Jak dobrze mieć hajnida!
Zanim pomyślisz, że zwariowałam i że już nie pamiętam, jak to jest nieustannie nosić dziecko na rękach, zabawiać do utraty sił, budzić się wielokrotnie w nocy, karmić ze zdrętwiałymi od długiego siedzenia pośladkami i pchać wózek brzuchem wracając ze spaceru, chcę Ci powiedzieć, że pamiętam. Aż za dobrze.
Wiem też, że wybieganie myślami we wczesną podstawówkę może stwarzać trudności, jeśli ma się wymagającego malucha i istotnym wyzwaniem jest dożycie do godziny 20:00. Pamiętam tę radość, gdy zbliżała się pora kąpieli, pomieszaną z delikatnym przerażeniem, że nie zdążę zejść na dół i już będę wracać do przebudzonego kilkumiesięczniaka.
Lubię jednak zmienianie perspektyw i szukanie plusów w każdej sytuacji, nawet hajnidowej. Przeformułujmy więc problem na wyzwanie, by z Haliną Kunicką zanucić „Jak dobrze mieć sąsiada hajnida„:
Mniej o jedno nocne zmartwienie młodych rodziców
Zarówno w fazie cyklu aktywnego, jak i w momentach przejścia z jednej fazy snu w drugą (poczytasz o nich TUTAJ) organizm monitoruje, czy wszystko z nim w porządku. Sprawdza, czy nie jest odwodniony, głodny, czy nie jest mu zbyt ciepło lub za zimno, czy go nie swędzi albo nie boli, czy ma wystarczającą ilość tlenu do oddychania, czy matka nie oddaliła się od niego (i czy nie czają się dokoła wilki) itd. Jeśli dziecko ocenia, że jest bezpieczne, przechodzi w fazę snu głębokiego, w którym ciężej byłoby mu się obudzić w razie jakichś trudności.
Wymagające dzieci są bardzo podatne na wszelki dyskomfort. Lubię nazywać je „księżniczkami na ziarnku grochu”. Szybko i często czują, że coś jest nie halo.
Denerwujące? Tak. Męczące? Okropnie. Bezsensowne? Nie, przeciwnie – bardzo mądre.
Mocny, głęboki sen nie powinien trwać zbyt długo, bo dla niedojrzałych fizjologicznie i niesamodzielnych niemowląt mogłyby to stanowić śmiertelne zagrożenie. Gdyby ludzkie niemowlęta nagle dogadały się, że od dziś śpią jak dorośli (czyli dłużej i głębiej), część z nich, ta bardziej wrażliwa na niekorzystne warunki środowiskowe, mogłaby się w ogóle nie obudzić. Innymi słowy: duża proporcja snu lekkiego i podatność na częste pobudki u wymagających niemowląt chroni je przed tym, czego wielu rodziców się obawia – przed zespołem nagłej śmierci łóżeczkowej (SIDS) [1, 2, 3].
Mniej prania prześcieradeł
Poza SIDS, jest jeszcze jedno zaburzenie, na którego występowanie są znacznie mniej podatne wybudzające się dzieci: to moczenie nocne. Większość zdrowych dzieci do 5 r.ż. zaczyna kontrolować siusianie także w nocy. Wśród tych pięciolatków i starszych dzieci, które nie kontrolują jeszcze pęcherza w nocy, mimo bycia odpieluchowanymi w ciągu dnia od bardzo długiego czasu, zdecydowana większość to osoby „z kamiennym snem”, trudne do wybudzenia [4].
Stosowane czasem w terapii moczenia nocnego tzw. „alarmy wybudzeniowe” (dzwoniące głośno, gdy na majtkach pojawi się wilgoć), niejednokrotnie stawiają w środku nocy na równe nogi całą rodzinę… poza zsiusianym, słodko śpiącym dzieckiem.
Po owocach ich poznacie
Jeśli oczekiwania względem hajnida są realistyczne, czyli nie próbujemy go przekonać do stylu działania, który jest sprzeczny z jego temperamentem (usiądź cichutko i czerp radość z samotności), nasza wrażliwa opieka może z czasem dać niezwykłe owoce. Badania wskazują, że dzieci o trudnym temperamencie w wieku szkolnym są bardziej lubiane przez uczniów i nauczycieli, bardziej skłonne do współpracy, mają większą samokontrolę i lepszą gotowość szkolną niż ich rówieśnicy o łatwym temperamencie, ale pod pewnym warunkiem.
Tym warunkiem jest relacja z Tobą.
Tak, wymagające dzieci łatwiej jest niestety “zepsuć”, ale są także bardziej podatne na pozytywne skutki opieki. Bliska relacja, podejście pełne szacunku, dostępność emocjonalna i reagowanie na potrzeby hajnida sprawiają, że z rozkrzyczanego niemowlaka wyrasta wrażliwy, ale empatyczny, kompetentny poznawczo i otwarty na ludzi młody człowiek [5, 6] (może by przykleić sobie to zdanie gdzieś w widocznym miejscu i powtarzać w trudnych chwilach?) .
A czego Ciebie nauczyło wymagające dziecko?
Takie pytanie zadałam w mojej grupie na Facebooku i otrzymałam wiele komentarzy, w których wielu z Was z pewnością odnajdzie część siebie:
Przetrwanie tego najgorszego okresu daje wielkie pokłady siły, dumy z siebie samego, że dało się radę i rośnie taki piękny mądry mały człowiek.
Więcej spontaniczności, otwartości na jej pomysły, dawania przestrzeni innym. Zdjęła ze mnie potrzebę „kierowania” innymi. Po prostu płyniemy, czasem pod prąd, czasem za burtą, ale zawsze razem.
Nauczyłam się odpuszczać. Zanim pojawił się mój hajnidek wszystko musiałam mieć zrobione od razu, na 100% i najlepiej jak się dało. Teraz jest to niemożliwe 🙂 Na początku bardzo mnie to frustrowało, że nie mogę zrobić czegoś do końca, albo w ogóle zacząć :/ Wstawienie i wywieszenie prania urastało czasem do rangi rzeczy ekstremalnie niemożliwych do zrobienia. Czasem dalej tak jest, ale już mi to nie przeszkadza ? Cieszę się czasem jaki mamy dla siebie, to tak szybko mija…
Dzięki niemu weszłam na ścieżkę Rodzicielstwa Bliskości, Self-Reg i NVC. Starałam się dociec, dlaczego on tak, a nie inaczej reaguje w różnych sytuacjach i dzięki tej wiedzy powoli staję się lepszą mamą i lepszym człowiekiem w ogóle.
Gdyby nie moja córka, zapewne nie miałabym teraz takiej dodatkowej wiedzy, jaką zdobyłam – o istnieniu HNB, Rodzicielstwa Bliskości, skoków rozwojowych itd. Pewnie wierzyłabym ślepo w to, co czasem mówią mi inni- że dziecko manipuluje, wymusza, że przyzwyczaiłam itp.
Że jak mi ktoś mówi: zobaczysz co będzie jak zacznie raczkować, chodzić, pyskować itp., odpowiadam, że po tym co mi zafundował w pierwszym roku życia, już nic mi nie straszne.
Syn przede wszystkim nauczył mnie pokory i cierpliwości. Nie oceniam już innych matek, bo sama w wielu kwestiach czuję się niezrozumiana przez to, że moje dziecko jest wyjątkowe. Nauczył mnie też, że nie ma instrukcji obsługi dziecka. To, że na większość dzieci coś działa, to nie znaczy, że jest tak w przypadku wszystkich.
Nauczyłam się nie oceniać innych rodziców, podążać za własną intuicją, odpowiadać na potrzeby dziecka
Moja córka nauczyła mnie bycia tu i teraz (a próbowałam latami to wypracować), dzięki niej poznałam sztukę motania i zakochałam się w pięknie chust 🙂 Poznałam mnóstwo ciekawych matek/kobiet, z wieloma „starymi” znajomymi się zbliżyłam.
Nauczyła mnie szanowania jej granic i wyznaczania swoich własnych. Czytając literaturę, nauczyłam się języka osobistego, co bardzo poprawiło moją relacje z partnerem. Czuję, że każde z nas ma swoje miejsce w rodzinie.
Jestem lepiej zorganizowana. Myślę, że po powrocie do pracy w korpo niejeden specjalista będzie zaskoczony jak ogarniam wielozadaniowość (multitasking) 🙂
Nauczyłam się robić wiele rzeczy jedną ręką 😉
Wszystko super, ale jak dożyć do momentu, w którym będę mogła spojrzeć wstecz i ubrać swoje doświadczenia we wnioski, nie zasypiając w połowie zdania?
Jeśli jesteś na początku wspólnej drogi z wymagającym dzieckiem, nawet gdy to nie jest Twoje pierwsze maleństwo, zebrałam kilka wskazówek udzielonych przez „matki, które też tam były”.
- Śpij, kiedy dziecko śpi (jeśli masz jedno dziecko i ten komfort, który już się przy następnych może nie powtórzyć).
- Może ważniejsze: jedz, kiedy dziecko je. Także w trakcie karmienia piersią. Kto nie strzepywał okruszków albo nie wycierał ketchupu z głowy niemowlaka, niech pierwszy rzuci kamieniem! A tak serio, wiele mam High Need Babies bardzo chwali sobie metodę BLW i wspólne siadanie do stołu. Znam ojców, którzy szykowali swoim partnerkom wałówkę (kanapki, koktajle, orzechy, pokrojone owoce i kawę w termosie) rano przed wyjściem do pracy. Na głodzie zapasy empatii i kreatywności po prostu szybko się wyczerpują.
- Zabezpiecz dom tak, by generować w dziecku jak najmniej frustracji. Zdejmij skarpetki, żeby nie ślizgało się na panelach przy pierwszych próbach poruszania się. Powynoś, pozakrywaj i poprzestawiaj co się da, by swobodnie mogło pełzać, raczkować i chodzić po mieszkaniu, bez ciągłego wysłuchiwania „nie wolno!” (i reagowania złością na zakazy). Jeśli masz kilkumiesięcznego amatora kociej karmy, ponoć można miski postawić w łazience lub na parapecie.
- Włączaj dziecko od początku w normalne życie rodziny, pozwól uczestniczyć w robieniu prania, wieszaniu go, gotowaniu, sprzątaniu itd. Dla wielu maluchów to ogromna frajda i jednocześnie możliwość, by nie zarosnąć brudem.
- Twoja wygoda jest warta KAŻDYCH pieniędzy. Szeroki materac, dopasowane nosidełko, dobrana chusta, konsultacja z doradczynią laktacyjną czy psychologiem, wizyta fizjoterapeuty dziecięcego w domu, który pokaże, jak wspierać rozwój niemowlaka odpowiednią pielęgnacją, Twój masaż, dobre sprzęty w kuchni, które prawie „same gotują” – wszystko, co pozwoli Ci czuć się lepiej i milej. Niektórzy raz na tydzień lub dwa płacą za sprzątanie mieszkania.
- Wychodź do ludzi. Na mojej grupie rodzice hajnidów się umawiają w swoim gronie i wiedzą, że nikt krzywo nie spojrzy. Jest sporo wymagających dzieci, które okropnie się nudzą zamknięte w czterech ścianach, a na spotkaniach, w gościach, na dworze brylują.
- Rozszerzaj grono opiekunów dziecka. Samodzielne zajmowanie się przez większość doby dzieckiem lub kilkorgiem dzieci jest ogromnie obciążające fizycznie i psychicznie. Każdy człowiek, a zwłaszcza matka wymagającego dziecka, potrzebuje chwili samotności. Pamiętam ten entuzjazm, gdy sama pojechałam do Biedronki 😉 Startujesz od 5 minut i dwóch rundek wokół bloku i stopniowo wydłużasz czas bez dziecka. Tata, babcia, ciocia czy ktokolwiek naprawdę da sobie radę.
- Nie bój się kreatywności. Czasem martwimy się, że jak na coś „pozwolimy”, to już zostanie tak na zawsze. Tymczasem dzieci szybko wyrastają z pewnych strategii, a czasem gdy są starsze, dużo łatwiej je przekonać do innych rozwiązań, niż walczyć na początku.
- Wyluzuj. Godzina 21:00, wszyscy żyją, coś jedli i było przytulane? Good job, zamów sobie pizzę 😉 Obniżaj oczekiwania, małe wymagające dziecko wprowadza w tryb przetrwania. Będzie jeszcze czas na inne rzeczy. Zakładanie, że będę miała posprzątanie i ugotowane jak przed dzieckiem, ze zrobionym make-upem i paznokciami, założę własny biznes i będę ćwiczyć jogę w ciągu drzemek dziecka, jest prostą drogą do frustracji. Zrealizowanie 20% dziennego planu jest megasukcesem. Jak dziecko zje słoiczek czy parówkę dwa razy w tygodniu, to nie umrze. Serio. Lepiej mieć parówkę niż gotowane na tybetańskim dymie ekoobiadki z jarmużu w pakiecie z wypaloną matką w depresji.
- Nie porównuj się z innymi. Nic nie zabija tak radości z macierzyństwa, jak porównywanie swojej sytuacji do sytuacji innych. Zawsze będą dzieci, które lepiej śpią, więcej jedzą, mniej płaczą i same podcierają sobie pupę już w niemowlęctwie. I najprawdopodobniej nie jest to zasługą ich rodziców, ale po prostu genów [7]. Szukaj osób, które Cię zrozumieją, stwórz swoją wioskę, choćby online.
A czego Ciebie nauczyło Twoje dziecko? Ponućmy razem w komentarzu „Jak dobrze mieć hajnida…” 🙂
„Pani Od Snu”. Psycholożka, terapeutka poznawczo-behawioralna bezsenności (CBT-I), pedagożka, promotorka karmienia piersią i doula. Mówczyni i trenerka (pracowała jako ekspertka od snu m.in. z Google, ING, GlobalLogic, Agorą i Treflem), prelegentka TEDx. Certyfikowana specjalistka medycyny stylu życia – IBLM Diplomate – pierwsza w Polsce psycholożka z tym tytułem. Wspiera dorosłych i dzieci doświadczające problemów ze snem.
Więcej o Magdalenie TUTAJ.