Jak dobrze mieć hajnida!

Jak dobrze mieć hajnida!

Zanim pomyślisz, że zwariowałam i że już nie pamiętam, jak to jest nieustannie nosić dziecko na rękach, zabawiać do utraty sił, budzić się wielokrotnie w nocy, karmić ze zdrętwiałymi od długiego siedzenia pośladkami i pchać wózek brzuchem wracając ze spaceru, chcę Ci powiedzieć, że pamiętam. Aż za dobrze.

Wiem też, że wybieganie myślami we wczesną podstawówkę może stwarzać trudności, jeśli ma się wymagającego malucha i istotnym wyzwaniem jest dożycie do godziny 20:00. Pamiętam tę radość, gdy zbliżała się pora kąpieli, pomieszaną z delikatnym przerażeniem, że nie zdążę zejść na dół i już będę wracać do przebudzonego kilkumiesięczniaka.

Lubię jednak zmienianie perspektyw i szukanie plusów w każdej sytuacji, nawet hajnidowej. Przeformułujmy więc problem na wyzwanie, by z Haliną Kunicką zanucić „Jak dobrze mieć sąsiada hajnida„:

Mniej o jedno nocne zmartwienie młodych rodziców

Zarówno w fazie cyklu aktywnego, jak i w momentach przejścia z jednej fazy snu w drugą (poczytasz o nich TUTAJ) organizm monitoruje, czy wszystko z nim w porządku. Sprawdza, czy nie jest odwodniony, głodny, czy nie jest mu zbyt ciepło lub za zimno, czy go nie swędzi albo nie boli, czy ma wystarczającą ilość tlenu do oddychania, czy matka nie oddaliła się od niego (i czy nie czają się dokoła wilki) itd. Jeśli dziecko ocenia, że jest bezpieczne, przechodzi w fazę snu głębokiego, w którym ciężej byłoby mu się obudzić w razie jakichś trudności.

Wymagające dzieci są bardzo podatne na wszelki dyskomfort. Lubię nazywać je „księżniczkami na ziarnku grochu”. Szybko i często czują, że coś jest nie halo.

Denerwujące? Tak. Męczące? Okropnie. Bezsensowne? Nie, przeciwnie – bardzo mądre.

Mocny, głęboki sen nie powinien trwać zbyt długo, bo dla niedojrzałych fizjologicznie i niesamodzielnych niemowląt mogłyby to stanowić śmiertelne zagrożenie. Gdyby ludzkie niemowlęta nagle dogadały się, że od dziś śpią jak dorośli (czyli dłużej i głębiej), część z nich, ta bardziej wrażliwa na niekorzystne warunki środowiskowe, mogłaby się w ogóle nie obudzić. Innymi słowy: duża proporcja snu lekkiego i podatność na częste pobudki u wymagających niemowląt chroni je przed tym, czego wielu rodziców się obawia – przed zespołem nagłej śmierci łóżeczkowej (SIDS) [1, 2, 3].

Mniej prania prześcieradeł

Poza SIDS, jest jeszcze jedno zaburzenie, na którego występowanie są znacznie mniej podatne wybudzające się dzieci: to moczenie nocne. Większość zdrowych dzieci do 5 r.ż. zaczyna kontrolować siusianie także w nocy. Wśród tych pięciolatków i starszych dzieci, które nie kontrolują jeszcze pęcherza w nocy, mimo bycia odpieluchowanymi w ciągu dnia od bardzo długiego czasu, zdecydowana większość to osoby „z kamiennym snem”, trudne do wybudzenia [4].

Stosowane czasem w terapii moczenia nocnego tzw. „alarmy wybudzeniowe” (dzwoniące głośno, gdy na majtkach pojawi się wilgoć), niejednokrotnie stawiają w środku nocy na równe nogi całą rodzinę… poza zsiusianym, słodko śpiącym dzieckiem.

Po owocach ich poznacie

Jeśli oczekiwania względem hajnida są realistyczne, czyli nie próbujemy go przekonać do stylu działania, który jest sprzeczny z jego temperamentem (usiądź cichutko i czerp radość z samotności), nasza wrażliwa opieka może z czasem dać niezwykłe owoce. Badania wskazują, że dzieci o trudnym temperamencie w wieku szkolnym są bardziej lubiane przez uczniów i nauczycieli, bardziej skłonne do współpracy, mają większą samokontrolę i lepszą gotowość szkolną niż ich rówieśnicy o łatwym temperamencie, ale pod pewnym warunkiem.

Tym warunkiem jest relacja z Tobą.

Tak, wymagające dzieci łatwiej jest niestety “zepsuć”, ale są także bardziej podatne na pozytywne skutki opieki. Bliska relacja, podejście pełne szacunku, dostępność emocjonalna i reagowanie na potrzeby hajnida sprawiają, że z rozkrzyczanego niemowlaka wyrasta wrażliwy, ale empatyczny, kompetentny poznawczo i otwarty na ludzi młody człowiek [56] (może by przykleić sobie to zdanie gdzieś w widocznym miejscu i powtarzać w trudnych chwilach?) .

A czego Ciebie nauczyło wymagające dziecko?

Takie pytanie zadałam w mojej grupie na Facebooku i otrzymałam wiele komentarzy, w których wielu z Was z pewnością odnajdzie część siebie:

Przetrwanie tego najgorszego okresu daje wielkie pokłady siły, dumy z siebie samego, że dało się radę i rośnie taki piękny mądry mały człowiek.

Więcej spontaniczności, otwartości na jej pomysły, dawania przestrzeni innym. Zdjęła ze mnie potrzebę „kierowania” innymi. Po prostu płyniemy, czasem pod prąd, czasem za burtą, ale zawsze razem.

Nauczyłam się odpuszczać. Zanim pojawił się mój hajnidek wszystko musiałam mieć zrobione od razu, na 100% i najlepiej jak się dało. Teraz jest to niemożliwe 🙂 Na początku bardzo mnie to frustrowało, że nie mogę zrobić czegoś do końca, albo w ogóle zacząć :/  Wstawienie i wywieszenie prania urastało czasem do rangi rzeczy ekstremalnie niemożliwych do zrobienia. Czasem dalej tak jest, ale już mi to nie przeszkadza ? Cieszę się czasem jaki mamy dla siebie, to tak szybko mija…

Dzięki niemu weszłam na ścieżkę Rodzicielstwa Bliskości, Self-Reg i NVC. Starałam się dociec, dlaczego on tak, a nie inaczej reaguje w różnych sytuacjach i dzięki tej wiedzy powoli staję się lepszą mamą i lepszym człowiekiem w ogóle.

Gdyby nie moja córka, zapewne nie miałabym teraz takiej dodatkowej wiedzy, jaką zdobyłam – o istnieniu HNB, Rodzicielstwa Bliskości, skoków rozwojowych itd. Pewnie wierzyłabym ślepo w to, co czasem mówią mi inni- że dziecko manipuluje, wymusza, że przyzwyczaiłam itp.

Że jak mi ktoś mówi: zobaczysz co będzie jak zacznie raczkować, chodzić, pyskować itp., odpowiadam, że po tym co mi zafundował w pierwszym roku życia, już nic mi nie straszne.

Syn przede wszystkim nauczył mnie pokory i cierpliwości. Nie oceniam już innych matek, bo sama w wielu kwestiach czuję się niezrozumiana przez to, że moje dziecko jest wyjątkowe. Nauczył mnie też, że nie ma instrukcji obsługi dziecka. To, że na większość dzieci coś działa, to nie znaczy, że jest tak w przypadku wszystkich.

Nauczyłam się nie oceniać innych rodziców, podążać za własną intuicją, odpowiadać na potrzeby dziecka

Moja córka nauczyła mnie bycia tu i teraz (a próbowałam latami to wypracować), dzięki niej poznałam sztukę motania i zakochałam się w pięknie chust 🙂 Poznałam mnóstwo ciekawych matek/kobiet, z wieloma „starymi” znajomymi się zbliżyłam.

Nauczyła mnie szanowania jej granic i wyznaczania swoich własnych. Czytając literaturę, nauczyłam się języka osobistego, co bardzo poprawiło moją relacje z partnerem. Czuję, że każde z nas ma swoje miejsce w rodzinie.

Jestem lepiej zorganizowana. Myślę, że po powrocie do pracy w korpo niejeden specjalista będzie zaskoczony jak ogarniam wielozadaniowość (multitasking) 🙂

Nauczyłam się robić wiele rzeczy jedną ręką 😉

Wszystko super, ale jak dożyć do momentu, w którym będę mogła spojrzeć wstecz i ubrać swoje doświadczenia we wnioski, nie zasypiając w połowie zdania?

Jeśli jesteś na początku wspólnej drogi z wymagającym dzieckiem, nawet gdy to nie jest Twoje pierwsze maleństwo, zebrałam kilka wskazówek udzielonych przez „matki, które też tam były”.

  • Śpij, kiedy dziecko śpi (jeśli masz jedno dziecko i ten komfort, który już się przy następnych może nie powtórzyć).
  • Może ważniejsze: jedz, kiedy dziecko je. Także w trakcie karmienia piersią. Kto nie strzepywał okruszków albo nie wycierał ketchupu z głowy niemowlaka, niech pierwszy rzuci kamieniem! A tak serio, wiele mam High Need Babies bardzo chwali sobie metodę BLW i wspólne siadanie do stołu. Znam ojców, którzy szykowali swoim partnerkom wałówkę (kanapki, koktajle, orzechy, pokrojone owoce i kawę w termosie) rano przed wyjściem do pracy. Na głodzie zapasy empatii i kreatywności po prostu szybko się wyczerpują.
  • Zabezpiecz dom tak, by generować w dziecku jak najmniej frustracji. Zdejmij skarpetki, żeby nie ślizgało się na panelach przy pierwszych próbach poruszania się. Powynoś, pozakrywaj i poprzestawiaj co się da, by swobodnie mogło pełzać, raczkować i chodzić po mieszkaniu, bez ciągłego wysłuchiwania „nie wolno!” (i reagowania złością na zakazy). Jeśli masz kilkumiesięcznego amatora kociej karmy, ponoć można miski postawić w łazience lub na parapecie.
  • Włączaj dziecko od początku w normalne życie rodziny, pozwól uczestniczyć w robieniu prania, wieszaniu go, gotowaniu, sprzątaniu itd. Dla wielu maluchów to ogromna frajda i jednocześnie możliwość, by nie zarosnąć brudem.
  • Twoja wygoda jest warta KAŻDYCH pieniędzy. Szeroki materac, dopasowane nosidełko, dobrana chusta, konsultacja z doradczynią laktacyjną czy psychologiem, wizyta fizjoterapeuty dziecięcego w domu, który pokaże, jak wspierać rozwój niemowlaka odpowiednią pielęgnacją, Twój masaż, dobre sprzęty w kuchni, które prawie „same gotują” – wszystko, co pozwoli Ci czuć się lepiej i milej. Niektórzy raz na tydzień lub dwa płacą za sprzątanie mieszkania.
  • Wychodź do ludzi. Na mojej grupie rodzice hajnidów się umawiają w swoim gronie i wiedzą, że nikt krzywo nie spojrzy. Jest sporo wymagających dzieci, które okropnie się nudzą zamknięte w czterech ścianach, a na spotkaniach, w gościach, na dworze brylują.
  • Rozszerzaj grono opiekunów dziecka. Samodzielne zajmowanie się przez większość doby dzieckiem lub kilkorgiem dzieci jest ogromnie obciążające fizycznie i psychicznie. Każdy człowiek, a zwłaszcza matka wymagającego dziecka, potrzebuje chwili samotności. Pamiętam ten entuzjazm, gdy sama pojechałam do Biedronki 😉 Startujesz od 5 minut i dwóch rundek wokół bloku i stopniowo wydłużasz czas bez dziecka. Tata, babcia, ciocia czy ktokolwiek naprawdę da sobie radę.
  • Nie bój się kreatywności. Czasem martwimy się, że jak na coś „pozwolimy”, to już zostanie tak na zawsze. Tymczasem dzieci szybko wyrastają z pewnych strategii, a czasem gdy są starsze, dużo łatwiej je przekonać do innych rozwiązań, niż walczyć na początku.
  • Wyluzuj. Godzina 21:00, wszyscy żyją, coś jedli i było przytulane? Good job, zamów sobie pizzę 😉 Obniżaj oczekiwania, małe wymagające dziecko wprowadza w tryb przetrwania. Będzie jeszcze czas na inne rzeczy. Zakładanie, że  będę miała posprzątanie i ugotowane jak przed dzieckiem, ze zrobionym make-upem i paznokciami, założę własny biznes i będę ćwiczyć jogę w ciągu drzemek dziecka, jest prostą drogą do frustracji. Zrealizowanie 20% dziennego planu jest megasukcesem. Jak dziecko zje słoiczek czy parówkę dwa razy w tygodniu, to nie umrze. Serio. Lepiej mieć parówkę niż gotowane na tybetańskim dymie ekoobiadki z jarmużu w pakiecie z wypaloną matką w depresji.
  • Nie porównuj się z innymi. Nic nie zabija tak radości z macierzyństwa, jak porównywanie swojej sytuacji do sytuacji innych. Zawsze będą dzieci, które lepiej śpią, więcej jedzą, mniej płaczą i same podcierają sobie pupę już w niemowlęctwie. I najprawdopodobniej nie jest to zasługą ich rodziców, ale po prostu genów [7]. Szukaj osób, które Cię zrozumieją, stwórz swoją wioskę, choćby online.

A czego Ciebie nauczyło Twoje dziecko? Ponućmy razem w komentarzu „Jak dobrze mieć hajnida…” 🙂

Potrzebujesz sprawdzonych informacji o high need babies? Sprawdź szkolenie „High need baby".

 

Spowijanie – tak czy nie?

Spowijanie – tak czy nie?

Od wielu lat wśród technik opieki nad niemowlętami prym wiedzie spowijanie.  Jest stosowane już na oddziałach położniczych. Uznaje się je za remedium na kolki, częste pobudki i płacz. W Internecie znajdziemy setki modeli otulaczy i dedykowanych spowijaniu kocyków. Wielu nie zastanawia się nawet, CZY spowijać, PO CO i JAK, a raczej CZYM. Tymczasem warto podejmować decyzje świadomie i poza wymienianymi na setkach innych stron korzyściami z otulania, znać ryzyko wiążące się ze stosowaniem tej techniki:

Uwaga na spowijanie w pierwszych dniach po porodzie!

Jeśli zależy Ci na karmieniu piersią, spowijanie dziecka zaraz po narodzinach może (ale nie musi) w tym nieco namieszać.

Według badań w czwartej dobie po porodzie noworodki, które były spowijane, więcej traciły na wadze niż dzieci, które również rozdzielono z matką, ale nie były spowijane. Naukowcy sądzą, że dla niektórych noworodków uniemożliwienie swobodnych ruchów ciała jest dodatkowym stresorem, zwiększającym utratę masy ciała (i tu pojawia się też pytanie, czy jeśli krępowanie ruchów jest stresorem, to dzieci spowijane usypiają w spokoju czy raczej wyłączają się z powodu dyskomfortu). Otulanie zmniejsza też ilość interakcji dotykowych malucha z opiekunami, co może skutkować mniejszym wydzielaniem hormonu wzrostu u noworodka, a więc i większym spadkiem wagi [1].

Spowinięte po porodzie noworodki później inicjują pierwsze karmienie i ssą mniej efektywnie niż ich koledzy, którzy po przyjściu na świat zostali od razu umieszczeni w kontakcie skóra do skóry z mamą [2].

Szczególnie ważne są dwie pierwsze godziny po porodzie – jeśli tylko mama i dziecko są w dobrej formie, powinni ten czas spędzić ze sobą bez żadnej wierzchniej odzieży (mama – topless, a dziecko w samej pieluszce; oboje przykryci kocem). Okazuje się bowiem, że separowanie noworodka w tym wrażliwym okresie i spowijanie go może negatywnie wpłynąć na relację mama- dziecko, mierzoną nie tylko kilka dni po porodzie [3], a nawet rok później [4]! Nie oznacza to, oczywiście, że każda matka, której nie pozwolono na kontakt skóra-do-skóry po porodzie będzie niewrażliwa na potrzeby dziecka! Na szczęście nie 🙂 Ale warto się o ten kontakt upominać, bo mamy do niego prawo i jest on naprawdę bardzo ważny (i ponoć ogromnie przyjemny – piszę „ponoć”, bo sama nie miałam niestety okazji go doświadczyć).

Ze spowijania przy przystawianiu dziecka do piersi czasem rutynowo korzysta personel jeszcze na oddziale położniczym albo mamy niemowląt ze wzmożonym napięciem mięśniowym. Tymczasem bardzo często rozwiązaniem problemu noworodków uderzających rękami o biust matki jest zmiana pozycji z klasycznej na naturalną – wówczas instynkty niemowlaka ułatwiają mu znalezienie i uchwycenie piersi:

Można też spowinąć niespokojne dziecko na sam moment chwytania piersi, a gdy zaczyna już rytmicznie ssać, rozwinąć je 🙂

Co z rozwojem ruchowym spowijanych maluchów?

Badanie ponad 1100 mongolskich dzieci spowijanych od urodzenia do 7 miesiąca życia wykazało, że spowijanie nie ma żadnego wpływu na rozwój psychoruchowy dzieci między 11 a 17 miesiącem życia [5].

Natomiast fizjoterapeuci, z którymi na ten temat rozmawiałam, nie polecają spowijania jako rutynowej praktyki.

Paweł Zawitkowski, z którym mam przyjemność współpracować, podkreśla, że swobodny ruch i możliwość szybkiej zmiany pozycji zapewnia dziecku bezpieczeństwo. W przypadku nagłego cofania się treści żołądkowej do przełyku lub jakiegokolwiek innego zagrożenia, niemowlę musi mieć szansę  zareagować przekręceniem głowy i całego ciała na bok. Poza tym spowijanie może wpływać na regulację krążenia, oddychania czy napięcie mięśniowe dziecka.

Agnieszka Słoniowska, fizjoterapeutka NDT Bobath i terapeutka integracji sensorycznej jest zdania, że spowijanie utrudnia integrowanie się odruchu Moro – odruchu, który jest wywoływany przez nagły bodziec akustyczny, wizualny lub zmianę położenia ciała, a który powinien zaniknąć do około 4 miesiąca życia (według niektórych źródeł – do 6 m.ż.). Spowinięte niemowlę nie reaguje odruchowym rozłożeniem rączek, ale przez to dłużej uczy się różnicowania bodźców bezpiecznych od zagrażających, co może skutkować nadwrażliwością sensoryczną.

Wiem, że często reklamuje się spowijanie jako technikę, która przypomina dziecku okres życia łonowego, ale: 1) pozycja  w otulaczu znacznie różni się od tej embrionalnej (faktycznie bliższe jest jej raczej zachustowane dziecko); 2) spowinięte dziecko jest najczęściej odseparowane od rodzica w przeciwieństwie do płodu; 3) w brzuchu dziecko ma więcej możliwości ruchu (piszę to z pełną świadomością jako matka stworzenia, które w 36 tygodniu ciąży przekręciło się w ciągu jednego wieczoru z pozycji „na pupie” do pozycji „głową w dół”, ała).

Śmierć łóżeczkowa – kontrowersje

Naukowcy przez długi czas sprzeczali się, czy spowijanie zapobiega tzw. nagłej śmierci łóżeczkowej (SIDS), czy raczej zwiększa jej ryzyko. Obecnie Amerykańska Akademia Pediatrii na podstawie analizy badań stoi na stanowisku, że spowijanie nie zmniejsza ryzyka nagłej śmierci łóżeczkowej, a wręcz może to ryzyko zwiększać, jeśli otulone niemowlę przekręci się na brzuch [6, 7]. Z tego powodu należy zaprzestać spowijania dokładnie tego dnia, którego dziecko nauczy się przekręcać z pleców na brzuszek.

Uwaga na rodzaj otulacza i materiał, z którego jest zrobiony – ważne jest unikanie przegrzewania dziecka. Lepiej wybierać gotowe otulacze na zamek lub rzepy niż wykorzystywać w tym celu pieluszkę lub kocyk, ponieważ – jeśli się rozwiną – niemowlę może nakryć sobie nimi główkę, przegrzać lub nawet udusić.

Spowijanie a zdrowie

Badania w populacji chińskich i tureckich niemowląt dowiodły, że spowijane niemowlęta mają do 4 razy wyższe ryzyko zapadania na zapalenie płuc i inne infekcje górnych dróg oddechowych niż dzieci niespowijane [8]. Trzeba jednak wiedzieć, że w tych krajach niemowlęta spowija się znacznie ciaśniej niż na Zachodzie i na dłuższe okresy czasu. Prawdopodobnie wzrost zachorowań u badanych dzieci wiązał się właśnie z zaburzeniami oddychania spowodowanymi bardzo ciasnym otulaniem, a także niedoborem witaminy D, która nie była tam wówczas powszechnie suplementowana, a spowijane na cały dzień maluchy nie wytwarzały jej samodzielnie z udziałem światła słonecznego, ponieważ ich skóra była osłonięta materiałem [9].

W kontekście dysplazji stawu biodrowego międzynarodowe towarzystwa zajmujące się zdrowiem dzieci zwracają uwagę, aby spowinięte dziecko miało pełną ruchomość nóg we wszystkich stawach [10]. Innymi słowy – otulacze powinny być wystarczająco luźne na dole, aby dziecko mogło swobodnie fikać nóżkami we wszystkie strony. Instruktażowy filmik spowijania bezpiecznego dla bioder możesz obejrzeć poniżej:

Czy spowijane niemowlęta rzadziej się budzą?

Badania dotyczące snu spowijanych dzieci dają rozbieżne wyniki. Wydaje się jednak, że faktycznie wiele niemowląt po spowinięciu rzadziej się wybudza i dłużej śpi – co z jednej strony wydaje się być ulgą dla rodziców, ale z drugiej strony u wrażliwych niemowląt, obarczonych dodatkowymi czynnikami ryzyka, może być mechanizmem dodatkowo zwiększającym ryzyko tzw. nagłej śmierci łóżeczkowej (płytki sen i częste pobudki chronią niemowlęta przed SIDS) [11].

Czyli spowijać czy nie spowijać? Podsumowanie:

Warto być świadomym korzyści i zagrożeń płynących ze spowijania i nie traktować go jako czegoś, czego każde niemowlę potrzebuje, nie jako rutynowe postępowanie, ale raczej jako technikę awaryjną, używaną rozważnie i w bezpieczny sposób:

  • kontakt skóra do skóry w pierwszych godzinach po porodzie ma więcej zalet niż spowijanie;
  • nie spowijamy dzieci, które słabo ssą, rzadko budzą się w pierwszych dniach życia do karmienia, kiepsko przybierają na wadze lub mają jakiekolwiek inne problemy z karmieniem piersią;
  • warto dobrać bezpieczny otulacz – umożliwiający swobodny ruch nóg we wszystkich płaszczyznach, nierozwiązujący się, niezbyt ciasny i niezbyt ciepły;
  • należy przestać spowijać dziecko do snu, kiedy tylko zacznie się przekręcać na brzuch;
  • w łóżeczku spowiniętego niemowlaka nie powinny się znajdować żadne luźne materiały: kocyki, kołdry, poduszki, maskotki ani ochraniacze na szczebelki;
  • nie powinno się spowijać dziecka, które śpi w jednym łóżku z rodzicami, jak również dziecka chorego i gorączkującego [12].

Zdrowy rozsądek ponad wszystko 🙂

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!

Bez czego nie mogą żyć rodzice HNB?

Bez czego nie mogą żyć rodzice HNB?

Artykuł z przymrużeniem oka – bo wybór jest dość subiektywny, choć skonsultowany z kilkudziesięciorgiem rodziców wymagających dzieci. Myślę tu głównie o pierwszym roku z hajnidem, bo ten czas wielu określa jak najtrudniejszy i jednocześnie najbardziej obfity w kreatywne rozwiązania pojawiających się problemów.

Zapraszam więc szczególnie rodziców na początku drogi sponsorowanej przez literki H N i B, na moją listę top 10 przydatnych rzeczy w codziennym życiu z hajnidem:

(więcej…)

3 książki dla rodziców High Need Babies

3 książki dla rodziców High Need Babies

Książki dla rodziców high need baby? A kto ma czas na czytanie, jeśli w domu buszuje wymagające dziecko? 😉 Może ci, którzy w pozycji leżącej z przytulonym, śpiącym maluchem leżą godzinami w łóżku. Albo ci, których hajnid jest jeszcze na etapie wieczornych maratonów przy piersi. Albo ci, którzy właśnie wybierają się na urlop i do walizki będą pakować obok Bondy i Twardocha trochę literatury wspomagającej zrozumienie własnego dziecka. (Swoją drogą to niezrozumiałe, że nadal tak mało poradników rodzicielskich jest wydawanych w formie ebooka lub audiobooka!).

Dla tych, którzy mają czas i ochotę przeczytać, jak przeżyć z wymagającym dzieckiem na stanie przygotowałam trzy propozycje:

(więcej…)

„Moje dziecko nie chce spać”. Czy to problem zdrowotny? Darmowy webinar

DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA UCZESTNICTWO W WEBINARZE – kolejny już wkrótce!

Marzy mi się, żeby każdy rodzic, który niepokoi się snem swojego dziecka, miał dostęp do miejsca, w którym otrzyma wsparcie. Wierzę, że są rzesze specjalistów, którzy wykonują dobrą robotę, tylko te negatywne opinie docierają do mnie po prostu częściej niż pozytywne. (więcej…)