Śpi czy nie śpi? Lunatykowanie u dzieci

Śpi czy nie śpi? Lunatykowanie u dzieci

Lunatykowanie (somnambulizm) zaliczamy do zaburzeń wybudzania. W dużym uproszczeniu jest to sytuacja, w której część mózgu dziecka głęboko śpi, a ta odpowiedzialna za ruch i mówienie budzi się. Stanie w rozkroku między jawą a snem jest powodem występowania dziwnych zachowań.

Somnambulizm występuje nawet u 17% dzieci – najczęściej w wieku przedszkolnym i młodszym wieku szkolnym. Później liczba epizodów lunatykowania spada, jednak kilka procent lunatykujących osób to dorośli, którzy czasami nawet prowadzą samochód czy przesadzają kwiatki we śnie.

Czym jest lunatykowanie i czy należy się go obawiać? Co możesz zrobić dla swojego chodzącego we śnie dziecka? Przeczytaj!

Jak wygląda epizod lunatykowania?

Lunatykowaniu często towarzyszy wychodzenie z łóżka (stąd angielskie określenie – sleepwalking), a przynajmniej siadanie na nim. Lunatykujące dzieci czasem chodzą po domu. Nierzadko zdarzają się sytuacje, w których dziecko oddaje mocz w miejscu do tego nieprzeznaczonym. Może być więc tak, że dziecko z powodu pełnego pęcherza nie wybudzi się całkowicie, tylko zrobi siusiu na przykład do szafy, a następnie wróci do łóżka.

Epizod lunatykowania jest najczęściej pokryty niepamięcią. Niektóre osoby mają przebłyski, że coś działo się w nocy, ale nie pamiętają przebiegu całego epizodu.

Osoby, które lunatykują, czasem mówią przez sen. Jeśli zadamy im bardzo proste pytania w stylu: „Jak masz na imię?”, często odpowiedzą zgodnie z prawdą. Mogą bowiem udzielać stereotypowych odpowiedzi na bardzo proste pytania. Zwykle jednak mowa jest mało zrozumiała, a wypowiedzi pozbawione sensu.

Warto jednak podkreślić, że mówienie przez sen (tzw. somnilokwia) zdarza się często (zarówno gaworzącym niemowlakom jaki i dorosłym) jako wyizolowany objaw – przynajmniej 2/3 ludzi raz na jakiś czas mówi przez sen, choć nie lunatykuje.

Przyczyny lunatykowania u dzieci

Zastanawiasz się teraz pewnie, czy zaburzenia wybudzania da się przewidzieć i czy można im zapobiec? Dlaczego niektóre dzieci lunatykują, a inne nie? 

Czynniki genetyczne

Za skłonności do zaburzeń wybudzania odpowiadają przede wszystkim geny. Jeśli jeden z rodziców lunatykował, to jest ok. 30-40% szans, że dziecko również będzie miało tego typu zaburzenia. Jeśli oboje rodzice chodzili przez sen jako dzieci, to ryzyko rośnie nawet do ponad 70%. Dlatego warto zapytać własnych rodziców i rodzinę partnera / partnerki, czy Wy lub Wasze rodzeństwo:  (1) lunatykowaliście, (2) mieliście lęki nocne (opisywane często jako „nocne histerie ”, z których trudno było Was wybudzić) albo (3) czy często mówiliście przez sen.

Dojrzewanie układu nerwowego

Zaburzenia wybudzania są spowodowane także niedojrzałością układu nerwowego. Z tego powodu zdecydowana większość dzieci z nich wyrasta!  Im bardziej dojrzały mózg, tym większe prawdopodobieństwo, że przechodzenie ze snu do czuwania będzie płynne. Dziecko więc będzie albo całkowicie spać, albo być całkowicie wybudzone – bez stania w rozkroku między tymi dwoma stanami, jak to ma miejsce w trakcie zaburzeń wybudzenia.

Deprywacja snu

Skrócenie snu poprzedniej doby również może być powodem wystąpienia epizodu lunatykowania. Jeśli dziecko ma dług senny, jego mózg szybciej i na dłużej wchodzi w fazę snu głębokiego – a to właśnie w niej dochodzi do lunatykowania. A ile właściwie snu potrzebują dzieci? Dla dzieci w wieku 4-12 miesięcy normą jest 12-16 godzin na dobę, ale już dla 3-5 letnich będzie to 10-13 godzin na dobę. Więcej o tym, ile powinno spać dziecko, przeczytasz w tym artykule (KLIK).

Zaburzenia wybudzenia mogą więc pojawić się u dzieci, które niedawno zrezygnowały z ostatniej drzemki. Nie rekomenduje się więc pomijania drzemki czy skracania czasu snu, które lunatykują. Regularny tryb dnia i dbanie o odpowiednią ilość snu na dobę jest podstawą zapobiegania epizodom! 

Sprawdź dietę!

Zaburzenia wybudzania mogą występować częściej u dzieci z niedoborem kwasów tłuszczowych DHA oraz magnezu  Pamiętaj więc o podawaniu dziecku odpowiedniej ilości ryb tłustych morskich lub suplementacji DHA przez cały rok. Są to kwasy, których nasz organizm nie potrafi wytworzyć samodzielnie, a które mają istotne znaczenie dla dojrzewania mózgu. Wchodzą w skład otoczki mielinowej wokół neuronów i sprawiają, że impulsy w mózgu dziecka przebiegają szybciej, co oznacza, że informacja w mózgu szybciej i łatwiej jest przekazywana tam, gdzie trzeba. Dodatkowo DHA ma wpływ na poziom melatoniny: udowodniono, że dieta bogata w ten kwas poprawia zasypianie, zmniejsza liczbę pobudek i wydłuża całkowity czas snu. Więcej o kwasach DHA i tym, jak przeciwdziałać ich niedoborom w diecie dziecka, przeczytasz w tym artykule (KLIK).

Niedobory magnezu występują rzadziej, choć mogą zdarzać się dzieciom z nasiloną neofobią żywieniową (czyli ze skrajną wybiórczością pokarmową, spożywającym niewiele bogatych w magnez produktów).

Inne przyczyny lunatykowania

Zaburzenia wybudzania mogą być wywoływane przez wszelkie źródła dyskomfortu, takie jak:

  • zmęczenie fizyczne,
  • ból,
  • gorączka,
  • pełny pęcherz moczowy.

Dlatego dziecku doświadczającemu zaburzeń wybudzania należy zmierzyć temperaturę. 

Lunatykowanie może być też nasilane pod wpływem działania niektórych leków. Jeśli więc dziecko przyjmuje na stałe leki, warto uważnie przeczytać ulotki lub zapytać lekarza prowadzącego o ich ewentualny wpływ na sen.

Kolejna – choć najrzadsza – przyczyna to stres. Bardziej wymagające czy wrażliwe dzieci oraz te, które przechodzą bardzo stresujący czas, duże nasilenie emocji odreagowują poprzez zaburzenia wybudzenia w nocy.

Bezpieczeństwo małego lunatyka

Najważniejszą zasadą, którą warto zapamiętać z tego tekstu, jest konieczność zapewnienia dziecku bezpieczeństwa:

  • Przy łóżku nie powinny stać szklane przedmioty;
  • Usuń z łóżka przedmioty, którymi dziecko mogłoby się udusić (w tym zabezpiecz lub przetnij sznurki od rolet).
  • Największym zagrożeniem na drodze lunatykujących dzieci, są niezabezpieczone schody i otwarte okna oraz drzwi. Aby uniknąć wypadków, zawsze zamykaj drzwi wejściowe (i wyjmuj klucz z zamka – dzieci potrafią we śnie przekręcić zamek) oraz okna, a także załóż bramkę na schody.
  • Dobrym pomysłem jest wykorzystanie elektronicznej niani lub zamontowanie dzwoneczek w drzwiach pokoju dziecka, aby usłyszeć początek jego spaceru.

Samo lunatykowanie nie jest dla dziecka groźne, nie świadczy o problemach ze zdrowiem i zazwyczaj mija z wiekiem. Może być jednak niebezpieczne, jeśli dziecko w trakcie epizodu spadnie ze schodów lub samotnie wyjdzie z domu. Dlatego odpowiednie zabezpieczenie mieszkania i unikanie czynników wywołujących jest zwykle jedynym i wystarczającym postępowaniem.

We wpisie wspomniałam o lękach nocnych – jeśli ten problem dotyczy Twojego dziecka, albo zastanawiasz się, czym są tzw. „nocne histerie”, przeczytaj artykuł (KLIK), w którym rozwijam ten temat.


Zapisz się na mój newsletter i odbierz e-booka - 50 stron artykułów o rozwoju małych dzieci!

Książka “Czwarty trymestr” od kulis

Książka “Czwarty trymestr” od kulis

Dziś specjalny dzień – dzień, w którym rozpoczynam przedsprzedaż długo wyczekiwanej mojej pierwszej własnej książki “Czwarty trymestr. Pierwsze 12 tygodni życia z niemowlakiem”. Chciałabym podzielić się z Tobą jej fragmentami oraz kulisami jej powstawania:

Czekając na dziecko, przeczytałam absolutnie wszystkie dostępne na rynku książki o ciąży i porodzie. Zaglądałam regularnie na kolejne fora dyskusyjne dla mam i blogi parentingowe. Miałam już skończone studia psychologiczne i pedagogiczne oraz kilka lat doświadczenia zawodowego. Wydawało mi się, że jestem idealnie przygotowana na to, co mnie czeka. I miałam rację. Wydawało mi się.

Wiedziałam, że noworodki płaczą i lubią być blisko rodziców. Zdawałam sobie sprawę z istnienia zjawiska baby blues. Ze szkoły rodzenia znałam cały przebieg połogu. 

Mimo wszystko pierwsze trzy miesiące po porodzie mocno mnie zaskoczyły.

Doświadczyłam wielu zjawisk, o których nikt mi nie powiedział i o których nigdzie nie przeczytałam. Dziwiłam się, jak to możliwe, że tak dobrze wiedziałam, co się dzieje z moją córką, gdy byłam jeszcze w ciąży, a tak niewiele znajduję rzetelnych informacji o tym, co przeżywa, będąc już po drugiej stronie brzucha. Czytałam i szkoliłam się. Mozolnie poszerzałam swoją wiedzę o śnie, karmieniu oraz rozwoju niemowląt i dzieliłam się nią na blogu Wymagajace.pl.

Postanowiłam napisać tę książkę dla siebie sprzed kilku lat. Dla innych kobiet, które oczekują narodzin dziecka albo, szukając swojej drogi w chaosie tych pierwszych tygodni życia z niemowlakiem, potrzebują prostego poradnika z odpowiedziami na nurtujące je wątpliwości. [fragment książki Czwarty trymestr]

 

Zza kulis powstawania “Czwartego trymestru”

Jestem jedyną autorką Czwartego trymestru (nie licząc miniramek z poradami od Ekspertów – aż 12 osób), ale… Tekst przeczytała i poprawiała profesjonalna redaktorka Irma Iwaszko, pracująca na co dzień z topowymi pisarzami i pisarkami w Polsce m.in. z Katarzyną Bondą. Później swoje uwagi zostawiły wszystkie dziewczyny z mojego zespołu – dziewięć osób. Korekty dokonała Katarzyna Guillon. Nad składem pracowały dwie osoby, w drukarni kolejne dwie. Do tego specjalista od landing page, rozmowy w sprawie matronatów, ustalenia z magazynem, przypinki, Karmiuszka, body, metki, grafiki, konsultacje merytoryczne… Nad książką i zestawami prezentowymi pracowało aż 41 osób!

Ile czasu zajęły mi prace nad książką? Zdecydowanie więcej niż planowałam. Kiedy była już niemal gotowa, inne projekty, pilne sprawy, zdrowie, awarie i życie sprawiły, że odłożyłam ją na ponad rok (tak, lockdown mi nie pomógł). Od kiedy tekst był prawie całkiem zredagowany, minęło już pięć miesięcy, a ja nadal czekam na papierowy egzemplarz książki. Można ją kupić już teraz, ale zostanie wydrukowana na początku grudnia. 

Wielokrotnie czytałam, że mamom brakuje informacji o tym jak połóg, początki macierzyństwa, sen dziecka czy karmienie wyglądają naprawdę. Niewiedza rodzi lęk, niepokój i presję. I z tą myślą pisałam Czwarty trymestr. W książce znajdziesz rozdział o połogu, karmieniu, płaczu i kolce oraz o śnie niemowląt. Napisałam jak jest naprawdę, bez lukru, z konkretami potwierdzonymi badaniami naukowymi.

Zanim się tym wszystkim nie zajęłam, wydawało mi się, że po prostu napiszę książkę, a później wyślę ją do drukarni I TYLE. W praktyce: cały projekt to na ten moment ponad 500 e-maili – ustalanie szczegółów, pytania i odpowiedzi, kwestie organizacyjne. Pomysłów na tzw. layout, czyli na to, jak książka ma wyglądać w środku, było osiem. Przeszłyśmy przez cztery różne napisy na body i pięć pomysłów na projekt przypinek. Gładko poszło chyba tylko z ilustracjami, okładką i Karmiuszką. Gdy rodzi się książka, jest trochę jak przy urodzinach dziecka – niektóre rzeczy idą zgodnie z planem, a z niektórymi jest ciągle pod górkę mimo przygotowania.

Zaskoczyła mnie liczba decyzji, które musiałam podjąć w krótkim czasie, na przykład: na jakim papierze drukujemy i w jakim formacie? Jaka folia na okładkę, jaki kolor tasiemki? Pakujemy w folię czy kartony? Body z bawełny czy bambusa? Metka przy karczku czy boku? Z satyny czy bawełny? AAAA! Pisanie było łatwiejsze 🙂

Oczywiście, nie ustrzegłam się problemów i pomyłek. Metki do bodziaków zostały wysłane na zły adres. Pierwsza próbna przypinka została wykonana w niewłaściwym metalu, a zabrakło czasu na kolejną próbę, do składu został przesłany zły plik… Tak czy inaczej, błędy już naprawione i z ogromną satysfakcją zapraszam Cię do zakupu jedynej takiej książki – mojej książki o pierwszych 12 tygodniach życia z małym dzieckiem – oraz limitowanych zestawów prezentowych z książką:

 

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!

 

Pobierz spis treści i pierwszy rozdział książki Czwarty trymestr poniżej:

Pierwsze święta z wymagającym dzieckiem

Pierwsze święta z wymagającym dzieckiem

Pierwsze święta we trójkę? Odłóżmy na bok fantazje znane z kina i fotografie z banków zdjęć z uśmiechniętymi niemowlakami przebranymi w świąteczne kostiumy 😉

Warto być świadomym, że pierwsze święta z małym dzieckiem będą inne. Niekoniecznie gorsze, niekoniecznie lepsze od tych bezdzietnych. Po prostu inne. Rzadko takie, jak w filmach familijnych (wiesz, niemowlaczek, który bez mruknięcia zniesie podróż i będzie zachwycony nowym miejscem wśród nowych dorosłych – choć bardzo Ci tego życzę!).

Pierwsze święta z małym dzieckiem mogą być trudne dla rodziców i dla dziecka. Warto urealnić swoje oczekiwania. Nastawić się na to, że może zjemy wszystko i nagadamy się z bliskimi jak dawniej, a może tak być, że po zupie będziemy spoceni uciekać do samochodu. Albo pozornie zaciekawione wujkami niemowlę będzie w nocy bardzo kiepsko spało, bo będzie przeżywać atrakcje poprzedniego dnia.  

Podróż

Podróż z hajnidem jest często najbardziej stresującym elementem świąt. Wymagające dzieci nie są wielkimi fanami jeżdżenia w fotelikach samochodowych. To wynika między innymi z tego, że pozycja dziecka w foteliku samochodowym, zwłaszcza w tym pierwszym – łupince, nie jest superwygodna. To jest pozycja, która ma chronić ciało dziecka w razie wypadku. A że przy okazji  może u niektórych maluchów zwiększać cofanie się treści żołądkowej do przełyku, a bycie unieruchomionym pasami nie należy do marzeń HNB… Poza tym są niemowlaki, które w trakcie jazdy odczuwają dyskomfort i nudności, sygnalizując to płaczem. Po roczku zaczynają prezentować wszystkie klasyczne objawy choroby lokomocyjnej. Są też dzieci, które powoli wyrastają z fotelika i jest im ciasno. Są takie, którym koszmarnie nudzi się podziwianie podsufitki auta.

Jak uatrakcyjnić podróżowanie?

Po pierwsze, wiele rodzin podróżuje nocą. Usypia dzieci w domu i przenosi na śpiocha albo startuje spod domu późnym wieczorem. Po drugie, zbiór atrakcyjnych zabawek na czas podróży. Są rodzice, które mają zestaw zabawek wożonych tylko w samochodzie – są „nieopatrzone” i przez to atrakcyjniejsze niż te domowe. Dla osób tolerujących ekstremalny bałagan polecam pudło chusteczek higienicznych i wyciąganie oraz rozdzieranie każdej przez delikwenta. Niespecjalnie biczowałabym się nawet oglądaniem filmików i teledysków, gdy już wszystkie nieelektroniczne zabawki i opowieści dziwnej treści z cyklu “ co za oknem” zawiodą. Gdy weszliście już w wiek bajek, to u nas hitem są własnoręcznie nagrane audiobooki (w domu nagrywam czytanie książek córki na dyktafon w telefonie). Wierszyki i zabawy paluszkowe, które nie tylko uatrakcyjniają podróż, ale też rewelacyjnie rozwijają mowę, znajdziecie na przykład tutaj.

Warto potestować, jak kształtują się reakcje dziecka wraz ze zmianą osoby siedzącej z tyłu. Zdarza się, że jeśli ojciec lub babcia siedzą obok fotelika z tyłu, to dziecku jedzie się przyjemniej. Na mamę już się wystarczająco napatrzyło i jej nasłuchało, a inni dorośli mają swój nieograny zasób atrakcji, piosenek i wierszyków.  Bywają dzieci, które są znacznie spokojniejsze, gdy siedzą z tyłu samotnie. Zastanów się nad zamontowaniem na zagłówku lusterka, którym dziecko widzi kierowcę i siebie.

Jednym z moich ulubionych wątków na temat sposobów na przetrwanie podróży jest mądrość zbiorowa mojej grupy na Facebooku, którą znajdziesz TUTAJ (a jeśli nie ma Cię jeszcze w mojej grupie, to na co czekasz?!).

Jeśli myśl o kolejnej podróży sprawia, że pot spływa Ci po plecach, może dałoby się pojechać transportem publicznym? Znam sporo opowieści o przyjemnościach z podróży pociągiem.

A może namówić rodzinę do tego, żeby jednak to oni do Was przyjechali tym razem?

Wiem, że póki co to wydaje się wiecznością, ale dzieci wyrastają z trudności związanych z jazdą w foteliku  samochodowym. Natomiast jeśli jednak decydujemy się na samochód, to dzieci trzeba wozić w foteliku samochodowym. Nie wolno dzieci wozić na kolanach! Nie powinno się też karmić dzieci w trakcie jazdy, ze względu na ryzyko zadławienia się. I rodzice zawsze powinni być zapięci pasami. Inaczej nawet przy pozornie niegroźnej stłuczce stanowimy poważne zagrożenie dla zdrowia małego dziecka.

Sen

Jeśli Wasze dziecko ma jakieś gadżety, z którymi zasypia, nie zapomnijcie ich zabrać. Weźcie smoczek, kocyk czy przytulankę, płytę z kołysankami itd. jeśli maluch czegokolwiek używa. W nowym miejscu dziecko będzie się dzięki temu czuło bezpieczniej i łatwiej będzie mu usnąć.

Są rodzice, którzy jeżdżą ze swoim łóżeczkiem turystycznym, zwłaszcza jeżeli podróżują często lub używają go też w domu. Dzieciom śpiącym razem z rodzicami w jednym łóżku bywa łatwiej, bo nowe otoczenie nie ma aż takiego znaczenia, gdy tylko mama czy tata są blisko.

Warto zabrać ze sobą coś do zasłonięcia okien, jeśli gospodarze przyoszczędzają na roletach black-out 😉 W wersji profesjonalnej to zaciemniająca roleta na przyssawki (klik!), ale wystarczy taśma klejąca i folia aluminiowa lub worki na śmieci. Chyba, że lubicie pobudki wcześniejsze niż zwykle 😉 (o tym, dlaczego zaciemnienie jest ważne, pisałam TUTAJ).

Im młodsze niemowlę, tym faktycznie łatwiej jest je przebodźcować. Dużo nowych wrażeń po południu w wielu rodzinach kończy się atakiem kolki malucha, płaczem przed zasypianiem albo przerywaną częstymi pobudkami nocą.

Bywa tak, że niemowlaki nie chcą, żeby ktokolwiek poza rodzicami brał je na ręce. Może chodzić na przykład o… perfumy. Niemowlęta są dosyć wrażliwe na zapachy i niekoniecznie odpowiada im woda toaletowa babci albo dym tytoniowy na ubraniach ciotki.

Ale ale, uwaga rodzice hajnidów: może też być tak, że Wasze dziecko Was zaskoczy 🙂 Wymagające dzieci bardzo często podczas rodzinnych spotkań włączają tryb „demo” i są gwiazdami imprezy… bo wreszcie czują się usatysfakcjonowane. Już się nie nudzą! Wreszcie więcej ludzi, więcej bodźców, zapachów, dźwięków, wszyscy chcą mnie nosić na rękach, hurrra! Paradoksalnie może się więc okazać, że noce w trakcie świąt wcale nie będą takie złe. Więcej na ten temat pisałam TUTAJ

Świąteczne dni są wyjątkowe i nic złego się nie stanie, jeśli nie odtworzycie stałego rytuału wieczornego. Nawet jeśli małe dziecko przez ten czas pośpi w ciągu dnia krócej, wyreguluje sobie to w kolejnych dniach.

Karmienie

Dieta matki karmiącej piersią to mit – poza spożywaniem alkoholu, jeśli dziecko ma mniej niż 6 miesięcy, i limitowaniem kofeiny do 300 mg (np. 2-3 filiżanki kawy), możesz jeść i pić wszystko [1]. Na zdrowie!

Więcej na ten temat w filmie poniżej:

Niemowlakom z rozszerzaną dietą również możemy podawać niemal wszystko [2, 3, 4] poza:

Warto się przygotować na to, że często małe dzieci karmione naturalnie odreagowują dużą ilość bodźców częstszym zgłaszaniem się do piersi. Przydaje się wówczas spakowanie ubrań wygodnych do karmienia (i ewentualnie jakiegoś przykrycia, jeśli krępuje Cię karmienie przy innych dorosłych).

Bywa też tak, że dzieci starsze niż trzymiesięczne nie chcą być karmione w towarzystwie nieznanych osób. Tak bardzo cieszą się nowymi twarzami, że rozpraszają się przy karmieniu – ale za to mogą nadrabiać w nocy.

Jeśli masz kłopot z reagowaniem na świąteczne porady wychowawcze (tego nie jedz, to mu daj, dlaczego go nosicie, po co śpi z Wami w łóżku etc.), zerknij koniecznie na mój artykuł TUTAJ.

I przyjmij najlepsze życzenia na najbliższe świąteczne dni – życzę, żeby było pełne radości i spokoju, bez względu na to z kim i jak je spędzasz <3

 

Dlaczego dzieci najgorzej zachowują się z mamą?

Dlaczego dzieci najgorzej zachowują się z mamą?

 

Zna to wiele matek, ja też często uśmiecham się w tych sytuacjach przez łzy. Moje dziecko najgorzej zachowuje się, kiedy jest ze mną. Zwykle wtedy, gdy jesteśmy sam na sam albo wracam do domu, a w tle są inni dorośli, którzy opiekowali się córką podczas mojej nieobecności.

Kojarzysz te sytuacje? Wracasz z pracy. Dziecko, które do tej pory było dzieckiem idealnym i bezproblemowym, pokazuje swoją drugą twarz, kiedy tylko stajesz w drzwiach. A taki był grzeczny bez Ciebie…”. Albo zwierzasz się, że jest Ci trudno z dzieckiem, które sporo marudzi, jęczy, wymaga stuprocentowej uwagi. Gdy przychodzą znajomi albo rodzina, maluchowi włącza mu się tak zwana wersja demo. Słyszysz „Chyba trochę przesadzasz, matka!”? Młodzież jękoliła: ni to śpiąca, ni znudzona, a gdy w przedpokoju przekazujesz ją wprost w ręce wracającego z pracy ojca, bobas doznaje iluminacji: wracają w niego siły życiowe i świetny humor. Znasz to?

Czy coś z nami jest nie tak? Nie radzimy sobie? Może jesteśmy złymi matkami, skoro to akurat my wyzwalamy u naszych dzieci trudne zachowania, których nie prezentują w towarzystwie innych dorosłych?

Na szczęście – nie. Zwykle świadczy to o tym, że robimy dobrą robotę, choć pewnie wydaje się to nieintuicyjne.

Wiedza, skąd biorą się te pozornie dziwaczne zachowania dzieci, bardzo dużo zmienia w ich odbiorze – odejmuje mamom sporo napięcia, poczucia winy, zagubienia i złości. Warto więc popatrzeć na zjawisko „Dlaczego dzieci najgorzej zachowują się z mamą?” z kilku perspektyw, bo w  zależności od wieku i temperamentu dziecka, osobowości mamy oraz specyficznej sytuacji rodzinnej różne czynniki mogą wysuwać się na pierwszy plan:

1.Autentycznie zachowujesz się z ludźmi, z którymi czujesz się najbezpieczniej

Nikt z nas nie traktuje wszystkich ludzi na świecie w ten sam sposób. Z niektórymi osobami jesteśmy bliżej związani emocjonalnie, ufamy im i autentycznie się przy nich zachowujemy. Jesteśmy bardziej wyluzowani i bardziej „sobą”. Z innymi czujemy się mniej bezpiecznie i mniej ujawniamy im siebie: nie mówimy wprost o swoich trudnościach, dylematach czy lękach. Bardziej restrykcyjnie trzymamy się zasad savoir-vivre i tak dalej.

Wyobraź sobie, że spodziewałaś się w pracy awansu, poza kulisami zapewniano Cię, że masz go już w kieszeni. Właściwie w myślach wydałaś już dodatkowe pieniądze, które z tej okazji miałaś otrzymać. Na zebraniu zespołu okazuje się, że awans otrzymała Twoja mniej zasłużona koleżanka z biurka obok. Prawdopodobnie przełkniesz gulę w gardle i pogratulujesz jej sukcesu. Dopóki nie dotrzesz do domu, będziesz trzymać fason. Nie będziesz może superradosna, ale raczej nie wypłaczesz się w ramię pani w warzywniaku podczas kupowania pomidorów. Dopiero, gdy przyjdziesz do domu, tama puszcza. Kumulowane przez cały dzień napięcie, uczucie żalu, smutku, złości, rozczarowania, krzywdy wyleje się po przekroczeniu drzwi lub usłyszeniu pytania „Jak się masz?”. To w domu, w którym czujemy się bezpiecznie i w otoczeniu osób, które są nam najbliższe, pokażemy swoje autentyczne ja, przeżycia, które są w nas silne, emocje, których ujawniania w przestrzeni publicznej społeczeństwo nie akceptuje.

Dlatego dzieci bardzo często w żłobku, przedszkolu, podczas terapii zachowują się inaczej, lepiej. Słuchają opiekuna, czekają bez szemrania na swoją kolej. Kiedy są z babcią lub dziadkiem, często wykonują polecenia bez dyskusji. Wydaje się, że wszystko jest ok.  Czasem dlatego, że w przedszkolu z powodu bezpieczeństwa należy coś robić w konkretny, ustalony sposób. Czasem babcia szybko daje do zrozumienia, że nie należy się złościć, bo dziewczynki się nie złoszczą, albo babci serduszko wtedy pęka.

Dostosowanie się do reguł, choćby organizacyjnych (kiedy jemy, kiedy się kładziemy na drzemkę itd.), panujących w danym środowisku kosztuje jednak organizm sporo energii. Napięcia, które się z tym wiążą, nie ulatują w powietrze – gromadzą się w ciele. I kiedy dziecko wraca do domu albo widzi matkę – ostoję bezpieczeństwa – wchodzącą do mieszkania, zalewa ją gromadzonymi przez cały dzień napięciami i emocjami. Wreszcie można się z kimś podzielić tym, co trudne! Muszę, inaczej się uduszę! Dlaczego matki? Bo bardzo często to z nimi dzieci czują się najbezpieczniej: wiedzą, że mogą nam zaufać, że weźmiemy to na klatę, nie odwrócimy się na pięcie, nie obrazimy, nie nakrzyczymy.

2.Wiesz, na co u kogo można liczyć

Ten fragment mocno łączy się z poprzednim. Dzieci są świetnymi obserwatorami i szybko uczą się, na jaki poziom wsparcia, opieki – czy szerzej mówiąc: emocjonalnej dostępności – można liczyć u którego z opiekunów. Że ludzie się między sobą różnią i że z każdym z dorosłych ta sama czynność może wyglądać trochę inaczej.

Weźmy na przykład usypianie na drzemkę. Czasem dzieci mają jakiś rytuał. Mama karmi, podaje smoczek, kocyk, nosi na rękach. Wszystko w odpowiedniej kolejności. Okazuje się jednak, że gdy przychodzi babcia i daje do zrozumienia, że nie może nosić na rękach, bo ma chory kręgosłup, to dziecko przytula się i zasypia. Oczywiście, nie zawsze się tak udaje. Często to zależy od tego, jakie potrzeby zaspokajały elementy rytuału. Ale wiele razy słyszałam, że inny opiekun usypia inaczej bez większej afery, choćby w żłobku (pisałam o tym tutaj).

Opiekunka w żłobku czy dziadek to nie zaklinacze dzieciTo nie jest kwestia tego, że mama jest niewydolna wychowawczo, że sobie nie radzi z dzieckiem. Po prostu dziecko szybko dostosowuje się do innych granic innego opiekuna. Nawiasem mówiąc, pytanie brzmi, czy my, matki, nie przekraczamy własnych granic? Czy nie zaciskamy zębów, częściej niż inni opiekunowie (o tym też kiedyś pisałam)?

3.Matki są nudne

W naszym społeczeństwie mama zwykle w co najmniej pierwszym roku życia przebywa przez większość czasu z dzieckiem (lub dziećmi) w domu samotnie. Nawet, jeśli czasami gdzieś wychodzą (sklep, kawiarnia, zajęcia), to matka jest jedynym opiekunem niemowlaka lub małego dziecka przez większą część doby.

I to nie jest naturalna sytuacja.

W społecznościach tradycyjnych, takich, w których nasz gatunek powstał i przez setki tysięcy lat funkcjonował, na jedno dziecko przypada około czworo dorosłych. W niektórych tradycyjnych plemionach jednym niemowlęciem opiekuje się na zmianę siedmioro osób, w innych nawet czternaścioro (na przykład w plemieniu Efe) [1].

Dzieci wychowywane w naszej kulturze w obecności ciągle jednej i tej samej dorosłej osoby, mają prawo być nią znudzone. Niemowlęta i małe dzieci nie są biologicznie przystosowane do patrzenia w kółko na jedną twarz, słuchania jednego głosu i przebywania w tych samych opatrzonych ze wszystkich stron ścianach. Często marudzą, bo za mało się dzieje.

Dlatego, zwłaszcza przy wymagających dzieciach, wystarczą odwiedziny innego dorosłego lub choćby powrót ojca z pracy, by młodzież nabrała wigoru i była czarującym maleństwem, zbierającym zachwyty gości lub tatusia. Przyszła świeża, nowa krew, która inaczej mówi, inaczej pachnie, inaczej się bawi. Nareszcie! Nasze mózgi są zaprogramowane na szukanie nowości. Nowy, nieznany bodziec od razu zwraca naszą uwagę, sprawia, że wytrącamy się z dotychczasowego stanu.

Jeśli teraz potakujesz ze zrozumieniem głową, zacznij budować własną wioskę wokół dziecka. Wychodź z nim lub zapraszaj znajomych. Spotykaj się z innymi matkami. Organizuj spotkania lokalnych rodziców w kawiarni lub bibliotece. Poszukaj wraz z dzieckiem takiego poziomu stymulacji sensorycznej, która zaspokoi jego głodny wrażeń mózg.

4.(Trudne) emocje są zaraźliwe

I ostatnia refleksja: dzieci często najgorzej zachowują się przy matce, gdy mama jest najbardziej zmęczona ze wszystkich opiekunów.

Już malutkie niemowlęta mają świetne umiejętności w czytaniu mowy ciała. Nie rozumieją słów, ale świetnie wychwytują nasze emocje z tonu głosu, rytmu kroków, postawy ciała, zakresu ruchów itd. Kiedy próbujesz godzić zaspokajanie potrzeb dziecka lub dzieci, innych domowników, pracę zawodową, ogarnianie domu, obiadu i (tu wstaw dowolne aktywności, które próbujesz wcisnąć w dobę), jesteś wykończona. Często niewsypana, czasem zezłoszczona, sfrustrowana, smutna. Ponieważ warunkiem przeżycia małego dziecka jest bycie czujnym na sygnały wysyłane przez opiekuna, maluchy w mgnieniu oka zarażają się naszym nastrojem. Na przykładzie wieczornego usypiania wyjaśniałam to tutaj

Kiedy do dziecka przychodzą inni dorośli, zwykle są w lepszej kondycji psychofizycznej niż matka. Babcia jest wyspana, bo nikt jej nie budził w nocy płaczem. Jest najedzona, ba, nawet pija ciepłą kawę! Regularnie spotyka się z koleżankami, jest na bieżąco z „M jak miłość” i nawet na krzyżówki ma czas. Przychodząc na kilka godzin, wnosi energię, której mama nie była w stanie wykrzesać, bo z pustego i Salomon nie naleje!

Im nam jest trudniej, tym zwykle trudniej zachowuje się nasze dziecko. Powstaje błędne koło, które może przerwać tylko zajęcie się swoimi dorosłymi potrzebami i zaopiekowanie się sobą, podczas gdy swojemu dziecku zapewniamy opiekę innego dorosłego. Zostaw dziecko z wypoczętą babcią albo bardziej-niż-Ty, mimo pracy zawodowej, wypoczętym tatą, puść mimo uszu komentarz „Nie wiem na co narzekasz, w ogóle nie ma z tym dzieckiem żadnego problemu” i zajmij się sobą. Nie jeździj na mopie, chyba, że to dla Ciebie forma relaksu (podobno są tacy ludzie). Prześpij się, idź na samotny spacer (choćby do Biedronki, polecam!), spotkaj się z innymi dorosłymi BEZ DZIECI. Tak, żeby zarażać malucha pozytywną energią i mieć miejsce na przyjęcie trudnych uczuć dziecka.

Dbanie o siebie nie jest egoizmem, jest dbaniem o dziecko i całą rodzinę. 

Napracowałam się nad tym tekstem. Jeśli uznasz wpis za przydatny, proszę, polub mój fanpage i  udostępnij ten artykuł dla swoich znajomych. Dziękuję!

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

„Wyspani rodzice”, głodzone dzieci? List otwarty do Wydawnictwa Lekarskiego PZWL

„Wyspani rodzice”, głodzone dzieci? List otwarty do Wydawnictwa Lekarskiego PZWL

Karolinów, 9 lipca 2018 r.
Szanowni Państwo,

Od kilku tygodni zastanawiam się, w jaki sposób mogłabym wyrazić swoją opinię o jednej z Państwa najnowszych książek. Chodzi o poradnik „Wyspani rodzice” autorstwa Suzy Giordano oraz Lisy Abidin, wydany w kwietniu 2018 roku.

Prawdopodobnie wystarczyłoby, abym opublikowała recenzję tej książki i odradziła jej czytanie społeczności zgromadzonej wokół mojego bloga, w newsletterze i prowadzonych przeze mnie mediach społecznościowych.

Zdecydowałam się jednak na napisanie listu otwartego, by wyrazić nie tylko swoje rozczarowanie samym poradnikiem. Chcę także zwrócić Państwa uwagę na ryzyko, z jakim wiąże się stosowanie zaleceń zawartych we wspomnianej publikacji oraz skłonić do refleksji nad społeczną odpowiedzialnością Państwa biznesu.

Z uwagi na wykonywaną przeze mnie pracę zawodową, czytam wszystkie wydawane na polskim rynku książki dotyczące opieki nad małym dzieckiem. Niejednokrotnie spotykałam się w nich z absurdalnymi, niezgodnymi z aktualną wiedzą, czy nawet potencjalnie zagrażającymi poradami. Pierwszy raz jednak trafiłam na poradnik, w którym liczba niebezpiecznych wskazówek jest aż tak duża. Tym, co mnie dodatkowo oburza, jest zestawienie dramatycznie niskiej wartości książki “Wyspani rodzice” ze specyfiką i marką Wydawnictwa.

W poradniku swoją autorską metodę treningu snu niemowląt prezentuje Suzy Giordano (współautorka książki jest prawniczką i byłą klientką Giordano; z treści wynika, że pełniła ona w procesie wydawniczym rolę redaktorki i nie uczestniczyła w powstawaniu oryginalnej metody). Pisząc więc o „autorce”, będę miała na myśli właśnie panią Giordano.

W „Wyspanych rodzicach” nietrudno o dowody braku wiedzy autorki w zakresie rozwoju psychicznego niemowląt czy specyfice ich potrzeb emocjonalnych.

I choć nie jest tajemnicą, że moja opinia o tzw. behawioralnych treningach snu jest jednoznacznie negatywna, chciałabym w niniejszym liście pozostawić zupełnie na boku kwestię oceny moralnej propozycji pani Giordano. Pomijam również temat efektywności oraz długofalowych skutków tego typu procedur. Bez względu na oba te aspekty, uważam, że propagowanie rozpoczęcia treningu snu po 8 tygodniu życia jest absolutnie skandaliczne w świetle aktualnych ustaleń naukowych. Douglas i Hall w opublikowanej w 2013 roku metaanalizie wskazują, że jakiekolwiek behawioralne interwencje dotyczące snu niemowląt w pierwszym półroczu życia mają wyłącznie negatywne skutki dla rozwoju dziecka oraz nie poprawiają funkcjonowania psychicznego matki [1].

Zdaję sobie jednak sprawę, że gdy wkraczamy na teren psychologicznych aspektów opieki nad dzieckiem, trudno oderwać się od własnych przekonań i przyjrzeć obiektywnym faktom. Dla jasności wywodu skupię się więc wyłącznie na możliwych negatywnych skutkach stosowania planu z „Wyspanych rodziców” dla zdrowia fizycznego dziecka oraz laktacji jego matki.

Organizacje zajmujące się zdrowiem małych dzieci rekomendują karmienie piersią niemowląt „na żądanie”. Dość wspomnieć na przykład oficjalne informacje dostępne na stronie polskiego Ministerstwa Zdrowia [2] czy też WHO i UNICEF-u [3].

Tymczasem główne założenie metody Giordano, powtórzone wielokrotnie na kartach książki, mówi o doprowadzeniu do tego, że dwunastotygodniowe niemowlę je cztery razy na dobę:

Czy pamiętacie Państwo, w jaki sposób autorka chce przekonać dwunastotygodniowe niemowlęta do tak nienaturalnego dla nich wzorca karmienia oraz snu? Dwa główne narzędzia, które w tym celu proponuje to 1) “rozpraszanie uwagi” poprzez podanie smoczka-uspokajacza, zabawę lub dotyk oraz 2) ignorowanie potrzeb dziecka w nocy poprzez opuszczanie pokoju, w którym ono płacze (na maksymalnie pięć minut).

Czy zastanawialiście się Państwo, jakim stresem dla niespełna trzymiesięcznego niemowlęcia jest bycie głodnym przez kilka lub kilkanaście godzin?

Autorka zakłada, że taki trening (i wzorzec żywienia) można stosować jeśli dziecko waży minimum 4 kg,  ma minimum 4 tygodnie (albo 8 lub 12, w przypadku dzieci urodzonych z ciąż mnogich) oraz zjada minimum 700 ml mleka matki lub modyfikowanego. Ponieważ kobiece piersi nie posiadają podziałki pozwalającej na obliczanie ilości wyssanego z nich pokarmu, matki karmiące naturalnie powinny, według autorki, liczyć minuty spędzane przez niemowlę na jedzeniu.

Sposobem pozwalającym rodzicom dojść do 4 karmień na dobę, ma być zwiększanie porcji mleka modyfikowanego. Trzymiesięczne niemowlę ma otrzymywać 180-240 ml mieszanki mlecznej jednorazowo. Autorka zachęca, by aktywnie nakłaniać dziecko do zjadania takiej objętości.

Taka porada stoi w sprzeczności z zaleceniami Polskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci [4].  Według nich niemowlę karmione mlekiem modyfikowanym między 2 a 4 miesiącem życia otrzymuje dobowo około 6 posiłków o objętości 120-140 ml (sami eksperci podkreślają, że liczba posiłków oraz objętość porcji jest orientacyjna).

Ponadto dążenie do podawania pokarmu dziecku ewidentnie najedzonemu grozi zaburzeniem regulacji głodu i sytości, co długofalowo zwiększa ryzyko otyłości i zaburzeń odżywiania [5].

Matkom karmiącym piersią autorka „Wyspanych rodziców” radzi, by zachęcały niemowlęta do dłuższego ssania. Jest to absurdalne zalecenie, ponieważ dziecko jest aktywnym uczestnikiem karmienia [6]  i niemożliwe jest zmuszenie go do ssania piersi, gdy nie ma na to ochoty. Za najlepsze rozwiązanie, w przypadku karmienia naturalnego, Giordano uważa podawanie odciągniętego mleka z butelki w czasie wprowadzania treningu snu.

Czy zdajecie sobie Państwo sprawę z tego, że podjęcie przez matkę karmiącą piersią choćby kilkudniowej próby stosowania zaleceń z wydanej przez Was książki, może spowodować nieodwracalne szkody w laktacji i skutkować przedwczesnym zakończeniem wyłącznego karmienia piersią, które jest najbardziej optymalnym sposobem żywienia niemowląt? [3]

W 3 i 5 miesiącu życia przeciętne niemowlę jest karmione piersią 8-9 razy na dobę [7].  Próba intencjonalnego zmniejszenia liczby karmień do czterech na tak wczesnym etapie życia dziecka grozi mu odwodnieniem i niedożywieniem (nie mówiąc o stanie psychicznym dziecka i jego rodziców w trakcie podejmowania takiej próby). Zmniejszenie liczby karmień z dużym prawdopodobieństwem może negatywnie wpłynąć na ilość produkowanego przez matkę pokarmu. Potwierdza to wspominana przeze mnie metaanaliza pochylająca się nad behawioralnymi interwencjami dotyczącymi snu niemowląt w pierwszym półroczu („stosowanie treningu snu u dzieci młodszych niż 6 miesięcy jest nie tylko nieskuteczne na dłuższą metę, ale także szkodliwe dla nich i dla ich matek. Interwencje nastawione na naukę zasypiania zwiększają ilość płaczu niemowląt, nie chronią je przed problemami ze snem i zachowaniem w późniejszym dzieciństwie oraz zwiększają ryzyko śmierci łóżeczkowej. Nie chronią również matek przed depresją poporodową, za to zwiększają ryzyko problemów z laktacją i pogłębiają lęki związane z macierzyństwem”)[1].

[W praktyce, ogromna liczba dzieci karmionych piersią nie akceptuje butelki ze smoczkiem, a wiele matek, mimo bezpośredniego karmienia piersią bez większych problemów, nie ściąga laktatorem zbyt dużo pokarmu]

Próby wydłużenia przerwy między kolejnymi karmieniami wraz ze stosowaniem smoczka-uspokajacza znacząco zwiększają prawdopodobieństwo powrotu płodności u matki. Metoda Giordano przekreśla stosowanie karmienia piersią jako skutecznej metody zapobiegania ciąży w pierwszym półroczu życia dziecka [8]  i naraża kobiety na ryzyko związane ze zbyt małym odstępem między kolejnymi ciążami [9].

Autorka w rozdziale czwartym dopuszcza wprowadzenie posiłków uzupełniających między 8 a 12 tygodniem życia w postaci płatków ryżowych dosypywanych do mleka przed ostatnim, czwartym (sic!) karmieniem. Ma to według autorki pomagać “dzieciom z refluksem i ulewającym, a także ułatwia wydłużenie odstępów między karmieniami”.

Niestety, znów autorka prezentuje brak aktualnej wiedzy. Substancje zagęszczające powinny być stosowane wyłącznie u „niemowląt z chorobą refluksową z towarzyszącymi zaburzeniami wzrastania spowodowanymi stratami energetycznymi, zawsze pod nadzorem lekarza. Preparaty te nie powinny być natomiast stosowane rutynowo u zdrowych, prawidłowo rozwijających się niemowląt, u których występują tylko ulewania. Pamiętać należy, że niepotrzebnie wprowadzone zagęszczane preparaty mleka u zdrowego, ulewającego niemowlęcia mogą być źródłem dodatkowych, zbędnych kalorii, stwarzając ryzyko rozwoju otyłości” [4].

Ponadto, nie ma dowodów na to, że kaszki zbożowe wpływają na wzorzec snu u niemowląt [10].

Aktualnie rekomenduje się rozpoczęcie wprowadzenia produktów uzupełniających do diety niemowlęcia nie wcześniej niż po 16 tygodniu życia [4], a najlepiej po 6 miesiącach [3].

Czy zdajecie sobie Państwo sprawę, że poradnik, który opublikowaliście, promuje działania zwiększające ryzyko alergii, niedożywienia, problemów ze strony układu pokarmowego oraz nerek [11]?

W „Wyspanych rodzicach” autorka zachęca też do podawania dzieciom wody koperkowej na kolki. Rozumiem, że kiedy powstawał oryginał, opinie na temat kopru włoskiego nie były jednoznaczne. Nie rozumiem natomiast, dlaczego redaktor lub tłumacz nie umieścił w przypisie stanowiska Europejskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci z 2017 roku, które wyraźnie informuje o  potencjalnej szkodliwości kopru włoskiego dla niemowląt i rekomenduje unikanie naparów z tej rośliny do 4 roku życia [12].

Mam do Państwa kilka ważnych pytań:

Dlaczego Wydawnictwo Lekarskie PZWL przetłumaczyło i wydało poradnik, którego główne założenia stoją w jawnej sprzeczności z aktualną wiedzą na temat zdrowia małych dzieci?

Dlaczego zdecydowaliście się zaprezentować polskim czytelnikom autorską metodę treningu snu, której źródłem nie jest medycyna oparta na faktach?

Skąd pomysł, by w Wydawnictwie o takim profilu publikować książkę, która nie zawiera ani jednego przypisu do literatury przedmiotu?

Co Państwa skłoniło do wydania poradnika, w którym śmiałe tezy uwiarygodnić mają wyłącznie dowody anegdotyczne oraz opinie dwóch amerykańskich lekarzy (którzy korzystali z metody autorki)? Autorki, dodajmy, nie posiadającej kierunkowego wykształcenia ani w dziedzinie medycyny, ani psychologii, ani żywienia, ani jakiejkolwiek innej, upoważniającej do doradzania rodzicom?

A patrząc szerzej: dlaczego Wydawnictwo z tak długą tradycją, specjalizujące się w publikowaniu literatury specjalistycznej dla przedstawicieli zawodów medycznych, postanowiło wejść na rynek poradników dla rodziców, i to z tak niefortunnym debiutem?

Jakimi przesłankami kierowało się Wydawnictwo, publikując taką książkę? Czy jest to tylko katastrofalna, wielopoziomowa pomyłka merytoryczna czy też celowy, cyniczny zabieg?

W 2017 roku szerokim echem w środowisku medycznym odbiło się umieszczenie w Państwa internetowej księgarni książek popularnego polskiego samozwańczego eksperta pseudomedycznego, który jest aktualnie obiektem zainteresowania prokuratury. Czy wówczas i tym razem zadecydowały względy finansowe, przedkładane ponad społeczną odpowiedzialność biznesu?

Czy zdajecie sobie Państwo sprawę, że ze względu na swoją nazwę i tradycję, budzicie w rodzicach zrozumiałą ufność? Czy jesteście świadomi brzemienia odpowiedzialności wobec matek i ojców, którzy często desperacko szukają pomocy i wierzą, że znajdą ją właśnie w publikacjach sygnowanych marką medyczną? Marką, która powinna dawać pewność, iż przekazywane treści są oparte na badaniach i dowodach naukowych. Marką, która przyzna swoiste Imprimatur, gwarantujące wolność od medycznych zabobonów i herezji.

Jak to wszystko łączy się z Państwa misją opisywaną na stronie internetowej Wydawnictwa: „Od ponad 70 lat nie szczędzimy energii, by dostarczać lekarzom i pracownikom systemu opieki medycznej, studentom oraz wykładowcom najaktualniejszej wiedzy medycznej” (podkreślenie moje) [13]?

Z poważaniem,

Magdalena Komsta

psycholożka, pedagożka, dyplomowana promotorka karmienia piersią CNoL, doula

autorka bloga Wymagajace.pl

 

ODPOWIEDŹ OD WYDAWNICTWA LEKARSKIEGO PZWL Z DNIA 12.07.2018:

Odpowiedź wydawnictwa w formie PDF.

Dyskusja mojej Społeczności na temat odpowiedzi:

https://www.facebook.com/story.php?story_fbid=1362245560575380&id=818945861572022

OŚWIADCZENIE WYDAWNICTWA LEKARSKIEGO PZWL z dnia 18.07.2018:

Oświadczenie wydawnictwa w formie PDF.