Siateczka do podawania owoców: HIT czy KIT?
W jednym z poprzednich wpisów dotyczących rozszerzania diety opowiedziałam Ci, jak moja córka zadławiła się ryżowymi wafelkami (klik!). Nie dodałam wtedy, że bałam się zadławienia już wcześniej, ponieważ gdy rozpoczynałyśmy podawanie posiłków stałych, córka nie miała jeszcze żadnych zębów (a wtedy ich posiadanie wydawało mi się ważne w kontekście posiłków stałych). Dowiedziałam się jednak, że istnieje odpowiedni przedmiot dla matek, które boją się zadławienia. Była to siateczka do podawania owoców i warzyw.
Dla tych, którzy jeszcze nie widzieli tego gadżetu – jest to mała, miękka siateczka z plastikowym uchwytem, który może trzymać dziecko lub rodzic. Do środka wkłada się twarde owoce i warzywa, np. kawałek jabłka, które boimy się podać dziecku po prostu do rączki.
Źródło: https://www.sosrodzice.pl/siateczka-do-karmienia/
Taka siateczka może i wygląda fajnie, ale ma kilka poważnych wad i dlatego nie warto jej kupować. Po pierwsze, nie da się jej dobrze domyć, a nawet gdyby się dało, to zużycie wody przy okazji jest koszmarnie duże. Po drugie, dzieci w kontakcie z taką siateczką zaczynają ją ssać. A w rozszerzaniu diety nie chodzi nam o to, żeby dzieci nadal pobierały kalorie, ssąc. Jednym z celów rozszerzania diety jest nauka gryzienia i żucia. Tymczasem kiedy podajemy twardsze produkty, które mają służyć do tej nauki, ale w formie do ssania, opóźniamy naukę bardziej dorosłego sposobu na żywienie. Po trzecie, przez tę uroczą siatkę maluchy nie poznają jedzenia. Nie widzą jak naprawdę wygląda jabłko, a jak banan. Coś biorą do buzi, coś trafia do brzucha, ale nie uczą się, na czym naprawdę polegają posiłki uzupełniające. A właśnie w trakcie pierwszego pół roku rozszerzania jest to kosmicznie ważne. Dlaczego? Bo kiedy dziecko zacznie chodzić, często w okolicach roczku lub zaraz po, nie będzie mieć czasu na siedzenie, delektowanie się, poznawanie smaków, kształtów, faktur. Będzie chciało chodzić i biegać, zamiast kwadransami przesiadywać w krzesełku do karmienia. Dlatego tak ważne jest wykorzystanie tego pierwszego okresu mniejszej mobilności (czyli czasu między 6 a 12 miesiącem życia dziecka). Po czwarte, popełniłam błąd, niepotrzebnie kupując kolejny plastik, którego na naszej planecie jest już za dużo.
Siateczka do podawania owoców i warzyw to tylko przykład, bo generalnie mój błąd polegał na kupowaniu różnych, niepotrzebnych akcesoriów do rozszerzania diety. Łyżeczek z zakręconym trzonkiem czy plastikowych widelców, które można było zastąpić tym, co już miałam w domu.
Co więc w zamian? Jak Ty możesz nie popełniać mojego błędu? Podzielę się dwoma najważniejszymi wskazówkami.
Po pierwsze, zajrzyj do kuchennych szuflad oraz szafek i zobacz, co tam masz. To, co może się przydać przy rozszerzaniu diety, to małe łyżeczki do herbaty czy widelczyki do ciasta. Małym widelczykiem z wąskimi zębami łatwiej nabijać jedzenie, niż takim dziecięcym – dużym i grubym. Nie obawiaj się metalowych sztućców dla dziecka – sztućce aktualnie dostępne na rynku są zrobione ze stali nierdzewnej. Nie wchodzą w reakcję z pożywieniem i nie zmieniają jego smaku. Możesz bezpiecznie podawać jedzenie dziecku normalnymi sztućcami lub dać mu je do samodzielnego korzystania. Nie musisz kupować plastikowych łyżeczek czy widelczyków.
Wskazówka numer dwa: jeśli myślałaś o siatce na warzywa czy owoce, bo obawiałaś się zadławienia, zdobądź wiedzę. Dowiedz się, jak podawać twarde owoce i warzywa, żeby zminimalizować ryzyko zadławienia. Przykładowo, nie chodzi o to, żeby zamiast dawać kawałek jabłka w siateczce do owoców, dać dziecku ćwiartkę jabłka do rączki. Jabłko należy bowiem do listy pokarmów, którymi najłatwiej się zadławić. Zamiast tego, obierz całe jabłko i daj je dziecku do rąk. Będzie je sobie skrobać pierwszymi ząbkami lub dziąsłami i oddzielać bardzo małe kawałeczki. Nie chodzi więc o to, by zupełnie odrzucić niektóre pokarmy, lecz by przygotować je w bezpiecznej formie. Poza tym warto nauczyć się zasad pierwszej pomocy przy zadławieniu. Warto, żeby każdy opiekunów wiedział, jak się zachować w takiej sytuacji.
„Pani Od Snu”. Psycholożka, terapeutka poznawczo-behawioralna bezsenności (CBT-I), pedagożka, promotorka karmienia piersią i doula. Mówczyni i trenerka (pracowała jako ekspertka od snu m.in. z Google, ING, GlobalLogic, Agorą i Treflem), prelegentka TEDx. Certyfikowana specjalistka medycyny stylu życia – IBLM Diplomate – pierwsza w Polsce psycholożka z tym tytułem. Wspiera dorosłych i dzieci doświadczające problemów ze snem.
Więcej o Magdalenie TUTAJ.