Do kiedy spać blisko dziecka? Co-sleeping, dostawka czy własny pokój?

Do kiedy spać blisko dziecka? Co-sleeping, dostawka czy własny pokój?

Artykuł powstał we współpracy z marką Chicco,

która oferuje łóżeczka dostawne Chicco Next2Me, w tym najnowszy model Forever 3w1

W pewnym momencie ciąży wiele osób rozpoczyna etap wicia gniazda i przygotowywania swojego domu na przyjście na świat nowego członka rodziny. Kiedy odpalisz Pinterest, Instagram i strony producentów dziecięcych gadżetów, możesz odnieść wrażenie, że Twoje dziecko powinno mieć własną sypialnię z szykownym łóżkiem od dnia ZERO. A jak jest w rzeczywistości?

Co-sleeping vs własny pokój: co mówią oficjalne zalecenia?

Amerykańska Akademia Pediatrii [1] i UNICEF UK [2] rekomendują, aby przez minimum 6 miesięcy, a najlepiej przez cały pierwszy rok życia dziecka, niemowlę spało w tym samym pomieszczeniu co rodzice. Wprowadzenie takiej zasady nie tylko zmniejsza ryzyko tzw. śmierci łóżeczkowej nawet o 50% [1], ale także ułatwia nocne karmienie i opiekę nad dzieckiem. I choć dostępne są na rynku elektroniczne nianie, które umożliwiają podsłuchiwanie śpiącego w innym pokoju niemowlaka i reagowanie na jego sygnały, to nie zastępują one spania blisko dziecka. Obniżenie ryzyka śmierci łóżeczkowej jest związane nie tylko z tym, że rodzice słyszą malucha i mogą szybko skontrolować, czy nie zadławił się on lub nie utknął w niebezpiecznej pozycji. Niemowlę potrzebuje spać w pokoju z opiekunami, ponieważ ich ruchy, dźwięki, zapach i inne bodźce docierające do malucha stymulują jego oddychanie [3].

Po pierwszych urodzinach możemy więc szykować dla dziecka jego własną sypialnię i wyprowadzić je np. z dostawki do własnego łóżeczka. Tylko czy warto?

Jak długo dziecko może spać blisko rodziców?

Istnieje mnóstwo mitów związanych ze spaniem dziecka blisko rodziców, na przykład w łóżeczku dostawnym. Można więc usłyszeć, że dostawka jest okej, ale tylko w okresie karmienia piersią, a potem maluch powinien dostać swój pokój z osobnym łóżkiem. Inni argumentują, że momentem granicznym są pierwsze urodziny. Dlaczego? Prawdopodobnie nie doczytali, że rekomendacje mówią o 6-12 miesiącach spania blisko rodziców jako o minimum, a nie jako o maksymalnym czasie. Być może ulegli dość powszechnemu złudzeniu, że dzieci wybudzają się i wołają rodziców tylko w okresie niemowlęcym, a już dzień po pierwszych urodzinach przesypiają całe noce i nie potrzebują nocnej opieki. To niestety nieprawda.

Sen dziecka w pierwszych latach życia nie ulega liniowej poprawie. Gdybyśmy chcieli zobrazować to, jak zmienia się na przykład liczba wybudzeń, rysunkowi byłoby bliżej do powoli opadającej fali niż do prostej w stylu zależności: im starsze dziecko, tym mniej wybudzeń.

Bo choć z tygodnia na tydzień układ nerwowy dziecka dojrzewa, to pojawia się mnóstwo nowych czynników, które wpływają na sen: rozwój ruchowy (i ćwiczenie nowych umiejętności motorycznych w trakcie niepełnych wybudzeń = przekręcanie się na brzuch i prostowanie ramion lub raczkowanie przez sen), rozwój poznawczy (np. znacząca poprawa wzroku po 3 miesiącu życia = dostarczanie sobie większej ilości stymulujących bodźców w ciągu dnia), rozpoczęcie rozszerzania diety, pojawienie się lęku separacyjnego (między 7 a 12 miesiącem życia, nasilenie się go w okolicach 1,5 roku), zmiany i znaczące emocjonalnie wydarzenia w życiu dziecka (zakończenie karmienia piersią, odstawienie od smoczka, powrót mamy do pracy zawodowej, rozpoczęcie przygody z nianią czy żłobkiem) czy wreszcie ząbkowanie, choroby, a także temperament i wrażliwość dziecka. Te wszystkie czynniki sprawiają, że sen dziecka w pierwszych latach ma prawo być przerywany pobudkami, mimo że obiektywnie minął już rok, dwa lub więcej.

To zupełnie zrozumiałe, że bardzo wielu rodziców nie chce wyprowadzać dziecka do jego własnego pokoju nawet po ukończeniu przez nie 12 miesięcy życia. Wolą mieć malucha blisko siebie nocą, zamiast wstawać do niego wiele razy, spać na podłodze obok jego łóżeczka lub czekać, aż on przyjdzie w środku nocy do ich sypialni. Dlatego łóżeczko dostawne po okresie niemowlęcym nadal może być dla Ciebie najwygodniejszą opcją!

Powiedzmy to sobie więc jasno: dziecko może spać w dostawce obok rodziców nie tylko przez 6 miesięcy czy rok, ale tak długo, jak będzie się w niej mieścić 🙂 Z tego powodu sensowne jest kupowanie łóżeczka dostawnego o możliwie jak największych rozmiarach i nośności. Łóżeczko Chicco Next2Me Forever 3w1 można używać w funkcji łóżeczka dostawnego aż do 4 urodzin! Ma bowiem 121 cm długości oraz 73,8 cm szerokości i może na nim spać dziecko ważące aż do 22 kg (dla porównania: wg siatek centylowych WHO 85% czterolatków ma poniżej 108 cm wzrostu i waży mniej niż 18 kg [4]).

Czy ono będzie z nami spało JUŻ ZAWSZE?

Prawdopodobnie wyprowadzi się z Waszej sypialni jeszcze przed maturą i nie będzie zabierało na ustny z polskiego tetrowej pieluszki na odwagę 😉 A tak zupełnie serio, to choć ludzkie dzieci są najdłużej niesamodzielne ze wszystkich ssaków, wszystkie zdrowe maluchy prędzej czy później przestaną potrzebować bliskiego kontaktu fizycznego do regulacji emocjonalnej nocą i wyprowadzą się do swojego pokoju. Niektóre powędrują tam bez problemów już po roczku, ale będą wracać do łóżka rodziców nad ranem, a inne dojrzeją do samotnego spania bliżej 4 czy nawet 5 lat, ale za to nie będą już wędrować po pokojach nocą. Tak samo jak zdrowe dzieci stają się gotowe do  chodzenia, mówienia i odpieluchowania, tak samo dzieje się to w kontekście zakończenia co-sleepingu. Niektóre dzieci dużo dłużej niż rok potrzebują poczucia bezpieczeństwa i stałości zapewnianej przez kojącą obecność opiekunów i znane od urodzenia miejsce do snu.

Wielu rodziców uspokaja statystyka:  w nieco chłodniejszej niż polska kulturze, bo w Szwajcarii, aż 40% czterolatków przynajmniej raz w tygodniu ląduje w łóżku z rodzicami [5]. Jednocześnie mamy badania potwierdzające nie tylko to, że niemowlęta śpiące z rodzicami częściej nawiązują z nimi bezpieczną więź [6]. Przedszkolaki, które już od niemowlęctwa spały z rodzicami, jako dzieci są tak samo albo nawet bardziej samodzielne niż ich rówieśnicy śpiący samotnie [7]. Lepiej radzą sobie zarówno z czynnościami samoobsługowymi, jak samodzielne ubieranie się, ale także są odważniejsze w kontaktach społecznych. Co ciekawe, to właśnie matki śpiące ze swoimi dziećmi najmocniej wspierały rozwój autonomii dziecka. Wyposażenie dziecka w poczucie bezpieczeństwa, gdy jest ono malutkie, pomaga w jego rozwoju społecznym, gdy jest ono starsze.

Swoją drogą, to wydaje się naprawdę intuicyjne – we wszystkich plemionach tradycyjnych, prymitywnych, które żyją tak, jak kiedyś wszyscy ludzie na ziemi, dzieci są wychowywane w bardzo bliskim kontakcie – są całymi dniami noszone w chustach, są długo karmione piersią i śpią blisko opiekunów przez kilka lat. I mimo wszystko, zanim jeszcze zostają nastolatkami, potrafią zatroszczyć się o swoje pożywienie i schronienie, opiekują młodszymi członkami plemienia i to nasze zachodnie dzieci zostałyby przy nich ocenione jako kompletnie niezaradne życiowo.

Poza tym są też dowody na to, że dzieci śpiące przy rodzicach mają wyższe kompetencje poznawcze [8], wyższą samoocenę i niższy poziom lęku [9], a w wieku nastoletnim rzadziej cierpią na zaburzenia psychiczne [10].

Nie trzeba się więc bać, że spanie blisko dziecka wyrządzi mu krzywdę lub że nigdy nie uda nam się go zakończyć – zarówno badania naukowe jak i indywidualne doświadczenia rodziców wskazują na to, że jest przeciwnie. Możesz spać z dzieckiem w łóżeczku dostawnym tak długo, jak obojgu Wam to będzie odpowiadało – a dostawkę Chicco Next2Me Forever zmienić w każdym momencie albo w samodzielne wolnostojące łóżeczko albo łóżko podłogowe w stylu Montessori i swobodnie szukać rozwiązania najlepiej dopasowanego do Waszej rodziny. Powodzenia!

Przymierzasz się do organizacji sypialni dla noworodka i chcesz, aby wspierała sen i była bezpieczna dla malucha? Sprawdź szkolenie „Jak przygotować sypialnię dla noworodka?”.

Dostawka do łóżka – czym jest co-sleeping i dlaczego warto?

Dostawka do łóżka – czym jest co-sleeping i dlaczego warto?

Artykuł powstał we współpracy z marką Chicco,

która oferuje łóżeczka dostawne Chicco Next2Me, w tym najnowszy model Forever 3w1

 

Dlaczego warto mieć dziecko blisko siebie nocą?

Spanie blisko dziecka ma wiele zalet – dla malucha i dla jego rodziców.

Niektóre dzieci czują się bezpiecznie śpiąc samotnie w łóżeczku – nawet we własnej sypialni, natomiast bardzo wiele, wzorem innych ssaków, przez długi czas będzie potrzebowało fizycznej bliskości rodzica. Bliski kontakt między opiekunem a niemowlęciem, także w nocy, jest kluczowy ze względu na niedojrzałość mózgu malucha. Spanie blisko rodzica skraca czas nocnego płaczu niemowlaka, poprawia regulację temperatury jego ciała, pracę serca i układu oddechowego malucha, reguluje poziomy hormonów i pozytywnie wpływa na kształtowanie się połączeń między komórkami nerwowymi [1].

Niemowlęta śpiące przy mamie nie tylko dłużej są karmione piersią, ale także lepiej przybierają na masie [2] – nocne karmienia stają się łatwiejsze, kiedy nie trzeba do nich wstawać, a można tylko rozchylić dekolt koszulki.

Pojawiają się też doniesienia, że dzięki spaniu blisko malucha rośnie szansa, że więź dziecka z rodzicami będzie pełna poczucia bezpieczeństwa i ono tę relację będzie przekładało na związki z innymi ludźmi w przyszłości [3]. Nie wydaje się to specjalnie zaskakujące, skoro spanie blisko dziecka umożliwia szybkie reagowanie na jego potrzeby, a dziecko, którego potrzeby są zauważane i zaspokajane, uczy się, że może na kimś polegać i czuje się bezpiecznie.

Zgodnie z rekomendacjami niemowlę co najmniej do 6, a najlepiej do 12 miesiąca życia powinno spać w tym samym pokoju, co rodzice. Zmniejsza to ryzyko tzw. śmierci łóżeczkowej o 50% [4], ponieważ rodzic może kontrolować, co dzieje się z maluchem, a niemowlę jest stymulowane do prawidłowego oddychania poprzez śpiących blisko opiekunów [5].

Co-sleeping vs bedsharing – co to jest?

W internecie i artykułach naukowych można znaleźć kilka różnych definicji terminów “co-sleeping” i “bedsharing”. Najczęściej jako bedsharing czyli dzielenie łóżka rozumie się wspólne spanie z dzieckiem w jednym, dorosłym łóżku. Co-sleeping to sytuacja, w której dziecko śpi blisko rodzica, najczęściej tuż przy jego łóżku, ale na swojej oddzielnej przestrzeni materaca – na przykład w łóżeczku dostawnym.

I choć od lat jestem ogromną zwolenniczką spania blisko niemowląt i małych dzieci, to nie mogę nie zaznaczyć, że w niektórych sytuacjach spanie z dzieckiem jednym łóżku NIE jest zalecane [4, 6].

Ze względów bezpieczeństwa w dorosłym łóżku (bedsharing) nie powinny spać:

  • niemowlęta urodzone przedwcześnie;
  • niemowlęta z niską masą urodzeniową.

Niemowlę nie może też spać w jednym łóżku z opiekunem, który:

  • pali papierosy lub stosuje inne wyroby z nikotyną (papierosy elektroniczne, urządzenia do podgrzewania tytoniu, tabakę, fajki, plastry, gumy nikotynowe i inne produkty nikotynowej terapii zastępczej) – nawet, jeśli opiekun nie pali w łóżku;
  • jest pod wpływem alkoholu, narkotyków lub leków zmieniających świadomość (nasennych, niektórych psychotropowych) lub jest krańcowo wyczerpany (spał poprzedniej doby mniej niż 4 godziny);
  • jest osobą z ekstremalną otyłością.

Niemowlę powinno spać na osobnej przestrzeni, jeśli jego mama biologiczna paliła papierosy w ciąży.

Wszystkie te dzieci mogą przez przeszkód korzystać z korzyści zdrowotnych i wygody bycia blisko rodzica przy jednoczesnym zachowaniu zasad bezpieczeństwa dzięki spaniu w dostawce do dorosłego łóżka (co-sleeping).

Możesz także korzystać z łóżeczka dostawnego jeśli zwyczajnie nie chcesz spać w jednym łóżku z dzieckiem (bo masz małe łóżko, bo jest Ci niewygodnie etc.), ale jednocześnie chcesz mieć je blisko siebie, szybko odpowiadać na jego potrzeby i nie chcesz wstawać do niego w nocy. Także wtedy, gdy w dorosłym łóżku już śpi z Tobą starsze dziecko i potrzebujesz przestrzeni na nowego członka rodziny bez wyprowadzania starszaka do własnej sypialni.

Dlaczego warto skorzystać z łóżeczka dostawnego?

Niektórzy rodzice kupują zwykłe łóżeczko szczebelkowe i stawiają je po prostu blisko swojego łóżka. Dlaczego dostawka może być jednak lepszym rozwiązaniem?

Po pierwsze, nawet jeśli zdejmiemy z łóżeczka szczebelkowego jeden bok, przystawimy je do dorosłego łóżka i spróbujemy przymocować, często nie jesteśmy w stanie zapewnić pełni bezpieczeństwa. Łóżeczko szczebelkowe może nam odjechać, a niemowlę spaść na podłogę lub zakleszczyć pomiędzy, co może doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji. Poza tym po zdjęciu jednego z boków nie da się używać już łóżeczka klasycznie, jako samodzielnie stojącego.

Do drugie, znacznie łatwiej dopasować dostawkę ze specjalną regulacją do wysokości dorosłego łóżka niż wiercić dodatkowe otwory w łóżku szczebelkowym.

Poza tym dostawki są zwyczajnie wygodniejsze – łatwiej jest przysunąć się do dziecka, żeby je nakarmić lub uspokoić niż wstawać wiele razy w ciągu nocy. Jeśli spodziewasz się pierwszego dziecka musisz mi uwierzyć na słowo: nawet jeśli teraz wydaje Ci się, że to tylko kilka kroków do łóżeczka, to właśnie samo wstawanie jest najtrudniejsze 😉 Zwłaszcza po cesarskim cięciu lub jeśli planujesz karmienie piersią!

Jeśli maluch śpi na łóżeczku dostawnym, możemy mieć z nim fizyczny kontakt niemal przez całą noc i reagować np. położeniem dłoni na jego sygnały – zanim dziecko i my całkowicie się rozbudzimy.

Tradycyjne łóżeczka szczebelkowe są zrobione z drewna, więc gdy dziecko staje się bardziej mobilne, często uderza się o szczebelki lub wkłada między nie kończyny i wybudza. A ponieważ poniżej 12 miesiąca życia nie zaleca się umieszczania w łóżeczku żadnych dodatkowych materiałów poza prześcieradłem – czyli np. ochraniaczy na szczebelki – to niespecjalnie można coś z tym zrobić.

Dodatkowo w łóżeczku szczebelkowym nie ma specjalnej barierki, która jest w każdym spełniającym normy łóżeczku dostawnym. Przestrzeń łóżeczka dostawnego powinna być odgrodzona od przestrzeni łóżka rodziców barierką o wysokości 12 cm (przy opuszczonej ściance). To jest coś, co rodzicom często przeszkadza i uznają to za wadę. To nie wada tylko dodatkowe zabezpieczenie dziecka przed sturlaniem się na duże łóżko, a potem upadkiem na podłogę (kiedy na przykład wyjdziemy z łóżka do łazienki lub po prostu wstaniemy rano przed dzieckiem). Brak takiej barierki dyskwalifikuje łóżeczko dostawne jako w pełni bezpieczne, spełniające normy.

Ja dotychczas, z braku alternatywy, polecałam przy bardzo ruchliwych dzieciach przejście po prostu na łóżeczko turystyczne – ale teraz z pełnym przekonaniem będę mogła rekomendować łóżeczko dostawne Chicco Next2Me Forever. Bardzo żałuję, że nie było takiego modelu, kiedy w 2015 roku urodziła się moja córka (i musiałam kombinować z normalnym łóżeczkiem szczebelkowym, które nie było funkcjonalne…)

Chicco Next2Me Forever jest łóżeczkiem dziecięcym 3w1 z funkcją łóżeczka dostawnego aż do 4 urodzin!

Czym się kierować, wybierając dostawkę do łóżka?

Jeśli chcesz kupić łóżeczko dostawne, zwróć uwagę na kilka elementów:

  • Na jak długo będzie Ci służyć dostawka? Jakie ma wymiary? Do ilu kilogramów może być używana? Dostawka Chicco może być używana nawet do 4 urodzin dziecka.
  • Czy możesz ją w wygodny i bezpieczny sposób przekształcić w łóżeczko wolnostojące poprzez podniesienie ścianki? Czy istnieje mechanizm zabezpieczający przed opuszczeniem ścianki, jeśli łóżeczko stoi samodzielnie, a dziecko będzie się na niej podciągać do stawania?

Dostawka Chicco Next2Me Forever może być zamienione nie tylko w łóżeczko tradycyjne, na wysokich nogach, ale także w łóżeczko podłogowe. To tzw. floor bed z metody Marii Montessori, które umożliwia dziecku samodzielne wchodzenie i wychodzenie z łóżeczka. Niejednokrotnie już pisałam na blogu i opowiadałam podczas szkoleń, że jestem ogromną fanką tego rozwiązania jako przejściowego między spaniem w łóżeczku niemowlęcym a dużym łóżkiem dla przedszkolaka.

  • Czy dostawka jest na kółeczkach, żeby – w formie łóżeczka wolnostojącego – można było łatwo przesunąć ją np. do salonu, gdy maluch śpi, a chcemy mieć na niego oko?
  • Czy łóżeczko dostawne można dopasować do wysokości Twojego łóżka oraz stabilnie do niego przymocować za pomocą pasów? (o możliwości przymocowania dostawki Chicco Next2Me Forever do nietypowych łóżek przeczytasz TUTAJ).
  • Czy ściany dostawki są wykonane z siatki, tak aby łóżeczko było przewiewne? Niedostateczna wentylacja w łóżeczku to wyższa temperatura oraz wyższe stężenie CO2 – a przez to płytszy i bardziej niespokojny sen malucha.
  • Czy łóżeczko jest wyposażone w materacyk, czy musisz kupić go dodatkowo? Czy w razie potrzeby będzie można zamówić u producenta materac zapasowy?
  • Czy tapicerkę dostawki można zdjąć i uprać w pralce?
  • Czy produkt ma odpowiednie homologacje oraz certyfikaty bezpieczeństwa?

Dobrze wybrane pierwsze łóżeczko dostawne może nam posłużyć na kilka lat, więc warto dokonać świadomej decyzji i kupić funkcjonalny i bezpieczny mebel, zaspokajający potrzeby dziecka i nasze.

Wygodnego spania w bliskości!

 

Co NIE jest gotowością do rozszerzania diety?

Co NIE jest gotowością do rozszerzania diety?

 

Twój niemowlak przestał być noworodkiem, zaczyna coraz bardziej ogarniać świat i interesować się otoczeniem. Wchodzi w interakcje z innymi, nie odrywa od nich wzroku, wyciąga rączki, guga, woła.

Albo inny scenariusz. Podczas rutynowej kontroli lekarskiej Wasz pediatra zauważył, że przyrosty wagi mocno zwolniły. Lub wręcz przeciwnie, maluch przybiera zaskakująco szybko. Do tego zaobserwowałaś, że wkłada ciągle paluszki do buzi, żuje grzechotkę czy frędzle z dywanu. Budzi się często w nocy na mleko, a Ty chodzisz jak zombie i oddałabyś wszystko za jedną przespaną noc. 

W każdej z tych sytuacji może pojawić się myśl, że pora zacząć rozszerzanie diety. Czasem otoczenie naciska, że najwyraźniej mleko już nie wystarcza i czas wprowadzić posiłki stałe. To może wydawać się kuszące – kto nie chciałby spać całą noc dzięki kaszce? Ale tu uwaga! Brak cierpliwości może przynieść więcej złego niż dobrego… Część zachowań dziecka, które interpretujemy jako głód czy chęć na zupkę, oznacza coś zupełnie innego!

 

Co NIE JEST oznaką gotowości do rozszerzenia diety?

  • Częstsze karmienie piersią w ciągu dnia, więcej pobudek w nocy – przyczyn tego stanu rzeczy może być BARDZO wiele, jednak jeśli laktacja jest prawidłowa i dziecko dobrze przybiera, najprawdopodobniej NIE chodzi o głód pokarmów stałych. Więcej o tym, jak rozszerzanie diety wpływa na sen, przeczytasz TUTAJ.
  • Mouthing, czyli wkładanie do buzi palców, piąstek, zabawek – to normalny etap rozwoju dziecka, służący odwrażliwianiu jamy ustnej i cofaniu się odruchu wymiotnego na tył języka. Jest to przygotowanie na bezkolizyjne jedzenie produktów stałych.
  • Problemy z przyrostami wagi – wszelkie wątpliwości dotyczące przybierania na wadze przez niemowlęta należy konsultować z lekarzem, a jeśli karmisz piersią – także z doradcą laktacyjnym. Podawanie pokarmów stałych nie jest ani „lekarstwem” na słabe przyrosty, ani dietą odchudzającą dla dzieci powyżej 75 centyla. Ważne jest szukanie przyczyn niedostatecznych lub nadmiernych przyrostów, a nie maskowanie samych objawów! 
  • Zwiększone ryzyko rozwinięcia alergii pokarmowych – wcześniejsze podanie potencjalnie alergizujących produktów nie zmniejsza szans na wystąpienie alergii.
  • Refluks – zbyt wczesne rozszerzanie diety u dziecka cierpiącego na refluks może raczej zaszkodzić niż pomóc. W takim przypadku zaleca się diagnostykę lekarską oraz ewentualnie dodatkową konsultację z fizjoterapeutą, neurologopedą czy doradcą laktacyjnym.
  • Anemia z niedoboru żelaza – zazwyczaj dzieci z tym schorzeniem nie mają apetytu na spożywanie pokarmów stałych, więc niespecjalnie mogą uzupełnić dietę w żelazo dzięki pierwszym posiłkom. Poza tym, te pierwsze porcje najczęściej są na tyle małe, że nie mają realnego wpływu na wzrost poziomu tego pierwiastka w organizmie. Pierwszym krokiem po diagnozie anemii z niedoboru żelaza powinno być zastosowanie przepisanego przez pediatrę leku – rozszerzanie diety rozpoczyna się, kiedy dziecko wykaże wszystkie oznaki gotowości.

 

Co grozi dziecku, jeśli zaczniesz za wcześnie?

Niestety, przedwczesne podanie stałych pokarmów zawsze oddziałuje negatywnie – krótko- i długofalowo.

  • Niedożywienie – mleko kobiece lub modyfikowane jest idealnie zbilansowane pod względem gęstości kalorycznej i zawartości potrzebnych dziecku składników. Zbyt wczesne ograniczanie spożycia mleka na rzecz pokarmów stałych (zwykle małokalorycznych warzyw i owoców) może doprowadzić do niedoborów energii i składników odżywczych. Tak, dziecko może znacząco zwolnić z przybieraniem na masie. W końcu dorośli wprowadzają do diety więcej warzyw, kiedy redukują masę ciała, prawda?
  • Większe prawdopodobieństwo wystąpienia alergii pokarmowej;
  • Zadławienie – jeśli karmi się niesiedzące dziecko w leżaczku, bujaczku lub foteliku samochodowym, pokarm może w niekontrolowany sposób przesunąć się w głąb jamy ustnej i spowodować groźne dla życia zadławienie. To zupełnie tak, jakby dorosły jadł czy pił na leżąco.
  • Kształcenie złych relacji z jedzeniem – gdy dziecku, które ma reakcje obronne organizmu (wypychanie jedzenia językiem, odruch wymiotny), podajemy jedzenie mimo to,uczymy je, że powinno jeść na siłę, wbrew temu, co podpowiada mu jego własne ciało, że jego reakcje się nie liczą.

Sama widzisz, że jakkolwiek kuszące byłoby podanie dziecku „normalnego” obiadu – lub perspektywa przespania nocy po kaszce na kolację! – ryzyko znacznie przewyższa potencjalne korzyści. 

Naprawdę warto zaczekać na WSZYSTKIE oznaki gotowości do rozszerzania diety u dziecka, które u donoszonych niemowląt pojawiają się około 6. miesiąca życia (180 dni po porodzie):

– stabilne siedzenie z podparciem lub bez

– kontrolowanie ruchów głowy i szyi

– brak odruchu wypychania językiem

– zainteresowanie jedzeniem, umiejętność trafienia rączką do ust

 

Chcesz wiedzieć, w jaki sposób dieta dziecka wpływa na to, jak wyglądają Wasze noce? Sprawdź szkolenie „Żywienie dziecka a sen".

Rytuał czytania przed snem – o czym warto pamiętać?

Rytuał czytania przed snem – o czym warto pamiętać?

Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Trefl

Gdybym miała – na bazie doświadczenia zawodowego – określić, co poza nocnymi pobudkami jest najtrudniejsze w okołonocnych zmaganiach, powiedziałabym, że wieczory. Kładzenie dzieci do łóżek, przypominające walkę z ośmiornicami. Maluchy z oczami na zapałkach, dzielnie walczące, żeby przypadkiem nie odpocząć. Prośby, groźby, przekupstwa, rezygnacja. Wielu młodych agentów biega do ostatniej chwili, gdy wyładują im się baterie. I wtedy zaczyna się życie…  no chyba, że sami po drodze padniemy, usypiając maluchy (znam takich, którzy potrafią zasnąć przed dzieckiem w jego łóżku ;)).

Ależ to irytujące! Przecież o 18 już słaniało się na nogach. Dlaczego toczy wojnę o 20, zamiast wreszcie się położyć, po co się złości, zamiast wyciszać?! To wydaje się pozbawione sensu, a w wieczornym zmęczeniu nie jest trudno pomyśleć po raz kolejny „on robi mi to na złość!”. Prawda leży jednak gdzieś indziej. Trywialne, ale dzieci są po prostu… dziećmi.

Fragmentem mózgu, który dojrzewa najwolniej, aż do wczesnej dorosłości (sic!), jest grzbietowo-boczna kora przedczołowa. Odpowiada ona za tworzenie planów, podejmowanie decyzji, orientację w czasie, elastyczność na zmiany oraz kontrolę impulsów i emocji. Jeśli kiedyś JAKIMŚ CUDEM spędziliście pół nocy na oglądaniu nowego sezonu serialu, choć dobrze zdawaliście sobie sprawę, że to nie jest dobry moment na bycie wrakiem kolejnego poranka – tak, to właśnie tamten fragment kory mózgowej sobie odpuścił. Łatwo o to po caaaałym dniu. Silna wola jest jak mięsień – męczy się w ciągu dnia. Dlatego rano szykujemy sobie zdrowe śniadanie, a wieczorem opychamy się chipsami, obiecując sobie, że ZACZNĘ OD JUTRA. I zaczynamy, dopóki silna wolna się nam nie wyczerpie (u mnie to często okolice 13.00).

Wracając do dzieci: nie powinno nas dziwić, że mimo chęci współpracy małoletniemu znacznie trudniej niż dorosłemu zarządzać swoim czasem, emocjami i zasobami energetycznymi. Nie możemy oczekiwać, że zaplanuje z uśmiechem na ustach rytuał wieczorny, z pieśnią na cześć matki na ustach, będąc niewzruszonym wobec pokus w stylu: „tata wrócił późno, pobawmy się”, „woda z wanny jest taka pyszna, będę ją pił aż braknie”, „te auta serio teraz mnie interesują najbardziej”, „nie zrobiłam jeszcze dziś 10 000 kroków, czuję przemożną potrzebę biegania nago po mieszkaniu o 21”.

Nie oznacza to, że czas zakopać się pod kołdrą, opłakując stracone kolejne kilkanaście lat życia. Kolejnym krokiem po uświadomieniu sobie, że dzieci mają niedojrzałe mózgi, jest pogodzenie się z tym, że to MY, dorośli jesteśmy ich zewnętrzną korą przedczołową. I powoli nauczymy je planowania, organizacji, orientacji w czasie i kontroli impulsów. Ba, możemy je nawet nauczyć, że posiadanie rytuału wieczornego jest jedną z najlepszych inwestycji w zapobieganie nie tylko zaburzeniom snu, ale i innym trudnościom w zakresie zdrowia psychicznego.

I teraz wchodzę JA, cała na biało i mówię: pouczmy Wasze dzieci razem. Z kolekcją książek, które współtworzyłam – Dobranoc, Trefliki na noc (Wydawnictwo Trefl).

Tak wchodzę, na bogato, z całą kolekcją!

O historii powstania tej kolekcji opowiadałam TUTAJ. W skrócie: kolekcja Dobranoc, Trefliki na noc została stworzona nie tylko, by pomóc Wam zamienić wieczór w czas dobrej zabawy ze szczęśliwym zakończeniem. Ma za zadanie wspierać Was w kształtowaniu zdrowych nawyków przedsennych oraz ułatwić tworzenie Waszym dzieciom pozytywnych skojarzeń z zasypianiem.

Kolekcję kupisz TUTAJ

Większość osób, która ma pierwszy kontakt z kolekcją, mówi „Rany, ileż ten rytuał ma części!”. Uspokajam: rytuał nie musi składać się z absolutnie wszystkich punktów. Można dowolnie żonglować liczbą i kolejnością czynności.

  1. Oglądanie bajki
  2. Porządkowanie zabawek
  3. Przygotowanie pokoju do snu
  4. Kolacja
  5. Kąpiel
  6. Mycie zębów
  7. Zakładanie piżamy
  8. Wieczorne wygibasy
  9. Czytanie książeczki
  10. Rozmowa
  11. Przytulanie
  12. Kołysanka
  13. Gaszenie światła
  14. Sen

Zachęcam jednak, żeby już niemal od niemowlęctwa próbować wplatać w wieczory papierowe książki. Dlaczego tak upieram się przy książkach? Bo to jeden z tych elementów rytuału, który nie wymaga od nas kontaktu z ekranami. Jeden z tych, który rozwija mnóstwo kompetencji i umacnia więź. Jeden z tych, które możemy wykonywać przy punktowym świetle, niezaburzającym produkcji melatoniny. Rytuały, ich długość i zawartość zmienia się z wiekiem, ale czytanie lub słuchanie książek przed snem może z nami zostać aż do śmierci.

O czym warto pamiętać, wprowadzając czytanie / słuchanie książek do rytuału wieczornego dziecka?
  • Możesz zacząć już od noworodka, ba, nawet jeszcze w ciąży, czytając do brzucha. Maluch to słyszy i pozna głos rodzica po porodzie.
  • Tak, to przenudne, ale wiele dzieci uwielbia czytanie w kółko tej samej książki. Trochę jak w Rejsie, najbardziej lubimy to, co już znamy. Słuchanie znanych już historii daje nam poczucie bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo umożliwia zaśnięcie. Win – win (poza spadkiem dopaminy w mózgu rodzica, który czyta daną pozycja po raz trzysta siedemdziesiąty drugi).

Książkę kupisz TUTAJ.

  • Trzylatek utrzymuje uwagę przeciętnie na max. 8 minut. Roczniak – o połowę krócej. Między – nomen omen – bajki należy włożyć te fantazje z czasów ciążowych, jak to dziecię lat półtora przytula się do nas, zastyga w ciszy, bezruchu i zachwycie, a my lecimy z 20-minutowym opisem przyrody z Nad Niemnem. Dlatego warto wybierać książki: a) krótkie; b) uwzględniające ruch (pokaż, dotknij, udawaj niedźwiedzia etc.). Niektórzy są w stanie skoncentrować się na słuchaniu, będąc w ruchu. Nie zniechęcajmy się! W kolekcji Dobranoc, Trefliki na noc wzięłyśmy to pod uwagę, i podrzuciłyśmy pomysły na zabawy uwzględniające ruch, stymulację zmysłu równowagi i czucia głębokiego.

Książkę kupisz TUTAJ.

  • Dzieci poniżej 18 miesięcy są najczęściej żywiej zainteresowane mamlaniem stron niż ich oglądaniem. I to nie znaczy, że nasza latorośl wyrośnie na analfabetę, niedoceniającego korzyści z czytelnictwa. Kontakt z książką, nawet krótki, nawet dosłownie organoleptyczny też tworzy podwalinę pod dobre nawyki. Pozwólcie dzieciom mamlać książki, a doczekacie chęci pooglądania, a potem poczytania ich.

Książkę kupisz TUTAJ.

  • Nie mam na ten temat badań, ale jestem przekonana, że dla wielu osób słuchanie historii w formie audiobooka jest znacznie bardziej wyciszającym zajęciem niż samodzielne czytanie dokładnie tej samej książki. Widzę tu jakieś podobieństwo do wmontowanej w nasze mózgi preferencji do słuchania opowieści wieczorami, przy ognisku, jeszcze z czasów sprzed druku.

Książkę z audiobookiem kupisz TUTAJ

  • Jeśli czytanie zupełnie Wam nie podchodzi, wybierzcie inne elementy rytuału – byle bez ekranów elektronicznych na minimum godzinę przed snem. A do książek wróćcie po kilku miesiącach. Czasem różnica w podejściu dziecka do wieczornej lektury jest przeogromna!

Gdybyście na Święta potrzebowali podpowiedzieć Mikołajowi, gdzie szukać mądrych, bliskościowych książek dla dzieci od 18 miesięcy do 7 lat, to dajcie mu namiar na Wydawnictwo Trefl i współtworzoną przeze mnie kolekcję Dobranoc, Trefliki na noc.

Nie mogę Wam obiecać, że już pierwszego wieczoru, przy pierwszym kontakcie z kolekcją Wasze dzieci zasną godzinę wcześniej niż zwykle. Inwestycja w rytuał wieczorny jest długoterminowa, ale o wysokiej stopie zwrotu. Żadna ze mnie doradczyni finansowa, ale na inwestowaniu w relacje, zdrowie i sen trochę się znam. Więc rekomenduję całym sercem.

Książki ze współtworzonej przeze mnie kolekcji Dobranoc, Trefliki na noc kupisz TUTAJ.

Wpis zawiera linki afiliacyjne – jeśli z nich skorzystasz, kupując produkty, nie zapłacisz więcej, a właściciel sklepu podzieli się ze mną drobną częścią swojego zysku. Będzie to dla mnie również znak, że ufasz moim rekomendacjom.

 

Daj mu butlę i kaszkę, to Ci pośpi?

Daj mu butlę i kaszkę, to Ci pośpi?

 

Podczas prowadzenia warsztatów czy webinarów pytam, jaki charakter ma większość porad rodziny i znajomych na temat trudności ze snem dziecka.

Myślę, że nie będzie przesadą, jeśli podsumuję, że jakieś 90% porad dotyczy… jedzenia. Zresztą wiele pytań, które ja sama otrzymuję od zaniepokojonych snem malucha rodziców, dotyczy karmień. I to się nie zmienia od lat.

Konia z rzędem temu, kto nigdy nie usłyszał, że skoro nie śpi jak trzeba, to:

  • Daj mu butlę (jeśli karmisz piersią);
  • Dodaj więcej proszku (jeśli karmisz mieszanką);
  • Daj mu mleko z kaszką w butli (właściwie jeśli karmisz czymkolwiek);
  • Za mało je w dzień;
  • Za dużo je wieczorem;
  • Twoje mleko jest za chude (i się nie najada);
  • Twoje mleko jest za tłuste (i boli brzuszek);
  • Twoje mleko mu nie wystarcza;
  • Powinnaś już wprowadzić kaszki;
  • Zrób na noc gęstą kaszę (ale taką, żeby łyżka stała);
  • Daj do usypiania kaszkę w butelce (i tak dalej, i tak dalej).

Zdecydowana większość osób, które nie zajmują się profesjonalnie snem małych dzieci, koncentruje się właśnie na głodzie jako głównej przyczynie pobudek dzieci.

I żeby nie było tutaj wątpliwości: oczywiście, że dziecko może się obudzić z powodu głodu. Czy warto nad tematem żywienia w kontekście snu się pochylić? Jasne, i to zarówno u niemowlaków, które piją tylko mleko, jak i u dwulatków, które jedzą wszystko. Sama pisałam o tym w tekstach na temat rozszerzania diety (klik!), związku śniadania ze snem (klik!) czy choćby w ebooku z produktami, które wpływają na sen dzieci (pobierz za darmo TUTAJ).

Ale trzeba też pamiętać, że nie każda pobudka dziecka jest związana z głodem. Istnieje kilkanaście różnych przyczyn pobudek i koncentrowanie się na myśleniu tylko o tej jednej, odwodzi nas od przyjrzenia się pozostałym ewentualnościom. W końcu my, dorośli, też się nieraz budzimy w nocy i nie zawsze łączymy to tylko z jedzeniem, prawda? Dlaczego więc odbieramy to dzieciom?

Czy nasze matki, babki i teściowe chcą dla nas źle? Ależ skąd. Tak im mówiono. Ba, same o tym czytały w profesjonalnych poradnikach dotyczących opieki nad niemowlętami. Kaszki w butli, soczki od 2 miesiąca życia, miksowana jarzynowa zagęszczana mąką przed snem były normą. Powtarzają to, co same usłyszały, bo wtedy poziom wiedzy o rozwoju dzieci był niższy.

Tylko co, jeśli dyrdymały o kaszkach powtarzają nie osoby, które ostatnio małe dziecko widziały w czasach PRLu i wcześniej, ale współczesne matki? Albo – zgrozo – specjaliści?

Gdybym miała pójść w hipotezy, dlaczego nadal utrzymuje się ten kult skupiania na głodzie i sytości w kontekście snu, powiedziałabym, że – mimo większej dostępności wiedzy – mentalnie jeszcze nie wyszliśmy z PRLu. Nadal nie wyzbyliśmy się myślenia o tym, że małe dzieci są niewiele trudniejsze w obsłudze niż kwiatki doniczkowe i jak się napiją, zjedzą i mają ciepło to przecież nie mogą mieć innych problemów. Życie psychiczne niemowląt? Nie żartujmy. Potrzeby emocjonalne? Jakie potrzeby? Najedzone, sucha pielucha, ubrane, to po co chce na ręce? Niestety, brak wiedzy, brak świadomości i filozofia „nie noś, bo przyzwyczaisz” trzyma się BARDZO mocno. Gdy dodajemy do tego pospieszanie dzieci w rozwoju i oczekiwanie, że szybko zaczną funkcjonować tak jak dorośli (znów wracamy do braku wiedzy o dziecięcym rozwoju), jesteśmy na prostej drodze do frustracji i niepotrzebnych (a czasem przemocowych) działań.

Nie opiekujemy się przewodami pokarmowymi. Opiekujemy się dziećmi – w całości. Maluchy nie zmieniają się o 20.00 tylko w żołądek i jelita. Dwulatkom po dobranocce nie wyłączają się mózgi. Przestańmy więc odmieniać przez wszystkie przypadki kolacje, mleka, butelki i kaszki, a zacznijmy patrzeć na emocje, stymulację, system rodzinny, wypoczynek mamy dziecka, higienę snu itd. Czasem myślę, że gdyby niemowlaki mogły mówić, to z pewnością wyraziłyby empatię wobec tych kobiet, które na każde swoje (zwykle bardziej asertywne czy intensywne emocjonalnie) zachowanie słyszą: „A co Ty, PMSa masz?”. Bo z tym naszym kulturowym skupieniem na głodzie i sytości (a ignorowaniu innych potrzeb) mogą się trochę tak czuć.

A co z tymi nocnymi kaszkami, butlami, zmianami mleka? Zachęcam, żeby porozmawiać z rodzicami nieco starszych dzieci. Zapytać, czy te babcine sposoby działają (spoiler: nie). Zrobić minisondę, u ilu dzieci karmionych piersią, które prawidłowo przybierały na wadze, przejście na butelkę poprawiło sen (spoiler: to dramatycznie rzadkie). Poradzić się jakiegokolwiek stomatologa, co z mlecznymi zębami robi podawanie kaszy butelką przed snem lub w nocy (spoiler: galopującą próchnicę wczesnodziecięcą). I popatrzeć szerzej: wzmocnić naturalne procesy związane ze snem (o tym pisałam tutaj), usunąć przeszkody i zaakceptować to, czego zmienić się nie da. W końcu dzieci są tylko dziećmi.

 

Potrzebujesz sprawdzonych informacji o powodach pobudek Twojego dziecka oraz poznać sposoby na zaopiekowanie się nimi? Sprawdź szkolenie „Dlaczego dzieci się budzą?”.

Późne chodzenie spać. Czym się różni senność od zmęczenia?

Późne chodzenie spać. Czym się różni senność od zmęczenia?

 

Wiem, że to może nie brzmieć intuicyjnie. W codziennym języku często traktujemy przymiotniki „senny” i „zmęczony” jak synonimy. Poradą, której chętnie udzieli Ci otoczenie, słysząc „Jestem zmęczona”, będzie „To połóż się wcześniej spać”. Problem możesz zauważyć, gdy – jako świeżo upieczony rodzic – zobaczysz, że Twoje dziecko wydaje się być baaardzo zmęczone, ale jednocześnie za nic w świecie nie chce (a może jednak nie jest w stanie?) zasnąć. Przecież to nie ma sensu!

Bez względu jednak na to, do czego się dotychczas przyzwyczaiłaś_eś, „bycie zmęczonym” i „bycie sennym” to nie jedno i to samo. Są to ZUPEŁNIE dwa różne, odrębne od siebie procesy sterowane przez ZUPEŁNIE różne neuroprzekaźniki.

Zacznijmy od zmęczenia

W każdej minucie, gdy nie śpisz, w Twoim mózgu odkłada się adenozyna. Jest to produkt przemiany materii. Adenozyna działa hamująco na nasz mózg. Sprawia, że zaczynamy odczuwać zmęczenie. Im dłużej nie śpisz, tym więcej w Twoim mózgu jest adenozyny i tym bardziej zmęczona_y się czujesz. Ilość adenozyny rośnie również np. w trakcie wysiłku fizycznego.

Mechanizm ten jest zwany homeostatyczną presją snu. Presja snu rośnie z każdą minutą niespania. Im mniejsze dziecko, tym szybciej narasta presja snu – gdy staje się wystarczająco silna, dziecko usypia na drzemkę.

Kawa i inne źródła kofeiny pozwalają usunąć uczucie zmęczenia, ale nie usuwają adenozyny. Blokują jej receptory w mózgu, czyli oszukują nasz mózg, że już było spane. Ale nie ze mną te numery, Bruner. Mózg jest cwany. Tworzy z czasem więcej receptorów, więc w pewnym momencie mimo dostarczania sobie coraz większych dawek, kofeiny jest zbyt mało, by zablokowała wszystkie nowe receptory i przestaje działać jak kiedyś. Pijesz kawę, a mimo to zasypiasz za kwadrans? To właśnie dlatego.

Adenozyna jest usuwana z mózgu, kiedy śpisz. Dzieje się tak dlatego, że w trakcie snu zwiększają się przestrzenie międzykomórkowe i płyn rdzeniowo-mózgowy może swobodniej przepływać, usuwając produkty przemiany materii. Układ za to odpowiedzialny nazywa się układem glimfatycznym – podobieństwo nazwy do układu limfatycznego, odpowiedzialnego m.in. za usuwanie szkodliwych substancji z całego ciała, nie jest przypadkowe.

Jeśli śpisz zbyt krótko, nie wszystko zostaje posprzątane i zaczniesz dzień z długiem w postaci nieusuniętej partii adenozyny z poprzedniego dnia. Jeśli dług jest naprawdę pokaźny, bo jesteś w deprywacji snu od wielu tygodni, hamującej aktywność mózgu adenozyny będzie bardzo dużo. Twoje ciało upomni się o sen bez względu na okoliczności, choćby zapadając w sen w trakcie prowadzenia auta z prędkością 130 km/h.

Czym jest senność?

W części mózgu zwanej jądrami nadskrzyżowaniowymi masz grupę komórek nazwanych centralnym zegarem. Centralny zegar to szef synchronizacji Twojego organizmu. Posiłkując się informacjami z Twoich genów oraz danymi uzyskiwanymi z Twoich oczu (=światło) oraz – w mniejszym stopniu – z innych części mózgu i ciała (= aktywność), zawiaduje tym, o której godzinie masz zasnąć i o której się obudzić. Mniejsze, zależne od centralnego, zegary zostały odkryte w jelitach, mięśniach, wątrobie, trzustce oraz tkance tłuszczowej.

Zegar centralny posługuje się dwoma hormonami – melatoniną i kortyzolem – by regulować proces zwany rytmem okołodobowym, czyli rytm snu i czuwania. Rytm działa niezależnie od substancji hamujących aktywność mózgu, czyli tych związanych ze zmęczeniem. Na wydzielanie melatoniny nie ma wpływu ilość adenozyny.

Zegar centralny dzięki działaniu melatoniny wieczorem otwiera Ci okienko na sen, a rano przy pomocy kortyzolu zamyka je, wypychając Twoje ciało w stan czuwania.

Pomyśl o czasach przed dziećmi: czy zdarzyło Ci się kiedyś  zakopać się w pilnej nauce lub pracy na prawie całą noc i mimo zmęczenia mieć później problem z zaśnięciem nad rankiem? O północy miałaś_eś wrażenie, że zaraz padniesz, ale jak skończyłaś_eś wreszcie o 4:30 to już „odechciało” Ci się spać? Jeśli tak, to na własnej skórze odczułaś_eś stymulujący wpływ zegara centralnego. Niestety, rytm okołodobowy ma totalnie gdzieś, że tej nocy w ogóle nie było spane i że ilość adenozyny w Twoim mózgu jest stanowczo zbyt wysoka, żeby poprawnie ułożyć zdanie w ojczystym języku. On, mocą kortyzolu, mówi Ci: „No hej, niedługo wstaje słoneczko, nie będziemy teraz iść spać!”.

Na czym polega problem?

Można więc być koszmarnie zmęczonym fizycznie, zestresowanym, pobudzonym emocjonalnie i mieć zerowy poziom energii, a jednocześnie mieć trudności z zaśnięciem. Królestwo za zsynchronizowanie mechanizmu presji snu i rytmu okołodobowego. Łatwe zasypianie wydarza się, gdy jest się wystarczająco zmęczonym i wystarczająco sennym (oraz wystarczająco zrelaksowanym) jednocześnie. Niestety, w niektórych rodzinach te procesy rozjeżdżają się znacząco, co generuje frustrujący zestaw: umordowani rodzice + zmęczony, marudny maluch, który nie chce zasnąć mimo późnej godziny.

 

Co zrobić z tym późnym chodzeniem spać?

Odpowiedź brzmi: to zależy (ach, ci psychologowie. I – ponoć – prawnicy).

Jeśli dziecko ma mniej niż 8 tygodni, ma prawo być totalnie rozsynchronizowane. Jego rytm dobowy jeszcze nie istnieje, z uwagi na skrajną niedojrzałość mózgu. Czekamy (i w międzyczasie pokazujemy mu, czym się różni dzień od nocy po tej stronie brzucha).

Jeśli wydaje Ci się, że „ten typ tak ma”, bo wstaje późno i chodzi spać późno – to najczęściej nie mówimy tu o braku synchronizacji, a o chronotypie. Gdy taka sytuacja jednocześnie nie generuje to problemów ze zdrowiem (bo dziecko i tak śpi dobowo tyle, ile potrzebuje – ile to jest, przeczytasz TUTAJ) albo nie utrudnia organizacji dnia (wstawanie do żłobka, przedszkola, szkoły) to NIE TRZEBA nic z tym zrobić. Nie wszystkim rodzicom przeszkadza dziecko, które nie kładzie się do łóżka przed 22.00. I to jest OK. O naukowych podstawach stwierdzenia „dzieci powinny chodzić spać o 19.00” pisałam niegdyś TUTAJ.

Jeśli jednak późnemu chodzeniu spać towarzyszy:

  • albo sporo stresu dziecka wieczorem – objawy rozsynchronizowania presji snu z rytmem dobowym,
  • albo mnóstwo konfliktów w rodzinie i jednocześnie trudności organizacyjne, niedosypianie dziecka rano, problemy ze zdrowiem spowodowane deprywacją snu

warto działać.

Od czego zacząć?

Dobrym pomysłem jest spisywanie dzienniczka dnia – pór snu, drzemek, posiłków stałych, ale też czasu na aktywność fizyczną. Zastanów się też:

  • jak wyglądają Wasze poranki – czy weekendy różnią się od dni roboczych?
  • czy macie rytuał wieczorny?
  • jak regulowany jest dostęp do mediów cyfrowych?
  • w jaki sposób bawicie się popołudniu?
  • jakie jest światło w łazience i sypialni (zerknij tutaj)?
  • czy nie wybudzacie dziecka niepotrzebnie, np na siusiu?

 

Masz dość wielogodzinnego usypiania dziecka? Mam dla Ciebie szkolenie „Rytuał wieczorny"!