Mamowskaz 003: Moja droga do Rodzicielstwa Bliskości

Mamowskaz 003: Moja droga do Rodzicielstwa Bliskości

Posłuchaj podcastu Mamowskaz
Chcesz posłuchać? Naciśnij na żółty trójkąt na odtwarzaczu powyżej 🙂

Chcesz poczytać? Transkrypcja poniżej.

Pobierz odcinek (mp3)

 

Posłuchaj podcastu Mamowskaz

Możesz posłuchać podcastu na stronie albo na Youtubie lub też przeczytać zamieszczoną transkrypcję.

Jeśli wybierzesz wideo, proszę, zasubskrybuj mój kanał na YouTube oraz zaznacz „dzwoneczek” – będziesz wówczas otrzymywać powiadomienie o wszystkich nowych materiałach.

Autorem muzyki do podcastu jest Rafał Odrobina.

Transkrypcja (do czytania)

[showhide type=”links” more_text=”Kliknij tu, żeby rozwinąć transkrypcję podcastu” less_text=”Ukryj transkrypcję”]

To jest trzeci odcinek podcastu MAMOWSKAZ: Magdalena Komsta o rozwoju małych dzieci. Dziś będzie bardziej prywatnie – opowiem o drodze, która doprowadziła mnie do Rodzicielstwa Bliskości. Zapraszam.

Witaj po dłuższej przerwie. Podcasty miały się ukazywać z żelazną konsekwencją co dwa tygodnie, ale – jak sama często mówię rodzicom – konsekwencja jest przereklamowana 😉 Uznałam, że nie warto przed urlopem nagrywać średniej jakości odcinka resztką sił i dałam sobie czas na odzyskanie energii. Jestem już po pierwszej turze wakacyjnych wyjazdów i wracam do regularnej działalności.

Dzisiaj chciałam opowiedzieć trochę o Rodzicielstwie Bliskości, czyli o nurcie, w którym jako psycholożka pracuję, ale także trochę opowiedzieć, jak wyglądała moja prywatna droga do niego.

Na pierwszym roku studiów musiałam napisać pracę roczną na dowolnie wybrany temat. Moje studia w ogóle były trochę inne niż tradycyjne, bo ja skończyłam Międzywydziałowe Indywidualne Studia Humanistyczne na Uniwersytecie Warszawskim. W dużym skrócie ta międzywydziałowość oznaczała, że mogłam jednocześnie uczyć się na kilku różnych kierunkach, miałam indywidualną opiekę naukową tutora z uczelni i dużo czasu na zdecydowanie się, w którym kierunku chcę iść i z czego napisać pracę licencjacką, a później magisterską.

Zaczęłam więc studiować pedagogikę oraz socjologię, z której po pół roku zrezygnowałam, a od drugiego roku rozpoczęłam jeszcze psychologię. Ponieważ moja opiekunka naukowa była psycholożką rozwojową, a ja byłam zafascynowana malutkimi dziećmi, które urodziły się u mnie w rodzinie, ustaliłyśmy, że praca roczna będzie dotyczyć rozwoju przywiązania we wczesnym dzieciństwie. W dużym skrócie: opisałam, jak to się dzieje, że malutkie dzieci nawiązują relację ze swoimi rodzicami lub opiekunami, od czego zależy kształt tej relacji, jak się w czasie zmieniały poglądy na temat pochodzenia związków emocjonalnych u niemowląt i małych dzieci i jaki to ma związek z dorosłym życiem człowieka. Tak naprawdę opisałam podstawy naukowe nurtu Rodzicielstwa Bliskości, o którym wówczas nie miałam zielonego pojęcia.Ta praca potem została wydrukowana w studenckim czasopiśmie naukowym i nadal można ją pobrać w internecie. Link podrzucam w notatkach do tego podcastu, czyli na stronie www.wymagajace.pl/003 jak numer tego odcinka. Nie uwierzysz, ale mimo że minęło tyle lat, dosłownie kilka tygodni temu dostałam mailowo pytanie o możliwość zacytowania mojej pracy w jakimś licencjacie, ba, sama przed chwilą wygooglowałam, że moja praca jest jako bibliografia obowiązkowa do jednego z przedmiotów na wydziale pedagogiki Uniwersytetu Zielonogórskiego 🙂

Później, w toku studiów, zafascynowałam się behawioryzmem i terapią poznawczo-behawioralną.  Ja jestem człowiekiem liczb i człowiekiem konkretu, więc koncentracja na widocznych objawach,  schematy, wzorce, ustalone reguły dotyczące terapii konkretnych zaburzeń bardzo do mnie trafiały. Cokolwiek by się o terapii poznawczo-behawioralnej nie mówiło, to ma ona najwyższą udokumentowaną skuteczność w leczeniu wielu zaburzeń psychicznych.

Zdaję sobie sprawę, że behawioryzm obrósł wieloma mitami i rodzice, którzy wychowują dzieci w ruchu Rodzicielstwa Bliskości czasem słyszą z różnych stron, że behawiorka to tresura i to jest kompletnie sprzeczne z szacunkiem wobec dziecka. Ja swego czasu napisałam na blogu tekst o 10 rzeczach, których – bez względu na Twój światopogląd wychowawczy – możesz się nauczyć od behawiorystów. Link do artykułu znajdziesz w notatkach.

Ale wracam do historii. Pracę magisterską z psychologii pisałam u profesor Katarzyny Schier, która jest praktykującą psychoanalityczką i zajmuje się psychosomatyką, czyli związkami między problemami zdrowotnymi a psychiką człowieka. Ja, jak już mówiłam, byłam nadal w mocnej fascynacji behawioryzmem i nurtem poznawczym, czego obecnie bardzo żałuję – bo podejrzewam, że gdybym była bardziej otwarta, to znacznie więcej mogłabym się od profesor Schier nauczyć w tym czasie.

Po ukończeniu studiów zrobiłam półroczny kurs terapii poznawczo-behawioralnej dzieci i młodzieży i zaczęłam pracę, konsultując nastolatków, rodziców z trudnościami wychowawczymi, prowadziłam też warsztaty dla kobiet. Wtedy chyba po raz pierwszy coś zaczęło mi zgrzytać, ponieważ reguły i schematy postępowań, które znałam, nie były dla mnie wystarczające. Miałam wrażenie, że ślizgam się gdzieś po powierzchni, nie docierając do sedna, że brakuje mi narzędzi do nawiązania bliższej relacji z dziećmi, które do mnie przychodzą i zrozumienia ich.

Kiedy zaszłam w ciążę, a niektóre moje koleżanki już miały malutkie dzieci, robotę zrobił algorytm Facebooka 😉 Otóż w propozycjach na Facebooku zaczęły mi się wyświetlać grupy, do których należały moje koleżanki z pedagogiki; była wśród nich grupa Rodzicielstwo Bliskości . Nie miałam pojęcia, co to oznacza, więc poszukałam tu i ówdzie i zamówiłam pierwszy poradnik Searsów pt. „Rodzicielstwo Bliskości” . Potem osadzoną w polskich realiach książkę Agnieszki Stein „Dziecko z bliska”  . Czytałam grupy na Facebooku. I wpadłam jak śliwka w kompot.

Historia zatoczyła koło. Wróciłam do tego, o czym czytałam na pierwszym roku studiów – o znaczeniu bliskiej i pełnej poczucia bezpieczeństwa relacji dla zdrowia psychicznego i fizycznego dziecka. O tym, że dotyk jest dla niemowlęcia równie ważny, jak pożywienie. Że pierwsze więzi z opiekunami mają związek z kolejnymi jego relacjami, w dorosłym życiu.

Pochłaniałam kolejne książki i szkolenia, pojechałam na konferencję do Łodzi, skończyłam kurs „Rodzicielstwo Bliskości dla profesjonalistów” u Agnieszki Stein. I tak to się dalej potoczyło.

Czym w ogóle jest Rodzicielstwo Bliskości? Ja mogę chyba powiedzieć o tym, czym jest dla mnie, bo nie ma jakiejś jednej jedynej słusznej definicji. W dużym skrócie chodzi o adekwatne odpowiadanie na potrzeby dziecka i poszanowanie jego indywidualności i granic. To jest taki nurt, w którym uznajemy, że dziecko rośnie i rozwija się poprzez bliską relację z drugim człowiekiem. Że to, co się dzieje między dorosłym a dzieckiem, więź pełna ufności, poczucia bezpieczeństwa, fizycznej bliskości, adekwatnego wrażliwego reagowania na komunikaty dziecka, jest podstawą do jego dobrego rozwoju. Kiedy myślę o RB, to myślę o podążaniu za dzieckiem, o towarzyszeniu mu w rozwoju zamiast przyspieszaniu go, czy wymuszaniu zmian, na które nie jest gotowe. I tak, jak behawioryzm koncentruje się na tym, co obserwowalne i jak to zmienić, tak Rodzicielstwo Bliskości raczej zastanawia się, co jest pod spodem, jakie potrzeby się za tym kryją, jak możemy poszukać wspólnie takiej strategii, która zaspokaja potrzebę dziecka i jest pełna szacunku, pozbawiona przemocy, a jednocześnie w zgodzie z moimi jako rodzica granicami fizycznymi i psychicznymi.

Kwestia granic jest odpowiedzią na pytanie, czym się różni RB od wychowania bezstresowego. Nie wydaje mi się, żeby coś takiego jak wychowanie bezstresowe w ogóle istniało. To jest jakiś mityczny twór, coś, czym się obśmiewa sytuacje, w której ludzie protestują przeciw celowemu wywoływaniu u dziecka trudnych emocji czy stosowaniu przemocy psychicznej. Taki straszak na tych, którzy nie chcą wchodzić w wydzielanie nagród i kar. W Rodzicielstwie Bliskości nie chodzi o to, żeby robić wszystko, żeby dziecko zawsze było zadowolone i uśmiechnięte. Tak się przecież nie da. Nie chodzi też o to, żeby dziecku na wszystko pozwalać. Ważna jest intencja i sposób komunikowania się. Czyli, czy zabraniam, bo to faktycznie niebezpieczna sytuacja albo dlatego, że to mnie boli, czy zabraniam, bo tak, żeby wiedziało, kto rządzi w domu.

Rodzicielstwo Bliskości jako nurt opieki nad dzieckiem czy filozofia, bo tak lubię o tym myśleć, czerpie przede wszystkim z teorii przywiązania, psychologii ewolucyjnej, wiedzy o sposobie funkcjonowania ludzkiego mózgu, psychologii międzykulturowej oraz komunikacji bez przemocy (NVC) .

Myślę, że dużym nieporozumieniem, z którym się czasem spotykam, jest utożsamianie Rodzicielstwa Bliskości wyłącznie z karmieniem piersią, chustonoszeniem i wspólnym spaniem. Czasem ludzie myślą, że jeśli nie karmią piersią, to nie są „RB”. Tymczasem sami Searsowie, którzy piszą o 7 filarach Rodzicielstwa Bliskości, podkreślają „tools not rules” – czyli to, co proponują, to są narzędzia, sposoby, ułatwiacze, a nie zasady, których trzeba przestrzegać. Karmienie piersią, będę już się trzymać tego przykładu, może ułatwiać nawiązanie bliskiej relacji z dzieckiem, ze względu na wpływ hormonów laktacyjnych na matkę oraz ilość dotyku, który zarówno mama, jak i dziecko, otrzymują wzajemnie. Ale absolutnie nie oznacza to, że bezpieczna więź między matką a niemowlakiem nie powstanie, jeśli mama karmi butelką, albo że więź jest lepsza lub gorsza, bo mama karmi tak czy inaczej.

Podobnie ma się rzecz z naturalnym porodem, noszeniem w chuście czy wspólnym spaniem. Akurat moja córka nie była noszona w chuście, choć dużo czasu spędzała na rękach albo przy piersi. A jeśli chodzi o wspólne spanie, to przez pierwszych kilka miesięcy spała w swoim łóżeczku, potem spała ze mną, potem znów sama, potem ze mną i teraz już od długiego czasu śpi sama. To, co jest ważne w Rodzicielstwie Bliskości, to wybieranie takich strategii, sposobów, które aktualnie odpowiadają rodzinie. Można karmić piersią i spać z dzieckiem, a być dalekim od Rodzicielstwa Bliskości, a można karmić butelką, spać dalej od dziecka i w ogóle nie używać chusty czy nosideł i żyć w tym nurcie całkowicie.

Jeśli wcześniej nie słyszałaś zbyt dużo o Rodzicielstwie Bliskości i chciałabyś poczytać trochę o tych narzędziach nawiązywania relacji, czyli o 7 filarach Rodzicielstwa Bliskości, to w notatkach do tego odcinka możesz pobrać plik ze streszczeniem właśnie 7 filarów Rodzicielstwa Bliskości z poradnika Searsów.

Tak naprawdę z tego, co właśnie powiedziałam, wynika odpowiedź na pytanie, które nierzadko ludzie mi zadają: moje dziecko ma cztery miesiące, rok, trzy lata, dopiero dowiedziałam się o Rodzicielstwie Bliskości, czy mogę zacząć je stosować, czy to nie za późno? Jeśli myślimy o Rodzicielstwie Bliskości jako o pewnej filozofii, a nie o narzędziach, to oczywiście, że nie za późno. Nigdy nie jest za późno, żeby mocniej postawić na budowanie zaufania w relacji z dzieckiem, nie jest za późno, by zmienić sposób komunikacji z dzieckiem, być uważniejszym w odczytywaniu jego potrzeb i reagowaniu na nie. Nigdy nie jest za późno, żeby zrezygnować z kar i nagród, bo ta rezygnacja ma też spore znaczenie dla podejścia bliskościowego – choć pewnie im dziecko jest starsze, tym więcej czasu zajmie nam odzyskiwanie jego zaufania w pewnych kwestiach. Myślę tu na przykład o nastolatku, któremu oddajemy odpowiedzialność za rzeczy, nad którymi dotychczas sprawowaliśmy kontrolę. Albo trzylatkowi, który był często odsyłany na karnego jeżyka za okazywanie trudnych emocji, a teraz chcielibyśmy, żeby razem z nami nauczył się je regulować i wyrażać. To wszystko da się zrobić, choć czasem potrzeba trochę więcej czasu.

Jeśli masz dziecko przedszkolne lub starsze, albo więcej niż jedno dziecko i gdzieś kołacze Ci się po głowie, że „to wszystko to piękna teoria, ale kiedy ma się kilkoro dzieci, to nie ma czasu tak tylko rozmawiać”, to polecam zacząć przygodę z RB od książki Małgosi Musiał „Dobra relacja” , bo nie tylko autorka jest mamą trójki dzieci i zna temat od podszewki, ale też jej książka jest pełna praktycznych narzędzi i konkretnych pomysłów.

Tak teraz pomyślałam, że jeśli interesuje Cię, gdzie można poczytać o Rodzicielstwie Bliskości, jakie książki z tej tematyki polecam w zależności od Twojego poziomu – nazwijmy to – zaawansowania i wieku dziecka, to daj, proszę, znać w komentarzu. Mogę przygotować osobny artykuł na ten temat, pokazać, jak poszczególne książki wyglądają w środku, bo niektóre są z podpowiedziami “co można zrobić, gdy moje dziecko robi coś-tam”, inne są bardziej do przemyśleń, a jeszcze inne z obszerną bibliografią, dla tych, których ten aspekt naukowy interesuje bardziej. Czekam więc na Twoje zdanie, czy taki wpis na blogu by się przydał. No, bo w wersji do słuchania to raczej się nie uda 😉

I na koniec jeszcze jedna refleksja: czy jest łatwo iść taką drogą? I tak, i nie.

Z jednej strony, nie wyobrażam sobie w tej chwili innego podejścia do opieki nad własnym dzieckiem, innych fundamentów niż te, na których obecnie się opieram.

Z drugiej, w ogóle bycie rodzicem jest strasznie trudne moim zdaniem. To, że jestem psycholożką, nie sprawia, że mam niekończące się zapasy energii fizycznej i psychicznej i że zawsze się zachowuję tak, jakbym chciała. Pewnie w niektórych kwestiach jest mi łatwiej, bo wiem, jak funkcjonuje mózg dziecka i dorosłego, jakie są normy rozwojowe, jestem może nieco bardziej świadoma swoich stanów psychicznych. Ale mimo to zdarza mi się pojechać automatem z tego, co sama zwykle słyszałam, jak byłam dzieckiem i kiedy to usłyszę, to zastanawiam się “jak ja mogłam to powiedzieć?”.

Kolejna trudna rzecz polega na tym, że efektów nie widać od razu. W przeciwieństwie do zastosowania szantażu, groźby, wymierzenia kary, której efekty w zachowaniu są widoczne od razu, bliskościowe podejście jest bardziej jak rolnictwo albo ogrodnictwo. Działasz, wkładasz wysiłek i czekasz. O różnicy, między tym, co działa doraźnie, a tym co wspiera długofalowo, pisała fajnie Anita Janeczek-Romanowska z bloga Być Bliżej.

Jeśli masz jakieś pytania dotyczące Rodzicielstwa Bliskości, chciałabyś, żebym jeszcze kiedyś rozwinęła jakiś wątek szerzej, to jestem otwarta na propozycje.

Na ten moment to już wszystko. Dziękuję Ci za wysłuchanie tego odcinka. Pamiętaj, że w notatkach czeka na Ciebie do pobrania 7 filarów Rodzicielstwa Bliskości według Searsów. Ach! I bardzo dziękuję za każdą ocenę w iTunes oraz łapkę w górę na Youtube’ie. Podziękowania dla Pauli za komentarz pod ostatnim odcinkiem! Każde słowo od Słuchaczek i Czytelniczek daje mi energię do dalszych działań. Pozdrawiam bardzo serdecznie i do usłyszenia już za dwa tygodnie!

[/showhide]

W tym odcinku usłyszysz:
  • Dlaczego zrobiłam przerwę w nagrywaniu podcastów?
  • Jak wyglądały moje studia?
  • Jak zajmowałam się Rodzicielstwem Bliskości, nie wiedząc, że to robię?
  • O mojej fascynacji terapią poznawczo-behawioralną
  • Co robiłam zaraz po ukończeniu studiów?
  • Jak trafiłam na pojęcie Rodzicielstwo Bliskości?
  • Czym dla mnie jest Rodzicielstwo Bliskości?
  • Czy można być bliskościowym rodzicem, nie stosując wszystkich filarów RB?
  • Czy może być za późno na Rodzicielstwo Bliskości?
  • Czy da się opiekować bliskościowo więcej niż jednym dzieckiem?
  • Czy łatwo iść drogą Rodzicielstwa Bliskości?

Kliknij prawym przyciskiem albo przytrzymaj, aby ściągnąć podcast jako plik MP3.

Strony i miejsca wymienione w podcaście

 

 

 

Gdzie jest dostępny podcast?

Kolejne odcinki podcastu będą się ukazywały co 2 tygodnie i można ich posłuchać w kilku miejscach:      

 

 

 

  Jeśli podoba Ci się podcast, proszę, oceń go w iTunes – usłyszy dzięki temu o nim więcej świadomych rodziców 🙂 Oceń podcast MAMOWSKAZ Dziękuję i do usłyszenia!

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Mamowskaz 002: Ranne ptaszki, nocne marki

Mamowskaz 002: Ranne ptaszki, nocne marki

Posłuchaj podcastu Mamowskaz
Chcesz posłuchać? Naciśnij na żółty trójkąt na odtwarzaczu powyżej 🙂

Pobierz odcinek (mp3)

Ten temat chodził mi po głowie już od dawna! Wielu rodziców pytało, czy to normalne, że małe dzieci tak bardzo wcześnie wstają, a potem nie sposób dobudzić je do szkoły, kiedy zaczynają podstawówkę. Albo czy można coś zrobić z totalnym brakiem wolnego wieczoru, jeśli nasz potomek czy potomkini udopobali sobie życie nocnego marka.

Pora więc na garść wiedzy o chronotypach:

Posłuchaj podcastu Mamowskaz

Możesz posłuchać podcastu na stronie albo na Youtubie lub też przeczytać zamieszczoną transkrypcję.

Jeśli wybierzesz wideo, proszę, zasubskrybuj mój kanał na YouTube oraz zaznacz „dzwoneczek” – będziesz wówczas otrzymywać powiadomienie o wszystkich nowych materiałach.
https://www.youtube.com/watch?v=DfewcSOeTAI

Autorem muzyki do podcastu jest Rafał Odrobina.

Transkrypcja (do czytania)

[showhide type=”links” more_text=”Kliknij tu, żeby rozwinąć transkrypcję podcastu” less_text=”Ukryj transkrypcję”]

To jest drugi odcinek podcastu MAMOWSKAZ – Magdalena Komsta o rozwoju małych dzieci. W tym odcinku przyjrzymy się rannym ptaszkom i nocnym markom, czyli opowiem trochę o chronotypach: czym są, jak zmieniają się w toku życia, po co ludzie różnią się chronotypami i czy można na nie wpłynąć. Zapraszam do słuchania.

Dzień dobry – witam Cię bardzo serdecznie już w drugim odcinku mojego podcastu. Na początku bardzo dziękuję wszystkim, którzy wysłuchali mojego podcastowego debiutu – otrzymałam wiele pozytywnych komentarzy i wiadomości, że odcinek o spaniu z dzieckiem był dla Was przydatny i ciekawy.

Dziękuję Basi za pozostawienie pięciogwiazdkowej recenzji w iTunes oraz Oldze za bardzo pozytywny komentarz w aplikacji Spreaker. Jeśli Ty też chciałabyś ocenić podcast to informacje o tym, jak to zrobić, znajdziesz w notatkach do tego odcinka na stronie www.wymagajace.pl/002/ – tak jak numer tego odcinka.

Jeśli słuchasz podcastu na bieżąco, zaraz po premierze, to zanim przejdę do meritum, chciałam Ci powiedzieć, że ruszyła sprzedaż V edycji mojego kursu online “Dbanie o dobre spanie niemowląt”. Jest to kurs dla rodziców dzieci od urodzenia do 12 miesiąca życia oraz osób spodziewających się dziecka. Powstał, ponieważ wiele osób, które nie może wziąć udziału w moich warsztatach, prosiło mnie o stworzenie wersji internetowej tego szkolenia. Kurs zawiera 13 filmów oraz dodatkowe checklisty, grafiki i artykuły na specjalnej platformie. Dostęp do kursu otrzymujesz na zawsze, możesz go oglądać, ile tylko razy zechcesz, kiedy chcesz i gdzie chcesz – byle byś miała dostęp do Internetu!

Sprzedaż kursu trwa do 12 lipca i z kodem MAMOWSKAZ otrzymasz 10% rabat. To taki mój ukłon w stronę słuchaczy podcastu (i czytających transkrypcję 😉 ). Link do kursu znajdziesz w notatkach do tego podcastu.

Dziś chciałam Ci po krótce opowiedzieć o chronotypach. Chronotypy to – w dużym skrócie – kategorie preferencji dotyczących aktywności i snu. Każdy z nas posiada w mózgu grupę komórek zawiadującą naszym zegarem biologicznym, czyli rytmem dobowym [1]. Niektórzy – gdyby mieli pełną dowolność – woleliby wcześnie wstawać, być najbardziej aktywni i produktywni rano, a wieczorem kłaść się spać wcześniej niż przeciętny człowiek. Inni do południa snują się bez energii, ale efektywnie pracują do późnych godzin nocnych.

Zwykle mówi się o rannych ptaszkach, czyli chronotypie porannym i nocnych markach, czyli chronotypie wieczornym i osobach które znajdują się gdzieś pomiędzy ekstremami [2]. Ale są eksperci z dziedziny snu, na przykład dr Michael Breus, którzy w swoich kwestionariuszach ujmują 4 chronotypy. Jeśli interesuje Cię, czy jesteś delfinem, niedźwiedziem, wilkiem czy lwem i w związku z tym, kiedy jest dobry czas na sen, seks, pracę twórczą czy ćwiczenia fizyczne, to polecam książkę “Potęga kiedy” – link do niej znajdziesz w notatkach do podcastu.

To, jaki Ty lub Twoje dziecko macie chronotyp, zależy przede wszystkim od Waszych genów [3] . I choć warunki środowiskowe – zwłaszcza światło i aktywność – mają wpływ na Twoją regulację snu i czuwania, to trzeba pamiętać, że dziedzictwo genetyczne gra tutaj przeważającą rolę.

Kiedy noworodek przychodzi na świat, jest kompletnie rozregulowany. Śpi i jest aktywny na zmianę, przez całą dobę. W momencie przecięcia pępowiny dziecko przestaje otrzymywać od mamy informacje hormonalne regulujące jego aktywność dobową, a jeszcze nie produkuje własnych. Rozróżnianie dnia od nocy rozpoczyna się u dzieci zwykle nie wcześniej niż w okolicach 8 tygodnia życia [4] . Dlatego wiele maluchów w pierwszych dwóch miesiącach zasypia “na noc” dopiero między 23.00 a 1.00 w nocy, mimo tego, że rodzice o 19 przygotowują im relaksującą kąpiel i prowadzą cały wieczorny rytuał. Bez obaw młoda mamo – to się zmieni 🙂

Najwcześniej po 9 tygodniu życia możemy zaobserwować, jaki chronotyp ma nasze maleństwo. Ale uwaga – nawet jeśli dziecko jest typem wyraźnie porannym, to będzie się to zmieniało z czasem. Jednym z objawów rozpoczęcia okresu dojrzewania jest zmiana chronotypu nastolatka na typowo wieczorny. Niektórzy naukowcy, zajmujący się rytmami biologicznymi, apelują, aby uwzględnić naturalne zmiany zegarów okołodobowych młodzieży w ustalaniu planów lekcji. W Anglii jedna ze szkół średnich, która przystąpiła do eksperymentu i przesunęła początek lekcji na godzinę 10.00, zauważyła wzrost wyników egzaminów o 19% [5]  . Tylko i wyłącznie na skutek dopasowania harmonogramu do biologicznych skłonności młodzieży!

W okolicach 25 roku życia chronotyp znów trochę się uporannia, a wraz ze starzeniem coraz bardziej przesuwa w kierunku porannego. Pewnie kojarzysz w swoim otoczeniu starszych ludzi, którzy o 5.00 są już umyci, ubrani, po śniadaniu i w rewelacyjnym humorze.

I pewnie można by się zastanawiać, po co właściwie się tak jako ludzie od siebie różnimy? Czy nie byłoby rozsądniej i wygodniej, gdyby wszystkim pasowało działać i spać w mniej więcej tych samych porach?

Otóż różnice chronotypowe mają znaczenie ewolucyjne. W 2017 roku zespół naukowców przeprowadził badanie w plemieniu Hadza w Tanzanii [6]  Wszyscy członkowie plemienia, będący w różnym wieku, otrzymali tzw. aktigrafy, czyli opaski na rękę rejestrujące momenty przebudzenia lub płytkiego snu w trakcie nocy. Okazało się, że w ciągu w sumie 20 nocy tylko przez 18 minut wszyscy członkowie plemienia spali. Jeszcze raz – bierzesz łącznie czas 20 nocy czyli prawie 10 000 minut i z tych 10 000 minut tylko w czasie 18 minut wszyscy spali jednocześnie. Przez pozostałe ponad 9 tysięcy zawsze ktoś albo jeszcze nie położył się spać, albo już zdążył wstać, albo właśnie się przebudził.

Cykliczna natura snu, przerywanego krótkimi wybudzeniami oraz zmienność chronotypowa chroniła nas, kiedy, jak Hadza, żyliśmy w społecznościach łowiecko-zbierackich i musieliśmy być w nocy czujni. Chodziło o to, żeby ktoś zawsze usłyszał ewentualne niebezpieczeństwo, na przykład drapieżniki. I ja tak sobie myślę, że młode matki, które czujnie śpią oraz wymagające dzieci, które są podatne na wybudzenia, mogły być bardzo cennymi członkami takich społeczności! Ale to mój wniosek, nie znajdziecie tego w artykule naukowym 😉

Przybij piątkę, jeśli Twój chronotyp jest inny od chronotypu Twojego dziecka. Też tak mam. Jestem typem wybitnie wieczornym, który najlepiej funkcjonuje intelektualnie i emocjonalnie po godzinie 20.00, kiedy moja córka już od godziny śpi. Ona natomiast jak ryba w wodzie czuje się już o 6.00, a kiedy była młodsza to nawet w okolicach 5.00 rano, kiedy ja nie mogłam rozkleić powiek. Nigdy nie zapomnę, jak w środku zimy nad ranem schodziłam z łóżka na podłogę z Młodą i zabawkami, zawijałam się na tej podłodze w kołdrę i drzemałam, zbierając siły na cały dzień. Teraz jest znacznie lepiej, ponieważ trzylatka, która budzi się o 6, sama bawi się i ogląda książki do czasu, aż rodzice dojdą do stanu używalności 😉

Takie rodzinne niedopasowanie chronotypów jest trudne i męczące, i nie będę Cię oszukiwać, że dużo łatwiej i skuteczniej to dorosły może dopasować się do dziecka, niż dziecko do dorosłego. W moim przypadku było to odsypianie z córką na drzemkach, nawet kosztem porządku w domu czy wymyślnych obiadów. Warto się naprawdę z tego rozgrzeszyć, jeśli ma się komfort bycia rodzicem jedynaka. Po drugie, stopniowo przesuwałam swoją porę rytuału wieczornego na coraz wcześniejszą. Kluczem jest tu unikanie elektronicznych ekranów, czyli komputera, telefonu, tabletu, telewizora na minimum godzinę przed zaśnięciem.

Jeśli Twoje dziecko, jak moja córka, wcześnie chodzi spać i wcześnie wstaje, warto zastanowić się nad dwoma rzeczami: czy okna w sypialni są całkowicie zaciemnione i maluch nie jest budzony przez wstające słońce? I po drugie: jak wygląda aktywność dziecka, zwłaszcza popołudniami i wieczorem?

A co jeśli sytuacja wygląda zgoła inaczej – dziecko snuje się po mieszkaniu do późnych godzin wieczornych?

Zacznijmy od tego, że twierdzenie, jakoby wszystkie dzieci powinny chodzić spać o 19.00, jest wyssane z palca. Jak już wiesz, my ludzie różnimy się chronotypami i spora grupa dzieci zwyczajnie nie jest jeszcze śpiąca o tej porze. Przeciętny trzylatek zasypia o 20:43! [7]  Jeśli więc zastanawiasz się, jak przestawić dziecko na wcześniejsze zasypianie, to warto zapytać samą siebie: dlaczego mi na tym zależy? Czy faktycznie nasza rodzina ma trudności organizacyjne w związku z tymi późnym zasypianiem, czy dziecko jest niewyspane, bo rano jest budzone na przykład do przedszkola, czy tylko ktoś nam ciągle miauczy nad uchem, że to skandal, że dzieci do 21.00 biegają po mieszkaniu? Czy jest możliwość, że dziecko kładzie się później, żeby na przykład pobyć jeszcze z tatą, który dopiero po 18:30 wraca z pracy? A może to, że odsypiacie wszyscy do 9.00 wszystkim domownikom po prostu odpowiada?

Jeśli straszono Cię, że hormon wzrostu jest wydzielany wyłącznie do północy i dzieci, które późno chodzą spać, będą miały z tego powodu różne zaburzenia, to odsyłam Cię do artykułu na moim blogu, w którym rozprawiam się z tym mitem. Bo to jest mit!

Trzeba też mieć realistyczne oczekiwania – potrzeby snu nie da się rozciągać w nieskończoność. Jeśli dziecko chodzi spać wcześniej, zwykle zaczyna też nieco wcześniej wstawać, bo zwyczajnie jest już wyspane. Byłoby cudownie, gdybyśmy kładli spać maluchy o 19, przesypiałyby całą noc bez pobudek, wstawały o 9 i miały jeszcze ze dwie półtoragodzinne drzemki w ciągu dnia. Tyle, że jak to policzymy to jest 17 godzin snu na dobę, czyli więcej niż norma dla niemowląt 😉 To se ne da, i tyle. Jeśli więc pora wstawania Twojego dziecka jest dla Ciebie odpowiednia, bo nie wyobrażasz sobie rozpoczynania dnia o 5:30, przemyśl raz jeszcze wszystkie “za” i “przeciw” planowanym zmianom.

Czasami to, co wygląda na bycie nocnym markiem, wynika na przykład z nieoptymalnego rytuału wieczornego, między innymi z nieodpowiedniego zarządzania światłem w jego czasie. Zwłaszcza, jeśli dziecko słania się na nogach i marudzi, ale ma problem z zaśnięciem. Wskazówki na ten temat znajdziesz w pliku do pobrania, który dla Ciebie przygotowałam – w notatkach do tego odcinka.

Pamiętaj też, że każda, nawet najkrótsza drzemka, zmniejsza presję snu. Jeśli trzylatek śpi dwie godziny w środku dnia, zwykle nie jest śpiący o tej samej porze, o której zasypia dziecko niedrzemkujące.

Poranki resetują nasz rytm dobowy. Dlatego w przypadku wieczornych chronotypów równie mocno co na wieczorach, koncentrujemy się na tym, jak wyglądają poranki. Wiemy z badań, że na przesunięcie chronotypu na bardziej poranny wpływa – uwaga, uwaga – to, co jemy na śniadanie. Wiem, że brzmi to nieintuicyjnie, ale Japończycy dowiedli w serii badań, że pokarmy bogate w tryptofan i witaminę B6 w połączeniu z ekspozycją na światło słoneczne, wiążą się nie tylko z wcześniejszym kładzeniem się spać i łatwiejszym porannym wstawaniem, ale i lepszą jakością snu [8, 9]

Jeśli interesuje Cię ten temat, to więcej informacji na temat śniadań znajdziesz w moim artykule na blogu, który podlinkuję w notatkach. Możesz też pobrać mojego darmowego ebooka dotyczącego związku diety ze snem. Są bowiem produkty, których spożywania nie zaleca się wieczorem właśnie dlatego, że utrudniają zasypianie.

W przypadku dorosłych ze skrajnie wieczornymi lub porannymi chronotypami, czasami stosuje się wsparcie farmakologiczne, ale bardzo rzadko korzysta się z niego w przypadku dzieci. Wyjątek stanowią dzieci z zaburzeniami rozwojowymi, na przykład ze spektrum autyzmu, w których wydzielanie hormonów i neuropeptydów regulujących sen i czuwanie bywa zaburzone.

Powoli zbliżam się do końca. Jeśli interesuje Cię temat układania strategii delikatnego przesuwania pór wstawania i kładzenia się dziecka, to zapraszam na kurs online “Dbanie o dobre spanie niemowląt”, w którym jeszcze szerzej to omawiam. Szczegóły znajdziesz w notatkach do tego podcastu.

Pamiętaj, że są tam też dodatkowe PDFy do pobrania, o których w międzyczasie wspominałam.

Dziękuję Ci za wysłuchanie tego odcinka i zapraszam na kolejny już za dwa tygodnie. Temat snu planuję odłożyć na chwilę na bok, a przybliżyć Ci nieco moją filozofię pracy i opieki nad moją córką, czyli Rodzicielstwo Bliskości. Daj znać, co myślisz o dzisiejszym odcinku, daj znać, czy masz jakieś pytania o Rodzicielstwo Bliskości, jeśli o nim słyszałaś i do usłyszenia niebawem, papa!

[/showhide]

W tym odcinku usłyszysz:
  • Podziękowania za recenzje podcastu
  • Informację o rozpoczęciu sprzedaży V edycji kursu „Dbanie o dobre spanie niemowląt”
  • Czym są chronotypy?
  • Jakie są rodzaje chronotypów?
  • Kiedy dzieci zaczynają rozróżniać dzień od nocy?
  • Jak zmieniają się chronotypy w cyklu życia?
  • Dlaczego ludzie różnią się chronotypami?
  • Jaki chronotyp mam ja, a jaki moja córka?
  • O której dzieci powinny chodzić spać?
  • Jak sobie poradzić z rannym ptaszkiem?
    Jak wpłynąć na nocnego marka?
  • Czy późna godzina zasypiania na pewno wynika z tego, że Twoje dziecko jest nocnym markiem?
  • Jak dieta oraz zarządzanie światłem wpływa na porę kładzenia się spać?

Kliknij prawym przyciskiem albo przytrzymaj, aby ściągnąć podcast jako plik MP3.

Strony i miejsca wymienione w podcaście:

 

Badania, o których opowiadam w odcinku:

 

 

 

 

 

 

 

 

Gdzie jest dostępny podcast? Kolejne odcinki podcastu będą się ukazywały co 2 tygodnie i można ich posłuchać w kilku miejscach:

 

 

Jeśli podoba Ci się podcast, proszę, oceń go w iTunes – usłyszy dzięki temu o nim więcej świadomych rodziców 🙂 Oceń podcast MAMOWSKAZ Dziękuję i do usłyszenia!

 

Masz dość słuchania sprzecznych rad dotyczących snu dzieci? Sprawdź szkolenie „Fakty i mity o śnie dziecka".

Mamowskaz 001: 5 mitów o spaniu z dzieckiem w jednym łóżku

Mamowskaz 001: 5 mitów o spaniu z dzieckiem w jednym łóżku

Chcesz poczytać? Zjedź niżej.

Posłuchaj podcastu Mamowskaz
Chcesz posłuchać? Naciśnij na żółty trójkąt na odtwarzaczu powyżej 🙂

Pobierz odcinek (mp3)

Z ogromną radością prezentuję pierwszy odcinek mojego podcastu Mamowskaz – czyli cyklicznej audycji do słuchania na temat rozwoju małych dzieci.

Od dziś co dwa tygodnie będą się ukazywać około półgodzinne odcinki, w których będę – jak zwykle w oparciu o naukowe źródła – dzielić się wiedzą o maluchach, tym razem nie tylko wymagających. W sam raz na spacer, przebieżkę, sprzątanie lub wieczorne usypianie malucha.

Na początek temat nadal kontrowersyjny. Przeczytałam w komentarzu na Facebooku, że „spanie z dzieckiem to nowa moda”. Owszem, całkiem nowa – ma jakieś 190 tysięcy lat, bo od tak dawna istnieje nasz gatunek. Mimo tego, że wspólne spanie jest naturalne, nadal pokutuje ogromna liczba mitów dotyczących spania z dzieckiem w jednym łóżku – z pięcioma najpopularniejszymi postanowiłam w pierwszym odcinku podcastu się zmierzyć:

Posłuchaj podcastu Mamowskaz

Możesz posłuchać podcastu na stronie albo na Youtubie lub też przeczytać zamieszczoną transkrypcję.

Jeśli wybierzesz wideo, proszę, zasubskrybuj mój kanał na YouTube oraz zaznacz „dzwoneczek” – będziesz wówczas otrzymywać powiadomienie o wszystkich nowych materiałach.

Autorem muzyki do podcastu jest Rafał Odrobina.

Transkrypcja (do czytania)

To jest pierwszy odcinek podcastu MAMOWSKAZ – Magdalena Komsta o rozwoju małych dzieci. W tym odcinku opowiem, kim jestem i skąd pomysł ten podcast oraz obalę 5 mitów dotyczących spania z dzieckiem w jednym łóżku. Zapraszam do słuchania.

Dzień dobry – witam Cię bardzo serdecznie w pierwszym odcinku mojego podcastu Mamowskaz. Nazywam się Magdalena Komsta i wspieram rodziców dzieci od urodzenia do trzeciego roku życia w towarzyszeniu im w rozwoju. Jestem z zawodu psycholożką, pedagożką, dyplomowaną promotorką karmienia piersią i doulą. Udzielam indywidualnych konsultacji online oraz w gabinecie, organizuję warsztaty oraz kursy online. Od 2016 roku prowadzę blog Wymagające.pl – blog o śnie, karmieniu i marudzeniu, dedykowany matkom i ojcom dzieci wymagających, czyli tzw. High Need Babies. Jeśli nie wiesz, kim są High Need Babies, zerknij koniecznie w notatki do tego odcinka, które znajdziesz na stronie www.wymagajace.pl/001 żeby przeczytać artykuł na ten temat.

W ogóle wszystkie linki do różnych miejsc w sieci, o których będę opowiadała w tym podcaście, dodatkowe informacje, znajdziesz właśnie w notatkach do odcinka – www.wymagajace.pl/001 – tak jak numer tego odcinka.

Już od dłuższego czasu zastanawiałam się nad poszerzeniem swojej działalności internetowej poza blog i kiedy spytałam najlepszą grupę na Facebooku – czyli moją grupę Wymagajace.pl – Magdalena Komsta grupa w duchu RB 😉 – o to, czy woleliby słuchać audycji czy oglądać wideo, ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że zdecydowanie w ankiecie zwyciężyły nagrania audio! Będziesz więc mogła posłuchać mnie, idąc na spacer z dzieckiem, jadąc samochodem, biegając, ćwicząc, sprzątając albo usypiając dziecko – wtedy to pewnie na słuchawkach. Kiedy prowadzę warsztaty na temat snu maluchów, sugeruję, żeby nie przeglądać  internetu na telefonie, kiedy usypia się wieczorem dziecko, ponieważ światło niebieskie emitowane z elektronicznych ekranów utrudnia zasypianie. Wtedy często pada pytanie “no to co robić?” Teraz już masz odpowiedź: słuchać mojego podcastu 😉

Okej, skoro już wiesz, kim jestem i skąd pomysł na ten podcast, pora na część merytoryczną.

Dziś chciałam odnieść się do 5 mitów dotyczących spania z dzieckiem w jednym łóżku. To jest z jednej strony temat stary jak świat, ponieważ od tysięcy lat nasz gatunek śpi ze swoim potomstwem w jednym łóżku, a z drugiej strony nadal – albo coraz bardziej – budzący kontrowersje w zachodniej kulturze. Wielu rodziców pyta mnie, czy spanie z dzieckiem jest w porządku, co na to psychologia rozwojowa, bo spotykają się z różnych stron z krytyką swoich decyzji albo sami nie są przekonani co do długofalowych skutków współspania.

Omówię więc pięć nieprawdziwych stwierdzeń, z którymi najczęściej się spotykam w internetowych dyskusjach, artykułach lub podczas warsztatów oraz które moje czytelniczki podpowiedziały mi w komenatarzach na Facebooku. Linki do badań, które będę przytaczać, znajdziesz w notatkach do tego odcinka.

Gotowa? Zaczynamy!

Mit numer 1 – Jak mu pozwolisz, będzie z Tobą spało do matury

(albo też Dziecko nie powinno spać z rodzicami, bo się przyzwyczai.)

Generalnie to prawda, że matka przyzwyczaja dziecko zarówno do wspólnego spania, jak i do noszenia. Tak, przyzwyczaja. W ciąży. Także to, co robimy po porodzie to raczej odzwyczajanie dziecka od całodobowego karmienia, noszenia i współspania, jakiego doświadczało przez ostatnie 9 miesięcy w brzuchu mamy.

A tak zupełnie serio: niektóre dzieci czują się bezpiecznie śpiąc samotnie w łóżeczku, natomiast bardzo wiele, wzorem innych ssaków, przez długi czas będzie potrzebowało fizycznej bliskości rodzica. Bliski kontakt między niemowlakiem a opiekunem, także w nocy, jest kluczowy ze względu na fizjologię. Współspanie skraca czas spędzony na nocnym płaczu, poprawia regulację temperatury, pracy serca i układu oddechowego malucha, reguluje poziomy hormonów i kształtowanie się połączeń między komórkami nerwowymi [1].

Wiele przedszkolaków jeszcze chce od czasu do czasu spać ze swoimi rodzicami – 40% czterolatków przynajmniej raz w tygodniu ląduje w łóżku z rodzicami [2]: sporo, prawda? Żeby zasnąć, trzeba czuć się bezpiecznie i to, że dzieciom bezpieczeństwo emocjonalne zapewnia rodzic, nie jest przecież niczym niewłaściwym. To nasza kultura wymyśliła, że przywiązywanie się do przedmiotów i poleganie w nocy na przytulance jest w porządku, a na żywym człowieku jest już nie ok. Raczej nie boimy się, że licealista pójdzie z tetrową pielusią na maturę, dlaczego więc miałby do studiów chcieć spać z rodzicami w jednym łóżku?

Bez względu na to, co robiliby rodzice, dzieci wyprowadzają się z ich łóżka prędzej lub później. Niemal wszystkie dzieci samodzielnie lub po delikatnej zachęcie decydują się na zmianę miejsca snu, zwłaszcza jeśli wiąże się ona z urządzeniem własnego pokoju według (zwykle mocno dyskusyjnego) gustu pociechy. Tak, jak dorastają do chodzenia, mówienia, odpieluchowania, tak samo dorastają do samotnego spania. W grę wchodzi jeszcze kultura – przykładowo w Japonii spanie w łóżku z rodzicami, a później z dziadkami jest uznawane za normalne i pożądane, i nikt nie robi z tego powodu specjalnego szumu.

Bywają okresy lepsze i gorsze w życiu dziecka, gdy wyprowadzkę dziecka z łóżka można próbować przeprowadzić. Więcej na ten temat pisałam w artykule “Kiedy wyprowadzić dziecko z łóżka rodziców?” – link do tekstu znajdziesz w notatkach do tego podcastu. Natomiast, jeśli wszystkim współspaczom odpowiada łóżko rodzinne, to dlaczego by nie? Śpijcie na zdrowie!

Mit numer 2 – Przez spanie z dzieckiem dochodzi do rozwodów

To, kto z kim i gdzie śpi jest w dużym stopniu kwestią kulturową. Można to popodglądać na historycznych filmach, w których małżonkowie z wyższych sfer mają osobne sypialnie i nikomu nie przychodzi do głowy, żeby mieli dzielić łoże przez całą noc, tylko dlatego że są parą.

Nie mam na ten temat badań, więc pozwól, że posłużę się wyłącznie dowodami anegdotycznymi, czyli informacjami zebranymi od moich kursantek, czytelniczek czy po prostu znajomych.

Rodzice, którzy w miarę się wysypiają, mają więcej empatii i energii na okazywanie sobie bliskości, także fizycznej. A do współżycia służy nie tylko noc i nie tylko łóżko w sypialni 😉

Wiem, że to dla niektórych bardzo dziwne, ale spora grupa ludzi lubi spać samotnie i wcale nie cierpi z powodu wyprowadzki na przysłowiową kanapę. Relacje między partnerami można budować na dziesiątki różnych sposobów, nawet jeśli sypia się w różnych łóżkach. Trudniej to robić, jeśli się nie sypia, bo na przykład mama karmiąca przez pół nocy krąży między fotelem do karmienia, łóżeczkiem dziecka a własnym łóżkiem. To zmęczenie, niewyspanie, brak wsparcia zabija intymność, a nie dziecko we wspólnym łóżku.

Jeśli rodzice mają skrajnie różne poglądy na temat współspania, to warto je poprzegadywać, bo czasem wiążą się z tym obawy lub mity, o których dziś opowiadam, czasem chodzi o niezaspokojone potrzeby którejś z osób w związku, a łóżko i kłótnie z tym związane to wierzchołek góry lodowej.

Mit numer 3 – Dziecko, które śpi z rodzicami, jest później niezaradne i niesamodzielne

Zanim posłużę się badaniami, to mała dygresja: jako społeczeństwo nastawione na indywidualizm bardzo gloryfikujemy niezależność i mamy duży problem z uznaniem tego, że dzieci stosunkowo długo są niesamodzielnie. I że dorośli też lepiej funkcjonują, gdy mają wokół innych ludzi, których w razie czego mogą poprosić o pomoc. My, ludzie, jesteśmy gatunkiem, który najdłużej potrzebuje wsparcia swoich rodziców, bo najpóźniej dojrzewa. Porównajmy sobie choćmy umiejętności ruchowe źrebaka i ludzkiego noworodka – to totalny kosmos.

Wielu osobom wydaje się, że jeśli będziemy wymuszali na dzieciach odseparowanie się od rodziców, zanim same będą na to gotowe, to robimy im przysługę. Niestety, to mylenie samodzielności z brakiem wyboru.

Samodzielność nie polega na tym, że zostaję samotnie w łóżku czy pokoju i po większym lub mniejszym proteście w końcu tam zasypiam. Taka sytuacja to po prostu brak wyboru. Samodzielność to inaczej autonomia, podjęcie decyzji, że ja chcę coś zrobić sama, że nie chcę teraz korzystać ze wsparcia. Że chcę zasypiać sama, spać sama w łóżeczku przez całą noc.

Agnieszka Stein kiedyś w wywiadzie powiedziała, że “możemy prosić o pomoc nie tylko dlatego, że jej potrzebujemy, ale też dlatego, że coś jest fajniej zrobić razem z kimś. Są takie rzeczy, które mogłabym zrobić sama, ale kiedy robię to razem z kimś, to obydwoje mamy z tego więcej przyjemności.” I trochę tak jest właśnie z zasypianiem. Znasz pewnie nawet dorosłe osoby, które kiedy ich mąż czy żona wyjadą, to mówią, że czują się nieswojo samotnie śpiąc w łóżku. A przecież są dorosłe i trudno byłoby powiedzieć, że są niesamodzielne!

A tak wracając do faktów: wiemy z badań, że niemowlęta współśpiące z rodzicami częściej nawiązują z nimi bezpieczną więź [3]. Oznacza to, że dzięki wspólnemu spaniu rośnie szansa, że relacja dziecka z rodzicami będzie pełna poczucia bezpieczeństwa i ono tę relację będzie przekładało na związki z innymi ludźmi w przyszłości. Po drugie, wbrew popularnym opiniom, badania wskazują, że przedszkolaki, które już od niemowlęctwa spały z rodzicami, jako dzieci są tak samo albo nawet bardziej samodzielne niż ich rówieśnicy śpiący samotnie [4]. Lepiej radzą sobie zarówno z samoobsługą typu samodzielne ubieranie się, jak i są odważniejsze w kontaktach społecznych. Co ciekawe, to właśnie matki śpiące ze swoimi dziećmi najmocniej wspierały rozwój autonomii dziecka. Wyposażenie dziecka w poczucie bezpieczeństwa, gdy jest ono malutkie, pomaga w jego rozwoju społecznym, gdy jest ono starsze.

Swoją drogą, to wydaje się naprawdę intuicyjne – we wszystkich plemionach tradycyjnych, prymitywnych, które żyją tak, jak kiedyś wszyscy ludzie na ziemi, dzieci są wychowywane w bardzo bliskim kontakcie – są całymi dniami noszone w chustach, są długo karmione piersią i śpią z matkami przez kilka lat. I mimo wszystko zanim jeszcze zostają nastolatkami potrafią zatroszczyć się o swoje pożywienie i schronienie, opiekują młodszymi członkami plemienia i to nasze zachodnie dzieci zostałyby przy nich ocenione jako kompletnie niezaradne życiowo.

Poza tym są też dowody na to, że dzieci śpiące z rodzicami mają wyższe kompetencje poznawcze [5], wyższą samoocenę i niższy poziom lęku [6], a w wieku nastoletnim rzadziej  cierpią na zaburzenia psychiczne [7].

No i powiedzmy sobie to wyraźnie, bo ten mit też się pojawia tu i ówdzie: spanie z dzieckiem w jednym łóżku nie przyczynia się do jego późniejszych zaburzeń seksualnych ani nie wpływa na jego orientację seksualną.

Nie ma dowodów na to, żeby spanie z mamą w jednym łóżku sprawiało, że chłopcy stają się gejami. Jeśli ktokolwiek twierdzi inaczej, poproś o dowody z badań (nie będzie ich miał).

Mit numer 4 – Spanie z dzieckiem jest niehigieniczne

Szczerze mówiąc, nie jest mi łatwo odnieść się do tego stwierdzenia, bo żadna z osób, które usłyszały że spanie z dzieckiem jest niehigieniczne, nie potrafiła przytoczyć argumentacji oponentów współspania.

Myślę, że warto tu powiedzieć o trzech rzeczach.

Po pierwsze, dzieci nie są sterylne i ich skóra, jelita czy górne drogi oddechowe od początku są zasiedlone różnymi mikroorganizmami. Ba, przez wiele lat myślano, że płód czyli dziecko w brzuchu przed porodem jest sterylne, ale teraz już wiemy, że to nieprawda, nawet w łożysku i wodach płodowych są już bakterie. Noworodek przy porodzie drogami natury jest zasiedlany florą bakteryjną z okolic odbytu matki – i jakkolwiek by to nie brzmiało, to bardzo dobrze. Bezpieczniejsze dla dziecka jest otrzymanie pożytecznych bakterii od matki niż patogennych bakterii szpitalnych.

Nieprawidłowy skład flory bakteryjnej niemowlęcia może zwiększać ryzyko chorób autoimmunologicznych, alergii, astmy, cukrzycy czy otyłości [8].

Eksperci zgadzają się co do tego, że jeśli chodzi o mikrobiom to im większa różnorodność, tym lepiej – i zdrowiej. Skoro tak nienachalnie higieniczne zwierzę jak pies zmniejsza ryzyko alergii i otyłości u niemowląt [9], to prawdopodobnie dodatkowe bakterie dostarczone przez rodziców przez sen nie mają negatywnego wpływu na dziecko. Tym bardziej, że ilość kontaktu fizycznego z noworodkiem czy niemowlakiem w ciągu dnia, zwłaszcza przy karmieniu piersią, jest ogromna i wszyscy rodzice, także nieśpiący z dzieckiem w jednym łóżku, wymieniają się z maluchem florą bakteryjną. Oczywiście nie zwalnia nas to z obowiązku zachowywania podstawowej higieny ciała, rąk po skorzystaniu z toalety, powrotu do domu i tak dalej.

Po drugie, jeśli śpicie z dzieckiem w jednym łóżku, to ze względu na higienę oraz zdrowie, zwłaszcza w rodzinach z alergiami, należy wymieniać kołdry i poduszki co 2 lata, a materac co 10 lat [10]. Czasem o tym nie myślimy, bo maleństwu kupuje się nowe łóżeczko i nowy materac, a rodzice śpią na wysłużonych łóżkach.

I po trzecie, ogromnie ważna rzecz, o której powiem więcej za chwilę, przy okazji piątego mitu. Jeśli rodzic pali papierosy, to spanie z dzieckiem w jednym łóżku rzeczywiście jest niehigieniczne. Co więcej, ono jest nie tylko niehigieniczne ale po prostu śmiertelnie niebezpieczne. Substancje smoliste, zawarte w papierosach, osadzają się na skórze, włosach, ubraniach palacza i są przez sen wydzielane w oddechu i poprzez skórę. I to dla niemowlaka jest ogromnym zagrożeniem. Palenie papierosów przez opiekuna jest uznawane za jeden z największych czynników ryzyka śmierci łóżeczkowej [11].

 

Mit numer 5 – Spanie z dzieckiem w jednym łóżku jest dla niego śmiertelnym niebezpieczeństwem

Kiedy ktoś podnosi ten argument, zawsze pytam: ile razy w ciągu ostatniego roku spadłeś w łóżka w nocy? Zwykle ani razu, nie tylko w ciągu roku, a nawet w ciągu kilkunastu lat. Dlaczego nie spadasz z łóżka przez sen? Przecież śpisz! Ano dlatego, że człowiek, nawet w fazie głębokiego snu, nie traci do końca kontaktu z rzeczywistością. Mózg także przez sen kontroluje pozycję, w której znajduje się ciało. Dlatego trzeźwy rodzic, nie będący pod wpływem alkoholu, narkotyków czy leków zmieniających świadomość, nie stanowi zagrożenia dla własnego dziecka.

I tu kilka uwag – spanie z dzieckiem jest bezpieczne, jeśli przestrzegamy podstawowych zasad [12]. Po analizie danych statystycznych, do których możecie zerknąć w notatkach, badacze dochodzą do wniosku, że jeśli trzymamy się kilku warunków, wspólne spanie z niemowlakiem nie zwiększa ryzyka śmierci łóżeczkowej. Ba, w przypadku mamy karmiącej piersią, karmienie dziecka na leżąco jest znacznie bezpieczniejsze niż na siedząco, gdy może zasnąć i upuścić dziecko.

Po pierwsze, to co mówiłam – rodzic musi być trzeźwy. Po drugie – absolutnie zabronione jest współspanie, jeśli którykolwiek z rodziców pali papierosy albo matka paliła je w ciąży. Po trzecie, trzeba dobrze przygotować miejsce do snu – materac powinien być twardy, a poduszki i kołdry powinny być poza zasięgiem dziecka. Zabezpiecz dziecko przd upadkiem lub zaklinowaniem się w jakichś szczelinach. Uwaga na przegrzewanie – maksymalna temperatura w sypialni to 20 stopni Celsjusza. Po czwarte, jeśli śpisz z więcej niż jednym dzieckiem, to nie powinny one leżeć obok siebie.

To tak w dużym skrócie – przygotowałam dla Ciebie specjalną infografikę podsumowującą podstawowe zasady bezpiecznego współspanie, którą możecie pobrać i przejrzeć albo pokazać partnerowi czy strwożonej babci. Link do pobrania tej grafiki z zasadami znajdziesz w notatkach do tego podcastu.

Jeszcze jeden drobiazg na koniec – śmierć łóżeczkowa wydarza się tylko w pierwszym roku życia. Po pierwszych urodzinach w zupełności nie ma się czego bać!

To tyle na dzisiaj – dziękuję Ci za wysłuchanie tego odcinka i zapraszam na kolejny już za dwa tygodnie. Do usłyszenia, papa!

[/showhide]

W tym odcinku usłyszysz:
  • Kim jestem?
  • Skąd pomysł na podcast?
  • Dlaczego słuchanie jest lepsze niż czytanie przy wieczornym usypianiu?
  • Czy matki przyzwyczajają dziecko do wspólnego spania?
  • Jakie są korzyści ze współspania?
  • Jak wiele przedszkolaków śpi z rodzicami?
  • Czy dzieci dorastają do wyprowadzenia się z łóżka rodziców?
  • Czy spanie z dzieckiem zabija związek między partnerami?
  • Czym jest samodzielność?
  • Jaki ma związek wspólne spanie z bezpieczną więzią?
  • Czy dzieci śpiące z rodzicami są mniej samodzielne?
  • Czy to wpływa na orientację seksualną dziecka?
  • Czy spanie z niemowlakiem jest niehigieniczne?
  • Jak często zmieniać kołdry, poduszki i materac?
  • Czy spanie z niemowlakiem zwiększa ryzyko śmierci łóżeczkowej?
  • Jakich zasad należy przestrzegać?
  • Kiedy można przestać się obawiać śmierci łóżeczkowej?

Kliknij prawym przyciskiem albo przytrzymaj, aby ściągnąć podcast jako plik MP3.

Strony i miejsca wymienione w podcaście:

Badania, o których opowiadam w odcinku:
Gdzie jest dostępny podcast?

Kolejne odcinki podcastu będą się ukazywały co 2 tygodnie i można ich posłuchać w kilku miejscach:

Jeśli podoba Ci się podcast, proszę, oceń go w iTunes – usłyszy dzięki temu o nim więcej świadomych rodziców 🙂

Oceń podcast MAMOWSKAZ

Dziękuję i do usłyszenia!

 

Potrzebujesz informacji o bezpiecznym współspaniu? Sprawdź szkolenie „Spanie z dzieckiem"!