Dlaczego żadna z diet, które stosowałaś, nie zmieniła Twojego życia?

Dlaczego żadna z diet, które stosowałaś, nie zmieniła Twojego życia?

 

Poniższy wpis powstał na podstawie mojej rozmowy z Magdaleną Hajkiewicz-Mielniczuk – dietetyczką i psychodietetyczką, a od października 2022 także ekspertką mojego Klubu Parentflix.pl!

 

 

Trudno oprzeć się wrażeniu, że wszyscy wokół Ciebie są na diecie. Marek przeszedł na keto, Gosia je wyłącznie warzywa według postu pewnej doktor, a Justyna wiecznie się odchudza. W końcu sama ulegasz modzie i postanawiasz spróbować, ale… jesteś zawiedziona efektem. Często dieta okazuje się zbyt restrykcyjna, a Ty wieczorami kończysz z ręką w chipsach Nie dość, że dopada Cię poczucie winy, to jeszcze nie możesz przestać myśleć o zakazanych produktach. W efekcie Twoja relacja z jedzeniem tylko się psuje. Znasz to? Dlaczego tak się dzieje? Co robisz nie tak?

 

 

Problem niedopasowanych dżinsów

Wyobraź sobie, że idziesz do sklepu po dżinsy. Manekin z wystawy jest ubrany w najmodniejsze w tym sezonie spodnie z szerokimi nogawkami. Podobają Ci się. Postanawiasz je przymierzyć, ale okazuje się, że ani się sobie w nich nie podobasz, ani nie jest Ci w nich wygodnie. Po kilku czy kilkunastu próbach wyłaniasz fason, który naprawdę Ci odpowiada. Jest zupełnie inny niż ten na manekinie, ale wiesz, że to dobry wybór.

Czy z taką samą uważnością przyglądasz się swoim potrzebom żywieniowym? A może zmuszasz się do diet, które kompletnie do Ciebie nie pasują, ale są modne? Czy po takich próbach zaczynasz myśleć, że to z Tobą jest coś nie tak?

Bardzo często poświęcamy więcej czasu i uwagi na dopasowanie dżinsów niż odpowiedniego dla siebie sposobu odżywiania się. A ma to przecież znacznie większy wpływ na Twoje zdrowie i życie niż kolejna para spodni.

 

 

Jedzenie dopasowane do Twoich potrzeb

Zanim zaczniesz zmieniać swój sposób żywienia, zadaj sobie kilka podstawowych pytań: 

  • Co lubisz jeść? 
  • Po czym się dobrze czujesz? 
  • Przy jakiej liczbie posiłków dziennie najlepiej funkcjonujesz? 
  • O jakiej porze lubisz jeść śniadanie czy kolację?
  • Rano wolisz posiłki na słodko czy może na słono?

Pamiętaj, że nieznany autor artykułu „Niesamowite! Ten jeden składnik sprawi, że schudniesz 30 kg w tydzień!” (pomijając jego wątpliwy autorytet) nie wie absolutnie nic o Twoich indywidualnych potrzebach i preferencjach. Nie zna ich też dietetyczny guru z Instagrama, którego standardy są tak wygórowane, że złamiesz się maksymalnie po dwóch dniach prób spełniania jego zaleceń. A powiedzmy sobie szczerze: dieta, której nienawidzisz, nie stanie się Twoim nowym sposobem odżywiania na całe życie.

 

Psychodietetyka – z czym to się je?

Poznanie własnych potrzeb naprowadza nas na kolejny trop: szukanie przyczyn szkodliwych dla Ciebie nawyków. Dlaczego podjadasz? Skąd ta czekolada i chipsy wieczorami? Może próbujesz nagrodzić się za ciężki dzień? Może jest Ci smutno, a jedzenie jest jedynym znanym Ci z domu rodzinnego sposobem na pocieszenie? Może piłaś sporo kofeiny, która hamuje apetyt, więc ciało wieczorem upomina się o zaległe kalorie? A może nie miałaś czasu na zbilansowany posiłek i najzwyczajniej w świecie zgłodniałaś? Zamiast skupiać się na objawach, bezrefleksyjnie wprowadzając zakaz jedzenia słodyczy do końca życia, zastanów się, skąd bierze się dane zachowanie i pracuj nad nim. W tym właśnie może Ci pomóc praca z psychodietetykiem. 

W podejściu psychodietetycznym nie ma podziału na czas diety i czas bez diety (kiedy to wracasz do starych, niesłużacych Ci przyzwyczajeń). Zamiast tego stopniowo, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu poprawiasz swoje nawyki żywieniowe – oczywiście w zgodzie z indywidualnymi potrzebami. A spadek masy ciała są tylko (albo aż!) skutkiem ubocznym tych przemian.

 

 

Psychodietetyczna ścieżka dla mam

Brzmi dobrze? Tylko jak się za to zabrać w praktyce? I jak znaleźć czas na odnajdywanie własnej żywieniowej drogi, gdy cały dzień biega się z wózkiem albo leży z karmionym non stop dzieckiem? Tu z pomocą przychodzi Parentflix i nowa ścieżka „Psychodietetyka dla mam – jak uwolnić się od diet i uporządkować swoją relację z jedzeniem?” autorstwa Magdaleny Hajkiewicz. Ekspertka poprowadzi Cię za rękę i pozwoli odkryć sposób żywienia, który jest optymalny dla Ciebie. Dzięki informacjom i praktycznym ćwiczeniom, dopasujesz zalecenia dotyczące zdrowego odżywiania do własnej sytuacji i odzyskasz dobrą relację z jedzeniem. Zaakceptujesz siebie i poczujesz wolność. Wreszcie uda Ci się lepiej odżywiać!

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Czy moje dziecko ma problemy sensoryczne?

Czy moje dziecko ma problemy sensoryczne?

O napisanie tego artykułu poprosiłam Aleksandrę Charęzińską – pedagożkę specjalną, terapeutkę integracji sensorycznej, specjalistkę diagnozy i terapii pedagogicznej, trenerkę metod relaksacyjnych, instruktorkę Masażu Shantala i wykładowczynię akademicką, a już od października także nową ekspertkę Parentflixa! Gorąco zapraszam do lektury.

Czy to zaburzenia SI?

Jednym z najczęstszych pytań, które dostaję od rodziców jako terapeutka integracji sensorycznej, jest pytanie o objawy zaburzeń SI (aktualna nazwa to zaburzenia przetwarzania sensorycznego, ang. sensory processing disorder, SPD). Zwykle po tym dopytują jeszcze o to, czy jeśli dziecko… (tutaj można sobie wstawić różne zachowania), to może mieć zaburzenia sensoryczne? 

I co wtedy odpowiadam…? Moja najczęstsza odpowiedź w takiej sytuacji brzmi: może, ale nie musi. Dlaczego?

Po pierwsze, nie diagnozuje się SPD po jednym czy dwóch objawach. Potrzebna jest wieloetapowa ocena procesów integracji sensorycznej. 

Po drugie, na SPD (potocznie nazywane zaburzeniami integracji sensorycznej) składa się wiele rodzajów różnych nieprawidłowości, które mogą występować w przeróżnych kompilacjach. U każdego człowieka trudności mogą wyglądać trochę inaczej, nie znajdziemy dwóch identycznych „przypadków”. 

Po trzecie, objawy ewoluują wraz z wiekiem, stopniem rozwoju oraz środowiskiem w jakim dziecko przebywa. Wystarczy, że dziecko trafi do niesprzyjającego otoczenia (może nim być np. 25-osobowa klasa w szkole), a jego objawy znacznie się nasilą.

Po czwarte, część objawów występujących w SPD to objawy niespecyficzne. Oznacza to, że nie występują jedynie u dzieci z trudnościami SI, ale pojawiają się także w innych zaburzeniach rozwojowych czy jednostkach chorobowych. 

Objawów trudności o podłożu sensorycznym jest bardzo dużo, ja zwykle wymieniam kilkanaście najczęstszych, które powinny zwrócić uwagę każdego rodzica i opiekuna – zwłaszcza jeśli występują jednocześnie. Nazywam je czerwonymi lampkami w rozwoju sensomotorycznym. W tym artykule opiszę dwa z nich.

Pobrudziłem się!

Jednym z takich objawów jest nadmierna reakcja na brudzące, lepkie i mokre faktury. Klasyk mawiał, że „brudne dziecko to szczęśliwe dziecko” i faktycznie tak jest, ale nie w przypadku dzieci nadwrażliwych czy nadreaktywnych na bodźce dotykowe (czucia powierzchniowego). One po prostu tego nie lubią. Negatywną reakcję na pobrudzenie się możemy zauważyć już u niemowląt, które bardzo źle znoszą zabiegi higieniczne (np. smarowanie ciała kremem), pobrudzenie buzi jedzeniem czy nawet najmniejszą plamkę na ubranku. Widzimy to też w momencie rozszerzania diety, gdy maluch odmawia dotykania jedzenia rączkami i unika tych bardziej brudzących i mokrych faktur. Kolejnym etapem może być niechęć do zabaw w piasku, błocie, ciastolinie i innych masach sensorycznych, a także bardzo częste (zbyt częste 😉) mycie rąk przez dziecko. Taka sytuacja powinna wzbudzić naszą czujność. 

Konsultowałam półtoraroczną dziewczynkę, która siadała do posiłku tylko wtedy, gdy miała przygotowane obok siebie dwa rodzaje chusteczek (mokre i suche). Potrzebne jej były do wycierania rąk i buzi w przypadku pobrudzenia się jedzeniem. Stworzyła z tego przygotowania do posiłku swoisty rytuał. Dopóki nie było chusteczek, dziewczynka nie była w stanie nic zjeść. 

Innym przypadkiem był roczniak, który odmawiał dotykania jedzenia rączkami. W czasie posiłków albo był karmiony przez rodziców, którzy wkładali mu jedzenie do ust, albo sam próbował to robić, ale tylko wtedy, gdy kąski były nabite na widelec. Problem dotyczył nie tylko faktur warzyw czy owoców, ale nawet produktów suchych, jak kawałki pieczywa czy biszkopty. 

Ale to śmierdzi!

Innym, bardzo czytelnym objawem jest nadmierna negatywna reakcja na zapachy, w skrajnych przypadkach nawet w postaci odruchu wymiotnego. I oczywiście nie mam tu na myśli takiej reakcji na bardzo brzydkie zapachy, ale takie które wydają się neutralne lub wręcz przyjemne. Jeśli dziecko reaguje w ten sposób, to warto przyjrzeć się jego procesom integracji sensorycznej. Czy jego rozregulowany układ nerwowy nie daje o sobie znać także na innych płaszczyznach?

Kilkuletni chłopiec reagował odruchem wymiotnym na zapachy lodówkowe (można porównać to do przypadłości niektórych kobiet w pierwszym trymestrze ciąży). Nie był w stanie zjeść śniadania ze swoją rodziną przy wspólnym stole, dopóki leżały na nim produkty spożywcze: masło, ser czy wędlina. Mówił, że wszystko mu śmierdzi. Siadał dopiero w momencie, gdy sprzątnięto ze stołu. Nie muszę chyba tłumaczyć, że tych produktów nie był w stanie zjeść, więc jego śniadanie kończyło się zjedzeniem suchej bułki popitej kakao. 

Spotkałam też dziewczynkę, która bardzo negatywnie reagowała na nutę wanilii w perfumach, balsamach i innych kosmetykach. Jej reakcja była na tyle silna i nagła, że torsje potrafiły się pojawić w kilka sekund od kontaktu z zapachem. Sytuacja była o tyle trudna, że zdarzała się także w kontakcie z innymi osobami używającymi tego rodzaju kosmetyków, np. w komunikacji miejskiej, kościele czy kinie. 

Zanim rozpoczniesz diagnozę SI

Oczywiście sygnałów alarmowych może być znacznie więcej. Wymieniłam dwa z nich, które są dość czytelne i łatwe w zaobserwowaniu w życiu codziennym. Pamiętajmy, że pierwszym krokiem powinno być zawsze wykluczenie przyczyn medycznych, rozwojowych i rodzinnych powyższych zachowań dziecka. 

W ujęciu medycznym nadmierna reakcja na bodźce nazywana jest hiperestezją (potocznie – przeczulicą). Może dotyczyć różnorodnych bodźców sensorycznych w izolacji lub konfiguracjach. Charakterystyczne dla hiperestezji jest nadmierne reagowanie na bodźce, które wcześniej nie powodowały żadnych nieprzyjemnych doznań oraz są „normalnie” odbierane przez inne osoby. 

W przypadku zaburzeń przetwarzania sensorycznego nadmierne reakcje występują natomiast stale, choć z różnym nasileniem, i obserwujemy już na wczesnym etapie rozwoju dziecka. Bardzo ważny jest fakt, że przeczulica dosyć często bywa objawem innych schorzeń, np. półpaśca, cukrzycy, stwardnienia rozsianego, migreny czy nawet uszkodzenia tkanek układu nerwowego. Dlatego bardzo ważne jest wykluczenie podłoża medycznego nadreaktywności na bodźce, zanim rozpoczniemy diagnostykę SPD.

 

A już w październiku w Parenflixie rozpoczynamy nową ścieżkę wiedzową: „Integracja sensoryczna – jak wykorzystać wiedzę o zmysłach do wspierania rozwoju i rozwiązywania trudności?”. Jej autorką jest właśnie Ola Charęzińska. Dołączysz?

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Infekcje w ciąży niebezpieczne dla dziecka

Infekcje w ciąży niebezpieczne dla dziecka

 

Oto pierwszy z artykułów dotyczący bezpieczeństwa w ciąży. Zostały one przygotowane przez dr n. med. Kacpra Toczyłowskiego – pediatrę w trakcie specjalizacji z chorób zakaźnych i eksperta Parentflixa.

 

Z poniższego wpisu dowiesz się, które infekcje mogą okazać się szczególnie niebezpieczne w czasie ciąży – zarówno dla mamy, jak i dla dziecka.  

 

Dlaczego w ciąży musisz być ostrożniejsza?

Ciąża jest wyjątkowym okresem w życiu kobiety, kiedy jej układ odpornościowy funkcjonuje trochę inaczej, tolerując i chroniąc rozwijające się dziecko. Ta szczególna sytuacja powoduje, że niektóre zakażenia mogą być niebezpieczne dla ciężarnej kobiety. Najlepszym przykładem jest grypa i COVID-19, które u ciężarnych przebiegają znacznie poważniej. Infekcje mogą także spowodować szkody w organizmie dziecka, zwłaszcza jeśli do nich doszło na początku ciąży, w pierwszym trymestrze. W tym czasie zachodzi najbardziej intensywny rozwój nowego organizmu i kształtują się jego wszystkie narządy wewnętrzne. Procesy organogenezy, czyli powstawania narządów, mogą zostać zaburzone przez drobnoustroje, które przedostały się z mamy na jej dziecko. Mówimy wtedy o zakażeniu wrodzonym. Na szczęście nie w każdej sytuacji zakażenia wrodzonego dochodzi do rozwoju choroby wrodzonej i wystąpienia objawów. Znaczna część infekcji płodu z okresu ciąży pozostaje zupełnie bezobjawowa. 

 

Najważniejsze patogeny

Do najważniejszych drobnoustrojów istotnych z punktu widzenia zdrowia kobiety w okresie ciąży i jej dziecka należą wirus HIV, wirus cytomegalii, wirus zapalenia wątroby typu B, wirus różyczki, ospy wietrznej, pierwotniak Toxoplasma gondii, a także niektóre bakterie, jak Listeria monocytogenes

 

HIV

Większość osób zakażonych ludzkim wirusem niedoboru odporności (HIV) nie ma żadnych objawów. We krwi ciężarnej, która nie wie o swoim zakażeniu lub nie jest właściwie leczona, może znajdować się bardzo dużo kopii wirusa, a to bezpośrednio przekłada się na ryzyko zakażenia dziecka. Do zakażenia dziecka dochodzi głównie w trakcie porodu, niezależnie od jego rodzaju, oraz podczas karmienia piersią. Po porodzie zakażenie HIV u dziecka postępuje bardzo szybko. Objawy infekcji pojawiają się wcześnie, zupełnie inaczej niż u dorosłych, którzy mogą nie wiedzieć o zakażeniu przez kilkanaście lat. Większość nieleczonych dzieci umiera w ciągu zaledwie dwóch lat. Kluczowe jest więc wczesne wykrycie i leczenie zakażenia ciężarnej i jej dziecka. Dlatego każda ciężarna kobieta w Polsce jest badana w kierunku zakażenia HIV. Test ten powinien być wykonany na początku ciąży. W przypadku wyniku ujemnego, obowiązuje powtórzenie badania co najmniej jeden raz w trzecim trymestrze. Kobieta zakażona HIV oraz jej dziecko otrzymują leki przeciwwirusowe, które znacznie zmniejszają szansę zakażenia dziecka (nawet do zera, jeśli zakażenie wykryto wcześnie). 

 

CMV

Większość zakażeń wirusem cytomegalii (CMV) przebiega bezobjawowo, część objawia się jako katar i zapalenie gardła, a u niektórych osób jako zapalenie węzłów chłonnych lub wątroby. Najbardziej narażone są osoby z ciężkimi niedoborami odporności i po przeszczepach narządów. Po zakażeniu, wirus CMV, uśpiony, pozostaje w naszym organizmie na zawsze. Od czasu do czasu CMV „budzi się”, pojawia w naszej ślinie, moczu, wydzielinie z pochwy lub nasieniu i przenosi na inne osoby. Dzięki tym właściwościom wirus CMV jest niezwykle rozpowszechniony w społeczeństwie. Szansa, że jesteśmy zakażeni, rośnie z wiekiem. Szacunkowo, co druga osoba w wieku 40 lat jest już zakażona CMV. 

Zakażenie CMV w ciąży może być niebezpieczne dla płodu. Wirus cytomegalii jest najczęstszą przyczyną zakażeń wrodzonych oraz główną niegenetyczną przyczyną niedosłuchu. Do zakażenia płodu może dojść wskutek zakażenia ciężarnej pierwszy raz w jej życiu lub wskutek reaktywacji zakażenia sprzed ciąży. Jeżeli ciężarna została zakażona CMV przed ciążą, ryzyko transmisji wirusa z matki na dziecko wynosi około 1% (czyli 1 transmisja wirusa na 100 ciąż). Zakażenie ciężarnej w trakcie ciąży zwiększa te ryzyko do około 33% (1 na 3) i wiąże się też ze znacznie większym ryzykiem choroby objawowej i odległych powikłań zakażenia. Nawet 1 na 100-200 wszystkich noworodków rodzi się z wrodzoną infekcją CMV. Zdecydowana większość z nich pozostaje jednak bezobjawowa i rozwija się zupełnie prawidłowo. Objawy cytomegalii wrodzonej są obecne po porodzie u około 10-20% zakażonych dzieci, a u kolejnych 10% mogą pojawić się w ciągu kilku lat. Głównymi objawami wrodzonej cytomegalii są zaburzenia słuchu, rzadziej wzroku oraz nieprawidłowy rozwój psychomotoryczny i padaczka. Dzieci z wrodzoną cytomegalią wymagają regularnych kontroli audiologicznych i okulistycznych. W ciężkich przypadkach zakażenia u dzieci można zastosować leczenie lekiem przeciwwirusowym. 

W Polsce nie prowadzi się rutynowego badania kobiet ciężarnych w kierunku zakażenia CMV. Testy w kierunku infekcji CMV są oferowane tylko tym kobietom, u których podczas ciąży rozwinęły się objawy sugerujące zakażenie CMV (objawy mononukleozy lub zapalenie wątroby, po wykluczeniu innych przyczyn) lub w rutynowym badaniu ultrasonograficznym wykryto nieprawidłowości wskazujące na możliwe zakażenie CMV płodu. W przypadku stwierdzenia objawów zakażenia płodu, możliwe jest zastosowanie leku przeciwwirusowego i immunoglobulin, ale takie postępowanie jest niepewne, ma ograniczoną skuteczność i nie jest powszechnie uznawane. Zapobieganie wrodzonej cytomegalii polega więc głównie na profilaktyce zakażeń w ciąży poprzez przestrzeganie zasad higieny. 

 

Toksoplazmoza

Toksoplazmoza to pasożytnicza choroba odzwierzęca wywołana przez pierwotniaki Toxoplasma gondii. Wbrew powszechnemu skojarzeniu, to nie koty są głównym źródłem tej choroby. Pasożyty mogą być obecne w surowym mięsie (także w rybach i owocach morza), jajkach, na powierzchni warzyw i owoców oraz w ziemi przydomowego ogródka. Dlatego jeśli zaszłaś w ciążę, nie oddawaj swojego kota, lecz zadbaj o higienę: unikaj surowego mięsa, dokładnie myj owoce i warzywa i zakładaj rękawice w trakcie prac w ogrodzie. 

W Polsce prowadzone jest badanie przesiewowe kobiet ciężarnych w kierunku toksoplamozy. Pierwsze badanie wykonuje się na początku ciąży. Ujemny wynik powinien być kontrolowany najlepiej co miesiąc (np. przy okazji kontrolnej morfologii). Pozwoli to na wczesne wykrycie zakażenia ciężarnej i rozpoczęcie odpowiedniego leczenia. Wynik dodatni nie zawsze oznacza ryzyko dla dziecka, ponieważ wiele ciężarnych kobiet zaraziło się toksoplazmozą przed ciążą. Dla płodu niebezpieczne jest zakażenie w trakcie ciąży, zwłaszcza w pierwszym jej trymestrze. Toxoplasma może przejść przez łożysko i spowodować toksoplazmozę wrodzoną, objawiającą się – podobnie do zakażenia CMV – uszkodzeniem mózgu, wzroku i słuchu. Kobieta ciężarna ze zdiagnozowaną ostrą toksoplazmozą otrzymuje leczenie antybiotykiem, który zmniejsza ryzyko przejścia pierwotniaka przez łożysko i zakażenia płodu. Leczenie prowadzi się zwykle aż do dnia porodu. Obowiązują także regularne badania USG płodu, których celem jest wczesne wykrycie objawów wrodzonej toksoplazmozy. W takiej sytuacji wskazana może być zmiana leczenia na bardziej intensywne. Dzieci narażone na toksoplazmozę w ciąży powinny mieć wykonaną diagnostykę w celu potwierdzenia lub wykluczenia zakażenia niezwłocznie po porodzie. Wczesne postawienie diagnozy i zastosowanie leczenia pozwala ograniczyć rozległość powikłań wrodzonej toksoplazmozy. 

 

Różyczka

Różyczka jest łagodną chorobą wirusową, która przenosi się drogą kropelkową. Zachorowanie na różyczkę u kobiet w ciąży, zwłaszcza w pierwszych 4 miesiącach, może być przyczyną poronienia, zgonu płodu oraz licznych wad wrodzonych. Wady dotyczą praktycznie wszystkich układów i narządów. Najczęstszymi powikłaniami są głuchota, uszkodzenie wzroku, serca i zaburzenia neurologiczne. Obecnie nie dysponujemy żadnymi metodami leczenia różyczki wrodzonej, a zakażonym kobietom w wielu miejscach na świecie proponuje się terminację ciąży. Najskuteczniejszym sposobem zapobiegania różyczce wrodzonej są szczepienia. W Polsce szczepienia dziewczynek przeciwko różyczce prowadzono od 1988 roku, a od roku 2004 szczepi się także chłopców. Jeśli planujesz ciążę, sprawdź, czy otrzymałaś dwie dawki szczepionki przeciwko różyczce; jeśli nie – zaszczep się przed ciążą. Jeśli już jesteś w ciąży i nie byłaś szczepiona, unikaj osób z objawami infekcji, zwłaszcza małych dzieci.

 

Ospa wietrzna

Przechorowanie ospy wietrznej oraz szczepienie dwiema dawkami szczepionki przeciwko wirusowi ospy wietrznej zapewniają pełną odporność przeciwko tej chorobie. Wirus ospy wietrznej z reguły nie stanowi zagrożenia dla kobiet ciężarnych w pełni uodpornionych przeciwko ospie wietrznej oraz ich nienarodzonych dzieci. Kobiety nieuodpornione, czyli te które nie chorowały w przeszłości i nie były szczepione, powinny zaplanować szczepienie przed zajściem w ciążę. 

Zakażenie wirusem ospy wietrznej w ciąży może być niebezpieczne dla ciężarnej. Ospa wietrzna w ciąży przebiega poważniej niż u dzieci, niosąc większe ryzyko powikłań, m.in. zapalenia płuc, a nawet zgonu kobiety. Wirus jest także niebezpieczny dla płodu. Zakażenie wirusem ospy wietrznej na początku ciąży może spowodować poronienie lub (rzadko spotykany) zespół ospy wrodzonej. Dużym zagrożeniem dla dziecka jest także wystąpienie objawów ospy wietrznej u ciężarnej w okolicy terminu porodu (do około 5 dni przed lub po porodzie). Dochodzi wtedy do ciężkiego zakażenia dziecka zwanego ospą noworodkową, obarczoną ryzykiem poważnych powikłań. 

Kobieta ciężarna nieuodporniona przeciwko ospie wietrznej, po kontakcie z osobą chorą na ospę wietrzną, powinna otrzymać profilaktykę – immunoglobulinę neutralizującą wirusa ospy wietrznej. Zminimalizuje to ryzyko zachorowania. W przypadku wystąpienia objawów ospy wietrznej, stosuje się leki przeciwwirusowe.

W okresie ciąży nierzadko dochodzi do reaktywacji przebytego zakażenia wirusem ospy wietrznej, czyli do półpaśca. Półpasiec objawia się wystąpieniem bólu i pieczenia oraz pęcherzykowej wysypki na skórze z jednej strony ciała. Półpasiec w ciąży nie stanowi ryzyka dla płodu.  

 

Listerioza

Listerioza jest chorobą zakaźną spowodowaną spożyciem pokarmu zanieczyszczonego bakteriami Listeria monocytogenes. Bakterie występują powszechnie w środowisku. Można je znaleźć w glebie, wodzie, na warzywach i owocach, mięsie surowym i wędzonym, parówkach i mięsie garmażeryjnym. Listeria monocytogenes potrafi namnażać się w temperaturze panującej wewnątrz lodówki. Choroba dotyczy prawie wyłącznie kobiet ciężarnych, osób starszych, noworodków i osób z niedoborami odporności. Listerioza u kobiet w ciąży objawia się głównie gorączką, zmęczeniem, bólami mięśniowymi i objawami ze strony przewodu pokarmowego. Pomimo względnie łagodnego przebiegu choroby u ciężarnych, infekcja płodu wiąże się z wysokim ryzykiem poważnych powikłań: poronienia, porodu martwego lub porodu przedwczesnego. Zakażenie noworodka może skutkować sepsą i zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych. W leczeniu listeriozy stosuje się antybiotyki, ale pomimo leczenia ryzyko dla zdrowia dziecka pozostaje duże. Dlatego kobiety ciężarne powinny spożywać wyłącznie mięso poddane pełnej obróbce termicznej, wybierać świeże jarzyny i owoce i myć je dokładnie przed spożyciem, unikać niepasteryzowanego mleka i przetworów mlecznych z niepasteryzowanego mleka oraz pamiętać o dokładnym myciu naczyń i sprzętów kuchennych.  

 

Zika

Zika to choroba wirusowa przenoszona przez komary. Przebiega niecharakterystycznie i łagodnie, objawiając się gorączką, bólami mięśniowymi, czasami wysypką i zaczerwienieniem spojówek. Zakażenie w ciąży może powodować poważne uszkodzenie płodu: m.in. małogłowie i upośledzenie psychoruchowe. Zika nie występuje w Polsce. Do zakażenia może dojść po pokłuciu przez komary w regionie występowania tej choroby (głównie Ameryka Południowa – sprawdź aktualną mapę tutaj). Drugim sposobem zakażenia jest kontakt seksualny. Wirus może być obecny w nasieniu nawet przez rok po zakażeniu, przez co do infekcji może dojść w trakcie stosunku płciowego z osobą, która przechorowała zakażenie wirusem Zika. Obecnie nie istnieją leki przeciwwirusowe skuteczne wobec tego wirusa. Najważniejsza jest więc profilaktyka. Jeśli jesteś w ciąży, zrezygnuj z wyjazdów w regiony, gdzie występuje Zika. Jeżeli tam mieszkasz lub musisz wyjechać, chroń się przed ukłuciami komarów. Stosuj skuteczne środki odstraszające komary i śpij w pomieszczeniach klimatyzowanych z szczelnie zamkniętymi oknami. Współżyjąc z osobami zamieszkującymi te regiony lub osobami, które stamtąd wróciły i mogły zostać zakażone, stosuj barierowe środki antykoncepcyjne. 

 

Więcej na temat profilaktyki zakażeń przeczytasz w kolejnym artykule. A jeszcze więcej treści autorstwa dra Kacpra Toczyłowskiego znajdziesz w Parentflixie. Czeka tam na Ciebie ponad 20 nagrań jego szkoleń i sesji Q&A. Dodatkowo od października ekspert wraca do klubu z Dyżurem Pediatrycznym – comiesięczną sesją Q&A! 

 

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Kto pyta, nie błądzi – o komunikacji w związku

Kto pyta, nie błądzi – o komunikacji w związku

O tym, że komunikacja w związku może przysporzyć sporo kłopotów, chyba nikt nie wątpi. Sprawy komplikują się, kiedy zostajemy rodzicami, a obowiązki rodzinne i zawodowe pochłaniają nas do tego stopnia, że trudno o chwilę spokojnej rozmowy. O energii na sławetne pielęgnowanie relacji nie wspominając. Często kością niezgody stają się wzorce rodzicielstwa wyniesione z domów rodzinnych. Nieświadomie powielamy schematy, które nam wydają się oczywistością, a naszych partnerów wprowadzają na orbitę. Co zrobić, aby mnożące się konflikty nie osłabiły związku? 

Rozmawiałam o tym z Karlą Orban – psychologiem, psychoterapeutką w trakcie szkolenia z podejścia systemowego, trenerką empatycznej komunikacji, certyfikowaną specjalistką perinatalnego zdrowia psychicznego (PMH-C) i ekspertką Parentflixa. W tym artykule chciałabym podzielić się z Tobą jednym ze sposobów, o których mówiła w czasie wspólnego live’a. 

Pokusa interpretacji

Anna niedawno wróciła po macierzyńskim do pełnoetatowej pracy. Jej partner powiedział przy kolacji: „Za mało cię w domu ostatnio”. Anna aż cała się zagotowała. „No tak, chce, żebym siedziała w domu i tylko zajmowała się dzieckiem. Skończyło się równouprawnienie. Uważa mnie za złą matkę” – pomyślała. Czy słusznie? No cóż, jej partner chciał tylko powiedzieć, że brakuje mu obecności Anny. Lubił pracować z domu, gdy była obok. 

Anna, jak wiele z nas, po prostu zinterpretowała wypowiedź partnera. Trochę jak w komentarzu pod postem w mediach społecznościowych. Ktoś coś napisał, inni to zinterpretowali, jak chcieli, i polała się fala hejtu. 

Pokusa interpretacji może być szczególnie silna w związkach, w których przecież mamy poczucie, że doskonale znamy drugą osobę. Zamiast tego, lepiej jednak po prostu dopytać, co partner_ka ma na myśli. I to właśnie zapomniane przez Internet i nasze coraz szybsze życie pytania są kluczem do sukcesu.

Emocje rosną? Zadaj pytanie!

Może się wydawać, że gdy emocje biorą górę, zadawanie pytań to zadanie ponad siły. Jeśli ich jednak nie zadajemy, bazując na własnej interpretacji i oskarżając wzajemnie, emocje stają się coraz bardziej intensywne. 

Choć wydaje się to bardzo trudne, dopytywanie potrafi zatrzymać spiralę konfliktu. Dać poczucie, że jesteśmy wysłuchani, przywrócić kontakt między stronami. Otwiera.

Tymczasem jeśli, jak podpowiada nam intuicja, pójdziemy od razu w ostre argumenty, możemy się spodziewać tylko kontrataku. W rezultacie każdy będzie mówił wyłącznie o sobie, emocje będą eskalować i trudno będzie dojść do jakiegokolwiek porozumienia.  

 

Niezgoda czy niezrozumienie?

Częste nieporozumienia mogą prowadzić do przekonania, że z partnerem_ką coraz mniej nas łączy. Tymczasem wielu rodzicom przyświecają podobne cele i wartości, a spór dotyczy odmiennego rozumienia czym jest „szczęśliwy człowiek” czy „szacunek do innych”. Pytając odkrywamy tę perspektywę.

Wyobraź sobie, że żona rzuca mężowi oskarżenie: „Kiedy tak ostro reagujesz, to krzywdzisz dziecko!”. Mąż, wściekły, odpowiada, że żona rozpuściła syna swoim podejściem. 

Zadanie pytań o to, czego ona się obawia, kiedy on krzyczy na malucha oraz o to, czego on obawia, więc krzyczy, mogłoby doprowadzić do ciekawych wniosków. Być może w gruncie rzeczy obydwoje mają podobne lęki – nie chcą, aby ich dziecko wyrosło na osobę, która narusza granice innych ludzi czy nie troszczy się o nikogo.

Zmiana to proces

Może myślisz sobie: „Matko i córko! O co ja mam pytać? Ja tak nie umiem!”. To prawda, że większość z nas była wychowana w zgoła inny sposób. „Pokłóciłaś się z koleżanką? To idź, przeproś”. Nikt nie pytał o więcej, podawano nam gotowe rozwiązanie na jak najszybsze „zakopanie” konfliktu. To normalne, że na początku będziesz się czuła, jakbyś uczyła się obcego języka.

Początkowo z pewnością utarte reakcje będą brały górę. Uda Ci się dopytać rozmówcę w jednej sprzeczce na dziesięć. I to jest w porządku! Może za jakiś czas uda się w dwóch przypadkach na dziesięć i tak stopniowo będziesz zmieniać styl komunikacji. 

Nie wymagaj też od siebie ciepłego uśmiechu, kiedy targają Tobą intensywne emocje. Nie da się zachować stoickiego spokoju, gdy w grę wchodzą fundamentalne wartości – a rodzice muszą czasami je skonfrontować między sobą. Wracając do początkowego przykładu, lepiej, żeby Anna warknęła: „Co masz na myśli, kiedy to mówisz?!”, niż rzuciła partnerowi podsumowanie w stylu: „Jesteś obrzydliwym szowinistą!”. Pytanie – nawet to zadane w silnych emocjach – zawsze będzie bardziej konstruktywne niż własna interpretacja i krytyczna etykieta.

Już w październiku w Parentflixie startuje nowa ścieżka wiedzowa Karli Orban o komunikacji w związku. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, zapisz się na listę zainteresowanych.

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Jak odstawić butelkę w nocy?

Jak odstawić butelkę w nocy?

Mleko jest podstawą żywienia do końca 12 m.ż. [1]. Oznacza to, że niemowlęta młodsze niż roczne nadal mają być karmione mlekiem – i że niektóre potrzebują tych karmień także nocą. Ale co z butelką z mlekiem modyfikowanym po roczku?

Kiedy maluch karmiony mlekiem modyfikowanym kończy rok i nadal nocą pije z butelki, rodzicom czasem sugeruje się jej odstawienie. Z uwagi na skład mieszanki oraz samo ssanie smoczka rośnie bowiem ryzyko rozwoju próchnicy wczesnodziecięcej oraz wad zgryzu. 

Czy każdy roczniak jest gotowy na to, żeby całe swoje zapotrzebowanie kaloryczne realizować w ciągu dnia? Rzeczywistość pokazuje, że nie. Bez względu na to, jak bardzo różni „eksperci” próbowaliby upierać się, że „muszą i powinny”, dzieci są różne. I w różnym czasie dorastają do różnych etapów. 

Czy oznacza to, że musisz po prostu czekać, aż dziecko samodzielnie odda Ci butelkę? Niekoniecznie, zwłaszcza jeżeli ze względu na zdrowie malucha stomatolog, pediatra, logopeda lub inny specjalista rekomenduje odstawienie butelki ze smoczkiem. 

Dlatego przygotowałam dla Ciebie kilka strategii, które mogą pomóc pożegnać karmienia butelką, zwłaszcza nocą.

Od czego zacząć odstawianie butelki?

 

Stopniowo przestawiaj dziecko na korzystanie z innych naczyń.

Rób to najpierw w ciągu dnia, a potem także w nocy. Czy Twoje dziecko potrafi pić z kubka otwartego oraz z bidonu? Jeśli tak, żegnajcie kolejne butelki ze smoczkiem. Doskonalcie picie różnych napojów, także mleka, z kubka oraz bidonu w ciągu dnia (trzymaj butelki w sypialni i wyjaśnij, że w ciągu dnia pijemy z kubka – mleko nie musi być pite z butelki!). Z czasem rezygnuj z butelki wieczorem do snu i nocą. Na początku dziecko będzie wylewać więcej płynu. Karmienie będzie trwało też dłużej niż ze smoczkiem. Ale nie ma zmian bez zmian! Chodzi właśnie o to, żeby nocne picie było trochę trudniejsze i bardziej świadome niż to miało miejsce z butelką. Maluch budzi się i chce się napić? Musi usiąść i poradzić sobie z kubeczkiem. U wielu dzieci po kilku dniach od takiej zmiany liczba wybudzeń znacząco spada. Po prostu przestają pić na leżąco, w półśnie, bez większej kontroli nad ilością płynu.

 

Zmniejsz przepływ w smoczku. 

Jeśli nie ma wyraźnego wskazania od neurologopedy lub dziecko nie jest urodzone przedwcześnie, nie ma problemów z oddychaniem i krążeniem, dziecko odstawiające butelkę może przejść na  smoczek z możliwie najmniejszym przepływem. Mleko ma lecieć wolniej, co pozwala szybciej zorientować się, że mam już dosyć. Wiele dzieci po zmianie smoczka do butelki na mniejszy wypija zdecydowanie mniej mleka. Dzięki temu z czasem uczy się zjadać coraz większe porcje posiłków stałych w ciągu dnia, by uzupełnić brakujące kalorie.

 

Przyjrzyj się rozszerzaniu diety. 

Odstawienie nocnych karmień jest możliwe, jeśli proponujemy odpowiednią dla wieku liczbę posiłków stałych. Kluczem jest słowo PROPONUJEMY – odpowiedzialność jest tu podzielona, to znaczy, że my, jako rodzice, decydujemy jak często i co postawimy przed dzieckiem, a ono decyduje czy i ile zje.

Rezygnacja z nocnych karmień, gdy maluch  dostaje wyłącznie 3 posiłki stałe, będzie bardzo trudna. Podobnie ciężko będzie odstawić butelkę, jeśli dziecko nie umie gryźć i żuć, nie stymuluje jamy ustnej pokarmami o różnych konsystencjach, zwłaszcza twardymi, nie zna zbyt wielu innych niż słodki smaków. Dlatego, jeśli doświadczacie problemów z rozszerzaniem diety, diagnozujcie je i pracujcie nad nimi. Szkoda czasu na bycie przy nadziei „jak odstawi butlę, to zacznie jeść” (bo to nie musi być prawda).

WHO rekomenduje następujące podawanie posiłków uzupełniających:

  • 6-8 m.ż. – 2-3 posiłki;
  • 9-11 m.ż. – 3-4 posiłki + ew.1-2 przekąski (jeśli dziecko ma apetyt);
  • po 12 mż. – 3-4 posiłki + 1-2 przekąski [2].

 

Powoli zmniejszaj ilość mleka w butelce.

Wiele dzieci, zwłaszcza nocą, wypije tyle, ile rodzic da. Nie zauważy natomiast, że z 250 ml zrobiło się 230 ml, ani że po dwóch tygodniach jest już tylko połowa tego, co kiedyś.

 

Zmniejszaj ilość proszku.

Jeśli dziecko skończyło rok i ma prawidłowo rozszerzaną dietę, możesz bardzo powoli zacząć rozwadniać mieszankę. Zamiana od razu z mleka na wodę u wielu dzieci kończy się protestem. To wszak zupełnie inny smak! Ludzki mózg nie zauważa zmian bodźca tylko pod warunkiem, że są niewielkie. Dlatego nie skacz z mleka od razu na główkę, do wody, ale z 3 miarek przejdź na 2 i 3/4 miarki na kilka nocy, kilka dni później na 2,5 miarki itd. Ta strategia zajmuje trochę czasu, ale pozwala konsekwentnie zmniejszać liczbę przyjmowanych nocą kalorii (choć ilość płynu zostaje taka sama). 

Czasem rekomenduję rodzicom połączenie tych dwóch strategii – jednocześnie rozwadniamy mieszankę i zmniejszamy jej ilość.

 

Wzbogać rytuał.

Dołóż do rytuału wieczornego inne skojarzenia z zasypianiem niż butelka i karmienie. Możesz wykorzystać przytulankę (KLIK!), zapach, muzykę itp. Jest to szczególnie istotne, jeśli dziecko miało swobodny dostęp do butelki w łóżeczku i mogło ją traktować trochę jak przytulankę. Skoro ma się z nią pożegnać, dobrze zaproponować mu coś w zamian.

 

Zaciemnij sypialnię na 100%. 

Spanie w pokoju, który nie jest całkowicie zaciemniony, obniża poziom hormonu sytości czyli leptyny. Sprawia to, że zarówno nocą, jak i kolejnego dnia, czujemy silniejszy głód niż gdybyśmy spali w ciemnościach i jesteśmy bardziej podatni na rozwój otyłości [3]. 

 

Jeśli chcesz się ode mnie dowiedzieć więcej na temat rozwoju Twojego dziecka i pomóc lepiej mu spać, zapisz się na listę oczekujących do mojego klubu online dla świadomych rodziców – Parentflix.pl. Kolejna okazja, żeby dołączyć, już w październiku!

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Jak rozmawiać z małymi dziećmi o seksualności?

Jak rozmawiać z małymi dziećmi o seksualności?

 

Dlaczego rozmowy na temat seksualności są takie trudne? Bo takie są nasze wzorce, skojarzenia i doświadczenia z rozmowami na ten temat. W domu rodzinnym wielu z nas panowała zmowa milczenia, czasem słyszeliśmy coś mimochodem, ale raczej nic konkretnego. Mogła pojawić się TA rozmowa o dojrzewaniu – dziewczynki siadały z mamą, by posłuchać o pierwszej miesiączce, podpaskach i higienie, o “szanowaniu się” i uważaniu na chłopców, a chłopcy słuchali taty i jego opowieści o „zapylaniu”. Trudno odpowiedzieć, kto był bardziej skrępowany tą sytuacją.

Jak rozmawiać o seksualności z dziećmi? W pewnym momencie każdy rodzic staje przed tym wyzwaniem. Jedni wybiorą unikanie, obchodzenie na około. A inni będą szukać właściwych słów i porównań, bo jedne będą zbyt wulgarne, inne zbyt dziecinne i śmieszne. Wszyscy chcą dla dzieci jak najlepiej, ale brakuje im w zakresie rozmów o seksualności wiedzy i doświadczenia, jak to robić.

Jeśli jesteś jedną z osób, które zdecydowały się wziąć byka za rogi i wprowadzić temat seksualności na domowe salony, mam dla Ciebie kilka wskazówek od ekspertki – Tosi z WdŻ dla zaawansowanych.

Jak wprowadzić temat z najmłodszymi?

Seksualność jest tak szerokim pojęciem, że my o ten temat zahaczamy przy czynnościach codziennych już z noworodkiem. To, jak podchodzimy do jego ciała, jego granic, to jak zachowujemy się przy zmianie pieluchy i myciu oraz to, jak podchodzimy do karmienia to jest element edukacji seksualnej. Dziecko widzi, czy na kupę reagujemy grymasem obrzydzenia czy neutralnie. Czego innego uczy się, gdy pozwalamy mu skończyć posiłek, gdy już czuje, że jest najedzone, a czego innego, gdy nalegamy na kolejną i kolejną łyżeczkę. I powoli, krok po kroku, poznaje świat i siebie. Znajduje potem odpowiedź na pytania:

Kim jestem? Gdzie są granice mojego ja? Jakie są granice mojej autonomii, na co mam wpływ? Co myślę o swoim ciele i tym, co się z nim dzieje? Co mnie wyróżnia, a co łączy z innymi ludźmi?

Przychodzi moment, gdy świadomie zaczynamy mówić do dziecka, rozmawiać z nim o jego seksualności. Zazwyczaj dzieje się to przy odpieluchowaniu – bo trzeba jakoś ten proces nazwać, wytłumaczyć, skąd to siusiu, skąd kupa, dlaczego tak to działa, że nic się nie dzieje, a nagle trzeba pędzić na nocnik. I wtedy bardzo wyraźnie widać, co w naszych głowach siedzi w związku z tym tematem, jak ukształtowały nas rodzina, społeczeństwo i kultura. Słów nam brakuje, te znane nie przechodzą przez usta, a chodzi po prostu o części ciała, tak jak palec czy nos. Łatwiej nam przychodzi znaleźć ogólnie akceptowane i zrozumiałe słowa dla typowo chłopięcych części ciała, z typowo dziewczęcymi mamy jednak większy problem. A mówienie o siusiu i kupie to przecież dopiero preludium do rozmów o ciele, o dojrzewaniu, o seksie. Co tu ukrywać – w naszej kulturze słów nie brakuje, ale rzadko wydają się one odpowiednie w rozmowie z małymi dziećmi. To pokłosie wielu lat, gdy z dziećmi (a właściwie w ogóle!) się po prostu na ten temat nie rozmawiało, omijając go i spychając np. na szkołę.

 

Jak rozmawiać? Skorzystaj ze wskazówek ekspertki! 

Na ratunek przychodzi dziś Tosia – psycholożka szkolna i nauczycielka przedmiotu zwanego WdŻ, co oznacza: wychowanie do życia w rodzinie, a jednocześnie ekspertka IV edycji Parentflixa. Prowadzi w mediach społecznościowych profil „WdŻ dla zaawansowanych”, gdzie przekazuje rzetelną i inkluzywną wiedzę o edukacji seksualnej i wspiera rodziców w „trudnych” rozmowach z dziećmi i nastolatkami. Oto kilka wskazówek od Tosi:

1. Przejrzyj listę słów i zwrotów, którymi opisujesz części ciała i procesy w nim zachodzące. Poszukaj tych, które dla Ciebie są najbardziej komfortowe. Nie męcz się! Dziecko czuje, czy mówisz ze swobodą, czy się męczysz, co potem może wpłynąć na to, z jaką swobodą samo będzie myśleć i mówić o swoim ciele. Jeśli chcesz, możesz używać Waszych rodzinnych sformułowań na typowo dziewczęce i chłopięce zewnętrzne narządy płciowe.

2. Pamiętaj, że dziecko potrzebuje też słów, którymi dogada się ze światem, czyli poza Waszą rodziną. Takich, które zrozumie lekarz, nauczycielka. Możesz Waszego słowa używać zamiennie z tym, które jest zrozumiałe przez otoczenie. Dobrze jest zapoznać dziecko z medycznie poprawnymi sformułowaniami jak penis i srom, żeby nie było zbyt zaskoczone w szkole, gdy te słowa pojawią się na lekcjach przyrody i biologii.

3. Nabieraj praktyki. Nie uciekaj od tematu, nie owijaj w bawełnę. To będzie dla dziecka cenna lekcja akceptacji i oswojenia się z ciałem i jego procesami. Udając, że temat nie istnieje i obchodząc go szerokim łukiem, nie sprawimy, że zniknie. Wyślemy jednak komunikat: to jest coś, o czym się nie mówi, nie pyta się o to, to jest sfera za zamkniętymi drzwiami, o tym twoi rodzice nie chcą z tobą rozmawiać.

4. Może się okazać, że po jakimś czasie penis, siusiak, srom, cipka czy inne słowa, których użycie Cię krępowało, przestaną wzbudzać tyle emocji, bo się do nich przyzwyczaisz.

5. Obserwuj dziecko i zagaduj na różne tematy. Bądź zaciekawiona_y tym, czym się interesuje, o co pyta. Co myśli, gdy słyszy, że pani w przedszkolu będzie miała dziecko? Podążaj za nim, pamiętając, że uczy się siebie i swojej seksualności również na zakupach, podczas zabawy w rodzinę, podczas przytulania, jedzenia, powitania z ciocią, która koniecznie chce je pocałować.

6. Dobrym momentem na zahaczenie o temat seksualności jest czas zabawy. W zabawie dziecko pokazuje, jak widzi świat. Czy to świat, w którym ujawniają się już stereotypy? Jak dziecko widzi w tych zabawach rodzinę, pracę, jakie ujawniają się w nich role dla kobiety, dla mężczyzny. Czy dzieli zabawki, ubrania i aktywności na „dziewczyńskie” i „chłopackie”? Co się dzieje w książeczkach, które czytacie, w bajkach?

7. Gdy dziecko zada Ci pytanie, raczej nie odsyłaj do drugiego rodzica. Utarło się, że z dziewczynkami rozmawiają mamy, a z chłopcami tatowie, ale nie musi tak być. Jeśli jest taka możliwość, niech dziecko wybierze, z kim chce porozmawiać na dany temat. Warto, żeby miało wiedzę na temat różnych ciał, nie tylko takich jak jego. Warto, żeby miało przekonanie, że z każdym rodzicem może porozmawiać o wszystkich. Warto, żeby przećwiczyło, że można rozmawiać z osobą innej płci, także na tematy związane z seksualnością. Żyjemy razem, wchodzimy w relacje i to są wspólne sprawy, ich zrozumienie i zaakceptowanie pomaga te relacje budować, zacieśniać. Jeśli trafi na Ciebie z trudnym, niezbyt komfortowym pytaniem, powiedz, że temat jest bardzo ciekawy, przemyślisz go i wrócisz z nim do dziecka. I wracaj, zawsze wracaj!

8. Pokaż dziecku, że całe ciało jest ważne, całe warto poznać i zaakceptować, dbać o nie i nauczyć się rozpoznawać jego sygnały. Mów o granicach, o tym, że dziecko ma prawo wyrazić sprzeciw, gdy te granice są naruszane.

 

Jeśli chcesz poznać temat bardziej szczegółowo, zapraszam Cię do Parentflixa, gdzie Tosia prowadzi ścieżkę zatytułowaną „Seksualność dziecka”. Jak sama o sobie pisze, nie lubi bzdur, niedokładności i ma zasadę, że dzieciom należy przekazywać taką wiedzę, którą będziemy mogli rozwijać, a nie będziemy musieli odkręcać.

Ze ścieżki Tosi wyniesiesz praktyczną, podaną w przystępnej formie wiedzę na wiele tematów, w tym:

– jaka jest rola rodzica w edukacji seksualnej dziecka;
– co się dzieje w seksualności dziecka od urodzenia i później, również w wieku przedszkolnym;
– jak nazywać genitalia;
– jakie książki warto czytać w temacie seksualności i co można czytać niezgodnie z tekstem;
– co warto wiedzieć na temat osób LGBT+ zanim dziecko zacznie pytać;
– jak zapobiegać nadużyciom seksualnym i jak relacja może pomóc w trudnych momentach.