Jak nazywać genitalia w rozmowie z dziećmi?

Jak nazywać genitalia w rozmowie z dziećmi?

Jak nazywać genitalia w rozmowie z dziećmi?

Srom, cipka czy brzoskwinka? Określanie tak zwanych intymnych części ciała w rozmowach z dziećmi to temat, który często pojawia się na Instagramie i nie tylko. I słusznie, warto o tym pisać.  W każdej rodzinie może być z tym trochę inaczej. Często też jest tak, że w naszych domach rodzinnych nie było takiego słowa, którego chcemy teraz używać. Albo nie było w ogóle żadnych. Jak więc się za to zabrać? 

Bardzo zależy mi na tym, żeby moje wskazówki mogły posłużyć każdemu – bez względu na to, czy mówienie o narządach płciowych z dzieckiem przychodzi danej osobie naturalnie czy też nieco  trudniej. Dlatego podzieliłam ten element domowej edukacji seksualnej na 3 etapy. Oto i one: 

 

Etap I: Po prostu mów! 

Bardzo doceniam instagramową edukację seksualną. Czytając posty, poszerzamy swoje słownictwo, oswajamy się z nim i dowiadujemy się, które słowa są aktualnie powszechnie używane. A patrząc szerzej: zdobywamy wiedzę o naszym zdrowiu, profilaktyce, relacjach czy kulturowych aspektach seksualności. Mam jednak wrażenie, że media społecznościowe zapomniały trochę o sporej grupie osób, którym pewne wyrazy po prostu nie przechodzą przez gardło.

Dlatego najważniejszą zasadą jest to, żeby w ogóle mówić. Używaj takich wyrazów, które wypowiesz bez większych problemów – bez jąkania, ściszania głosu i rozglądania się po pokoju. 

Masz problem z popularną ostatnio cipką? Czujesz, że to zbyt wulgarne? Sama nie lubiłam kiedyś tego słowa. Kiedy używała go moja mama (jak widać, bardziej „postępowa” niż ja jako nastolatka!), czułam się strasznie zażenowana. Potrafię zrozumieć taką blokadę. Zostaw cipkę, mów inaczej – ale mów!

Niech to będzie nawet wasze prywatne, domowe słowo. Możesz użyć jednego z tych wieloznacznych określeń, takich jak ptaszek czy brzoskwinka – pod warunkiem, że Twoje dziecko będzie wiedziało, że nie mówisz o zwierzętach czy owocach, ale o konkretnej części ciała. 

Wiele osób krytykuje takie podejście. „Jak to? Przecież to wstyd, jeśli ktoś powie lekarzowi o swędzącej brzoskwince”. Może rzeczywiście w wyedukowanej bańce brzmi to dość nieporadnie, ale z drugiej strony lepiej powiedzieć tak, niż nie mieć żadnego słowa określającego swędzącą część ciała i nie pójść przez to w ogóle do lekarza. Mądry specjalista albo mądra specjalistka sobie poradzi – dopyta i się dogada. Najważniejsze, żeby Twoje dziecko wiedziało, że brzoskwinka jest normalną częścią ciała, o której można mówić. Osobie, której od dziecka mówiono, że ma brzuszek, a dalej… nóżki, może być z tym trudniej.

 

Etap II: Wprowadź słowa zrozumiałe dla otoczenia

Mimo wszystko dobrze byłoby, gdyby dziecko znało słowa, dzięki którym dogada się z otaczającym je światem. Wyrozumiały lekarz lub wyrozumiała lekarka to jedno, a rówieśnicy w przedszkolu – to już trochę co innego. Używanie typowo domowych określeń wśród znajomych może przysparzać kłopotów w komunikacji. Dogadanie się zajmie potencjalnie więcej czasu, a może też być tak, że komunikat w ogóle nie zostanie zrozumiany („dobra, jakaś tam brzoskwinka… nieciekawe”). Najgorzej, jeśli użycie takiego niezrozumiałego powszechnie słowa utrudni dogadanie się z zaufanym dorosłym, któremu dziecko próbowało opowiedzieć np. o sytuacji nadużycia seksualnego.

 

A więc jakie to są te zrozumiałe wyrażenia? Jeśli chodzi o typowo męskie narządy, to mamy dwa : dziecięcy (choć powszechnie zrozumiały) siusiak i „dorosły” penis. Tutaj jest łatwo, wszyscy wiedzą, o co chodzi. Ba, tworzy się nawet pewna wspólnota. W przedszkolu większość chłopców szybko się orientuje, że każdy z nich ma to samo. U większości dziewczynek tak nie jest – okazuje się, że… każda ma co innego, bo w każdym domu mówi się inaczej. 

 

Jak zatem nazywać typowo żeńskie narządy płciowe?

Pierwsze określenie to srom. Ma ono medyczny charakter, jest poprawne, słownikowe, ale… mimo to wcale nie jest do końca zrozumiałe. Nawet licealiści i licealistki, których i które uczę, niekoniecznie są z nim zaznajomieni. Jest też wagina (czasami zdrabniana w rozmowach z dziećmi do waginki), która z kolei jest niepoprawna słownikowo, bo teoretycznie odnosi się tylko do pochwy, ale do codziennego użytkowania wystarczy, a u lekarza można to doprecyzować. Na pewno dogadamy się, używając słowa cipka, choć tak jak wspomniałam na początku, nie wszyscy czują się komfortowo z tym, że jest to zdrobnienie od wulgaryzmu. Coraz częściej możemy spotkać także wyrażenie wulwa – ale sporo osób będzie musiało uciec się do pomocy Google’a, żeby zrozumieć, o czym mówimy. Choć jej niewątpliwą zaletą jest neutralne brzmienie i precyzyjne znaczenie.

Ja używam wszystkich tych słów i z ciekawością patrzę, jak zmienia się ich popularność i odbiór.

 

Etap III: Zapoznaj z terminami medycznymi

I jeszcze trzeci element – który dodam jako nauczycielka i edukatorka. Warto, żeby dzieci kojarzyły typowo medyczne nazwy, takie jak srom czy prącie. Prędzej czy później zetkną się z nimi w podręcznikach szkolnych i wtedy fajnie, żeby wiedziały, o co chodzi. 

Czy to znaczy, że trzeba używać w domu całego zestawu określeń? Nie. Wybierz jedno i od czasu do czasu przeplataj drugim, napomknij że jest jeszcze inne. Bez presji. Po prostu mów.

Na koniec mała uwaga. Język szybko ewoluuje. Pamiętacie, jak cipka brzmiała jeszcze 5 czy 10 lat temu? Zupełnie inaczej, prawda? Dlatego chcę zaznaczyć, że to są moje wskazówki na dzisiaj. Na 2022 rok. 

 

Autorką artykułu jest Tosia z WdŻ dla zaawansowanych, ekspertka Parentflixa i autorka ścieżki wiedzowej „Seksualność dziecka”. 

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

10 przydatnych prezentów dla młodej mamy

10 przydatnych prezentów dla młodej mamy

 

Wszystkie to znamy. Odwiedza Cię bliska osoba i daje Ci prezent. 

– Och, dziękuję! Niepotrzebnie!

No właśnie, niepotrzebnie. Wcale nie potrzebowałaś tej kupionej z najszczerszymi intencjami rzeczy. Być może bez skrupułów przekażesz ją dalej, ale całkiem prawdopodobne jest to, że prezent przeleży u Ciebie bezczynnie przez kolejne miesiące. Jeśli właśnie zamierzałaś zostać minimalistką, start będzie utrudniony.

Narodziny dziecka generują mnóstwo prezentów, które cieszą głównie… osobę, która je kupuje. Któż nie marzy o bezkarnej wycieczce do sklepu z artykułami dziecięcymi, żeby wreszcie bez skrupułów kupić tam najgłośniejszą zabawkę i najbardziej koronkową sukienkę w rozmiarze 62?

Bądźmy szczere, same też wpadamy w tę pułapkę i czasem bezrefleksyjnie powielamy utarte schematy, bo jeśli noworodek, to grzechotka, karuzela nad łóżeczko albo książeczka kontrastowa. I koniecznie kolejne piżamki, bo TE są przecież TAKIE słodkie! 

A co z prezentem dla świeżo upieczonej mamy? No, o tym, to już w ogóle nie pamiętamy… A przecież jej życie właśnie chwilowo przewróciło się do góry nogami i miło byłoby okazać jej jakieś wsparcie. 

Przygotowałam dla Ciebie listę 10 rzeczy, które możesz sprezentować bliskiej mamie małego dziecka (Święta już za pasem 😉 ). Jeśli sama właśnie urodziłaś możesz skorzystać z tych propozycji, jeśli ktoś zapyta: „a czego Ci potrzeba?”.

1. W drogę! Plecak (albo torba)

Każda młoda matka na spacer pakuje się jak na tygodniowe wakacje (aż strach pomyśleć o prawdziwym urlopie!). Pieluchy, mata do przewijania, chusteczki, krem do pupy, ubranka na przebranie, foliówka na brudne rzeczy, bidon dla dziecka, butelka dla mamy, przekąska, krem z filtrem, kapelusik, sweterek, książeczka, zabaweczka… ufff… W co to włożyć? Zwykła, jednokomorowa torebka będzie mało praktyczna, a ta dodana do wózka – powiedzmy sobie szczerze – o niektórych można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że są ładne. 

Fajnym rozwiązaniem są specjalnie zaprojektowane plecaki dla mam. Można je przypiąć do wózka albo nieść wygodnie na plecach (obciążenie na jedno ramię nie jest dobre dla kręgosłupa), a do tego są całkiem ładne <3. Jeśli osoba, którą chcesz obdarować preferuje torebki, bez problemu znajdziesz wersje, które skutecznie zastąpią wózkowego potworka. 

2. Książka przewodniczka  

Początki bywają trudne. Połogowe emocje wprost rozsadzają, życie staje na głowie, maluch nie ma załączonej instrukcji obsługi – można czuć się zagubioną. Z pomocą przyjdzie najnowsza pozycja Wydawnictwa Wymagające – książka, którą napisałam… trochę dla samej siebie sprzed kilku lat. A tak naprawdę dla każdej świeżo upieczonej mamy.

„Czwarty trymestr” to taka książkowa kontynuacja szkoły rodzenia – pełen łagodności i empatii przewodnik po połogu i pierwszych 12 tygodniach życia niemowlaka. Szczegółowo omawiam w niej karmienie (piersią, mlekiem modyfikowanym, odciągniętym mlekiem mamy), płacz, kolkę niemowlęcą i sen. Uzupełniona o notatki napisane przez innych ekspertów (lekarzy, dietetyczkę, fizjoterapeutki, farmaceutów) będzie idealnym wsparciem dla kobiet w ciąży i tych, które właśnie urodziły (nie tylko pierwsze) dziecko.

Książkę możesz kupić w zestawie ze wspierającymi pinami („Tulenie ma znaczenie” i „Najłatwiej wychować cudze”). Jeśli się pospieszysz w przedsprzedaży dostaniesz je zupełnie za darmo!

Do zestawu prezentowego możesz też dołożyć niemowlęce body i… kolejny punkt na mojej liście:

3. Odciążenie dla ramion – Karmiuszka

Pierwsze miesiące karmienia piersią spędza się na… karmieniu i leżeniu z maluchem! Godzinami! Kiedy nie ma mowy o odłożeniu go gdziekolwiek, z pomocą może przyjść odpowiednia poduszka do karmienia. Taka jak wykonana z samych naturalnych materiałów – Karmiuszka. I przez swój kształt jest lepsza od wszystkich rogali i fasolek (nie kładziesz na niej dziecka, tylko SAMA się wygodnie podpierasz), a w dodatku świetnie nadaje się do wykonywania prostych ćwiczeń poporodowych! 

W zestawie z książką Czwarty Trymestr możesz kupić przepiękną lawendową Karmiuszkę! I powiem Ci szczerze, że ta poducha może pozostać na sofie dłuuuugo po zakończeniu karmienia piersią. Jest obłędna!

4. Coś dla ucha – słuchawki rozmaite

Przy karmieniu i spacerach na dłuższą metę można się zanudzić na śmierć. Warto posłuchać w tym czasie czegoś ciekawego. Jednak jeśli kiedykolwiek próbowałaś słuchać podcastu lub audiobooka, karmiąc dziecko piersią, wiesz, że oznacza to jedno – udaną zabawę kabelkiem i nieudaną próbę usłyszenia czegokolwiek. Dlatego jeśli chcesz wesprzeć młodą mamę, kup jej bezprzewodowe słuchawki.

Jest jeszcze inny rodzaj „słuchawek”, które do słuchania wcale nie służą. To nauszniki przeciwhałasowe. Komu się przydadzą? Mamie malucha, który ma kolki. Jeśli mnie znasz, na pewno wiesz, że niezwracanie uwagi na płacz dziecka to postawa, której nie zaleciłabym nawet na torturach. (Możesz się przekonać o tym, czytając choćby ten artykuł). Jeżeli Twoje dziecko nie doświadczyło kolek, uwierz mi na słowo, przy trwającym trzecią godzinę płaczu wwiercającym się do mózgu można potrzebować ciszy.

5. Jeszcze więcej czytania – czytnik ebooków

Jak bumerang wracamy do tematu wielogodzinnego karmienia piersią. Jeśli któraś mama powiedziała Ci, że narodziny dziecka oznaczają koniec czytania, to pewnie nie miała czytnika ebooków. To prawda, że przy biegającym półtoraroczniaku nowinki literackie przechodzą mamom koło nosa, ale to jeszcze nie ten etap! Na początku jest czas na nadrobienie zaległości. A że jedna ręka podtrzymuje ssaka, przyda się książka, do której wystarczy ta druga. Dlatego właśnie zgrabny, lekki czytnik, w którym strony przekładasz jednym uderzeniem palca – będzie idealny. 

Jeśli osoba, której chcesz sprawić prezent, już go ma, zadbaj o dostawę świeżej literatury! Nie przejmuj się niematerialną formą. Na pewno jej to nie przeszkadza, a pomyśl tylko jak miło będzie jej porozmawiać z Tobą (czyli kimś dorosłym!) o właśnie przeczytanej powieści! 

6. Troska o zdrowie – wizyta u fizjoterapeuty uroginekologicznego

Zostańmy na chwilę przy opcjach niematerialnych. Silne mięśnie dna miednicy, zdrowe krocze i elastyczna blizna po cesarskim cięciu to wciąż tematy, o których mówi się niewiele. Warto pokazać świeżo upieczonej mamie, że powinna zadbać o siebie – także o te delikatne części ciała. Praca z fizjoterapeutą uroginekologicznym potrafi zdziałać cuda, a przecież nikt nie chce mieć problemów z nietrzymaniem moczu ani cierpieć w czasie stosunku. Jeśli między Wami nie ma tematów tabu, wyślij przyjaciółkę/siostrę/kuzynkę do gabinetu! 

7. Troska ogólna – bony DIY

To, czego najbardziej potrzebuje młoda mama, to realne wsparcie. Może sama narysujesz i podarujesz bon na: spacer z maluchem, zmywanie garów, sprzątanie mieszkania, nieoceniającą rozmowę…? Puść wodze wyobraźni!

Jeśli wolisz od razu wpaść z konkretem w garści, przygotuj parę obiadów (najlepiej zamrożonych). Nakład finansowy – minimalny. Pomoc – bezcenna. Wzruszenie – gwarantowane.

8. Wsparcie w nowej roli – Parentflix

– Nie noś, bo przyzwyczaisz!
– Wiesz, że bujaczki są niezdrowe?
– Karmisz butelką?
– Smoczek sobie z ciebie robi!
– Bez czapeczki?
– Oj, przegrzeje się w tym sweterku!
– A specjalnie upiekłam drożdżówkę – daj mu troszkę!
– A ty dajesz dzieciom musy, tak? Ja nie.
– Na głowę ci wchodzi!
– Ale jesteś surowa! Ja taka nie byłam.

Młode mamy są bombardowane (niechcianymi) uwagami i poradami. Bywa, że osoby wierzące w swoją nieomylność nie przebierają w słowach. Inne – nieumiejętnie wyrażają w ten sposób swoją troskę, ale jednocześnie nie akceptują, że świat i stan wiedzy się zmieniają. Poszukiwanie własnej drogi jest trudne. Brakuje prawdziwych autorytetów. Internet – pełen wiedzy na wyciągnięcie ręki – wprowadza ogromny chaos informacyjny. 

Czy istnieje na to jakieś lekarstwo? (Poza wspomnianymi już pinami, które możesz przyczepić, żeby inni się odzepili). Pewność siebie zakorzeniona w rzetelnej wiedzy. Wiedzy, po którą można sięgnąć w każdej chwili. Wiedzy od ekspertów, którym można zadać każde pytanie, którzy nie oceniają, ale za to dają cenne wskazówki i pozwalają lepiej zrozumieć tego małego człowieka, który nagle pojawił się w rodzinie. 

Brzmi jak dobry prezent dla nowej mamy? Dlatego właśnie umożliwiłam zakup dostępu do Parentflixa w formie bonu prezentowego. Takiego fizycznego. Tylko uwaga! Z tym prezentem będziesz musiała poczekać do czasu, kiedy klub otworzy się ponownie. Żeby nie zapomnieć, zapisz się na listę zainteresowanych. A może sama będziesz chciała tam dołączyć?

9. Coś dla mamy i dziecka – zachustowanie

Chusta to prezent przyda się całemu duetowi mama-dziecko. Maluszek czuje się w niej bezpiecznie, a mama wreszcie ma wolne ręce! Czasem warto jednak zacząć przygodę z chustonoszeniem od spotkania z doradczynią chustonoszenia, które nauczy prawidłowego dociągania i wiązania oraz wskaże, jaką chustę najlepiej kupić. Takie indywidualne warsztaty to doskonały pomysł na prezent!

Jeśli jednak wolisz materialne podarunki, dobrym rozwiązaniem będzie bon prezentowy lub wspólna wyprawa do dobrego sklepu z chustami i nosidłami ergonomicznymi. W przypadku chust kółkowych i nosideł, warto przetestować je na żywo. Każdy duet jest nieco inny i w czym innym będzie się dobrze czuć. 

10. Domowe spa 

Samotny weekend w spa to dla świeżo upieczonej mamy dość odległa i mało realistyczna wizja. Za to do wanny można wskoczyć już po zakończeniu połogu. Zresztą tak naprawdę nawet zwykły prysznic może się się zamienić w ekskluzywną sesję hydromasażu, kiedy przez kilka minut nikt nie woła. 😉

Choć w pierwszych tygodniach po porodzie wskazane jest stosowanie łagodnych kosmetyków, później można już sobie zaszaleć. Fajna kula, sól czy płyn do kąpieli lub obłędnie pachnący żel pod prysznic (w przypadku braku wanny) w połączeniu ze świecą pozwolą młodej mamie odpocząć wieczorem po ciężkim dniu opieki nad maluchem. Do zestawu domowego spa możesz też dołożyć dobrej jakości olejek eteryczny (np. lawendowy).

 

To już wszystkie propozycje, jakie przygotowałam. Podziel się tym tekstem z innymi i uratuj inne mamuśki przed nieprzydatnymi gadżetami. 😉 Pamiętaj, że nie zawsze musisz wybierać niespodzianki. Czasami najlepiej jest zapytać, czego młoda mama potrzebuje. 

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Jak najlepiej wykorzystać Parentflixa? Która z 4 typów klubowiczek pasuje do Ciebie?

Zakup dostępu do Parentflixa to istotna inwestycja. Pewnie zastanowisz się dwa razy, zanim dodasz wybrany pakiet do koszyka. Zdajesz sobie sprawę, że cena wcale nie jest wygórowana (w momencie III otwarcia wartość materiałów wideo dostępnych w bazie wiedzy przekracza już 10 000 złotych!), ale mimo wszystko zadajesz sobie pytanie, czy dasz radę odpowiednio wykorzystać bogactwo klubu. 

W tym artykule chciałabym przedstawić Ci 4 typy Parentflixianek, które wiedzą, czego chcą i mają poczucie, że ich pieniądze wydane na członkostwo były naprawdę dobrą inwestycją.

 

Typ 1: jak już coś robić, to od A do Z

Ania nie lubi zabierać się za coś, czego miałaby nie skończyć. Podejmując się jakiegoś zadania, zawsze najpierw ocenia, czy jest w stanie doprowadzić je do szczęśliwego finału. W życiu zawodowym nieraz odmówiła klientowi, który wymagał od niej niemożliwego. Za to, jeśli się czegoś podejmuje – nie ma zmiłuj. Jest totalnie zaangażowana i nie przestanie, dopóki nie skończy. 

W Parentflixie Ania postawiła na konkretne ścieżki dydaktyczne. Interesuje ją psychologia rozwojowa. Chciałaby też poprawić jakość domowych posiłków. Postanowiła, że skupi się na tych dwóch ścieżkach. Postara się wziąć udział w szkoleniach na żywo, będzie dyskutować na Circle i zada ekspertkom pytania, które jej się nasuną. Nie wyklucza, że obejrzy kilka dodatkowych webinarów, ale to nie jest jej priorytet. W ciągu najbliższych 6 miesięcy chce skupić się na 2 wybranych ścieżkach. 

 

Typ 2: problem–rozwiązanie

Kasia nie lubi lania wody i marnowania czasu. Jak przychodzi faktura za prąd, od razu płaci. Kiedy dostaje maila – od razu odpisuje, nawet jeśli czasem okazuje się, że lepiej byłoby przemyśleć niektóre słowa, zanim się je wyśle… Często zapisuje się na różne bezpłatne webinary, ale nie zawsze ogląda je do końca, bo pitu-pitu ją wkurza. 

W Parentflixie Kasia najbardziej lubi… lupkę. Kiedy ma problem w domu, wyszukuje odpowiedni materiał wideo, ogląda go wieczorkiem i już wie, co może poprawić. Oglądanie sesji Q&A od początku do końca uważa za stratę czasu, ale odkąd nasza Bogna zrobiła do każdego nagrania listę pytań, Kasia chętnie korzysta z konkretnych fragmentów sesji. Ścieżki? Zapisując się, przejrzała te wiekowe. Wiedziała dzięki nim, że w Parentflixie jest sporo materiałów o dzieciach w wieku jej syna.


Sprawdź też: pełna lista materiałów z klubu dla rodziców Parentflix


 

Typ 3: społeczny aktywista 

Dla Asi w macierzyństwie najtrudniejsza jest samotność. Odkąd ma dwójkę dzieci, trudno jej angażować się w życie społeczne, tak jak dawniej. To typ aktywistki, który chętnie bierze udział w lokalnych inicjatywach i jedzie kilkaset kilometrów, żeby wziąć udział w demonstracji. 

Do Parentflixa dołączyła głównie dla społeczności klubowiczów. Chętnie dyskutuje na platformie Circle, odpowiada na komentarze do komentarzy, czyta wszystkie newslettery. Od jakiegoś czasu myśli o tym, żeby zorganizować na żywo spotkanie z Parenflixiankami z jej województwa. A szkolenia? Słucha tych, o których akurat jest najgłośniej – na Circle i poza nim. Chce wyrobić sobie opinię, żeby móc dyskutować z innymi. Wie, że prędzej czy później te informacje przydadzą jej się w rodzicielstwie. Najważniejsze wiadomości zapisuje sobie w zeszycie. 

 

Typ 4: totalny spontan

Marta lubi wolność. Nie jest jakoś szczególnie zorganizowana. Czasem zaczyna robić naleśniki i nagle okazuje się, że nie ma jajek. W jej domu panuje twórczy nieład. Marta nie ma jednego konkretnego hobby, bo interesuje ją właściwie wszystko. W swoim CV ma wszelkie możliwe kursy i kółka zainteresowań od squasha po malarstwo na jedwabiu.

Wieczorem, kiedy mała śpi, Marta włącza Parenflixa i słucha tego, na co akurat ma ochotę. Czasem czegoś medycznego, czasem o Rodzicielstwie Bliskości, czasem o dwujęzyczności, czasem o biznesie (myśli o zmianie pracy)… Ze ścieżki o mediach też wybiera sobie pojedyncze szkolenia, na które akurat ma ochotę. Przynależność do klubu daje jej nieograniczone możliwości i to jej się podoba!

 

Jak widzisz  – nie ma jedynej słusznej drogi. Każdy jest inny i ma inne potrzeby, ale każdy znajdzie w Parentflixie coś dla siebie. I to jest właśnie piękne.

A Ty? Jakim typem Parentflixianki będziesz? 

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

10 najlepszych szkoleń z Parentflixa

Parentflix to moje oczko w głowie. Najbardziej dopieszczony i najbardziej ekskluzywny produkt Wymagajace.pl, który wciąż ulepszamy. Dużo o nim mówię, sporo tekstów na blogu odnosi się do niego. Dziś chciałabym zaprezentować Ci go od tej najlepszej strony. 

Usiadłyśmy do statystyk, zapytałyśmy o zdanie same Klubowiczki i w ten sposób wyłoniłyśmy TOP 10. Absolutne hity pośród parentflixowych szkoleń. Jesteś ciekawa, które tematy wzbudzają najwięcej emocji?

 

10 najpopularniejszych szkoleń z Parentflixa

 

1. Poczucie winy w rodzicielstwie – dr Jagoda Sikora

Która z nas tego nie zna? Jakby nie było nam dość ciągłej oceny ze strony osób postronnych, potrafimy sobie nawrzucać bez litości. 

Mistrzyni samoregulacji rozkłada ten problem na czynniki pierwsze, zapraszając słuchających do refleksji nad mechanizmami, jakie zachodzą w ich własnej psychice. Szkolenie przedstawia konkretne techniki radzenia sobie z tym niezbyt przyjemnym uczuciem. 

Komentarz klubowiczki: Jagoda to dla mnie takie „koło ratunkowe”. Od kiedy jestem w Parentflixie nie raz udowodniła mi, że to, co czuję w środku to zupełnie normalne i, co więcej, dzięki niej uczę się radzić sobie w gorszych momentach bycia mamą.

 

2. Zabawki rozwijające mowę – mgr Urszula Petrycka

Zacznijmy od tego, że głosu Uli Petryckiej można słuchać jak muzyki relaksacyjnej. Jeśli włączając jej szkolenie, nie pamiętasz, kim jest z zawodu, po 10 sekundach już wiesz, że masz do czynienia z logopedą. Ta dykcja sprawia, że język polski wydaje się być czystą poezją. 

Z tego szkolenia dowiesz się, w jakie zabawki naprawdę warto zainwestować, jeśli chcesz, żeby Twoje dziecko mówiło równie płynnie jak nasza ekspertka. Przypuszczam, że będziesz zaskoczona! 

Komentarz klubowiczki: Uli nie da się nie kochać. Przychodziłam posłuchać jej szkoleń nawet, gdy nie były mi akurat potrzebne, bo słucha się jej znakomicie. No a szkolenia o rozwijaniu mowy przez różne gry – bezcenne.

 

3. Pierwsze dni z noworodkiem – lek. Magdalena Wilk

Od dzieciństwa mówią nam o instynkcie macierzyńskim. Tylko, że jak już przychodzi co do czego, noworodek ląduje w naszych ramionach, a my czujemy się bezradne i zagubione. 

Dlatego przed porodem warto posłuchać naszej klubowej neonatolożki, która wyjaśnia, jak kąpać, pielęgnować pępek i ubierać nowonarodzonego człowieka. Być może widziałaś to wideo jako live. Trafił na zawsze do bazy wiedzy Parentflixa.  

Komentarz klubowicza: Moja żona i ja trafiliśmy do Parentflixa jakieś 3 miesiące przed porodem. Razem oglądaliśmy szkolenia, mogę powiedzieć, że Pani Wilk prowadziła nas za rączkę w końcowej fazie operacji. Teraz, gdy dziecko jest już z nami oglądamy Parentflix na przemian i zawsze coś się trafi na każdy problem, który nas spotyka. 

 

4. Integracja sensoryczna – mgr Agnieszka Słoniowska

Co łączy wybiórczą dietę, drażniące metki i trudne zachowania w hipermarkecie? Integracja sensoryczna to bardzo szeroki temat. Trudno ją zgłębić w kilkadziesiąt minut. Jest jednak parę zagadnień, które każdy rodzic dziecka w wieku 0–6 lat powinien opanować, aby wiedzieć, kiedy potrzebna będzie specjalistyczna pomoc. 

Nasza fizjoterapeutka i terapeutka neurorozwojowa potraktowała temat z pełną powagą (ale i lekkością)! 

Komentarz klubowiczki: Agnieszka jest prześwietna, sympatyczna i ciepła. Kobieta do rany przyłóż. A co najważniejsze, dzięki jej sesjom Q&A zrozumiałam jak mogę pomóc dziecku i gdzie się po pomoc udać, gdy zauważyłam kłopoty i niepokojące objawy.

 

 5. Pomysły na zabawy z dzieckiem wspierające regulację emocji – dr Jagoda Sikora

O emocjach mówi się coraz więcej. Często opisujemy dziecięce emocje, ale nie wiemy, jak nauczyć dziecko pracy z nimi – jak je regulować, żeby ich nie tłumić.
Z pomocą przychodzi Jagoda Sikora, która w swoim szkoleniu podaje przykłady konkretnych zabaw, które pełnią właśnie taką funkcję. W dodatku korzystając z podpowiedzi, miło spędzisz czas z dzieckiem. Jak to mówią: win-win!

Komentarz klubowiczki: Przerobiłam już wszystkie możliwe szkolenia Jagody + kurs SelfRegulation. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek wejdę na taki level rozumienia mojego dziecka, jego emocji, potrzeb… Cała nasza rodzina współpracuje ze sobą o wiele lepiej, aż wszyscy są w szoku. Wiedza Jagody jest warta każdych pieniędzy.

6. Jak wyprowadzić dziecko z łóżka rodziców – mgr Magdalena Komsta

Dobrze wiesz, że wbrew teoriom teściowej, przed osiemnastką wyprowadzi się do swojego pokoju, ale jednak… zaczynasz mieć ochotę, żeby to trochę przyspieszyć – oczywiście tak bliskościowo, nie na siłę. 

Nie Ty jedna. To dlatego moje szkolenie o wyprowadzaniu dziecka z łóżka rodziców cieszy się tak wielką popularnością. 

Komentarz klubowiczki: Stawiaj na to akurat szkolenie, bo, co tu dużo mówić, wraz z mężem odzyskaliśmy łóżko tylko dla siebie, gdy już myśleliśmy, że nie uda się to do osiemnastki syna. Dziękujemy Ci, kobieto! 

 

7. „Jak sprawić, by dzieci…” – mgr Karla Orban

To szkolenie o dość przewrotnym tytule, bo wcale nie dowiesz, się z niego, jak sprawić, by dzieci robiły to czy tamto. A jednak parentflixianki je pokochały, a dziewczyny z mojego teamu prawie założyły Karli Orban fanklub po jego obejrzeniu. Totalnie wspierająca sesja, która sprawi, że – bazując na wiedzy o rozwoju dzieci – wreszcie sobie odpuścisz.  

Komentarz klubowiczki: Wg mnie powinno się Karlę sklonować i każda nowa mama powinna mieć jedną Karlę na wyłączność. Na jej szkoleniach czasami się śmieję, czasami płaczę jak bóbr, ale zawsze, ale to zawsze mam wrażenie, jakby inni widzowie w ogóle nie istnieli, a Karla przemawiała prosto do mnie, uderzając w najczulsze struny. Dziękuję za wszystko.

 

8. Gorączka u dziecka – dr n. med. Kacper Toczyłowski

Gorący temat. Która z nas nie wpadła w panikę, gdy termometr wypikał u dziecka 38,9°C? O gorączce słyszymy wiele sprzecznych informacji. Czy trzeba się jej bać? Kiedy i w jaki sposób ją obniżać? Który termometr jest najbardziej wiarygodny?

Po szkoleniu Kacpra Toczyłowskiego wszystko staje się jasne. 

Komentarz klubowicza: Dużo konkretów, dużo prosto wytłumaczonych kwestii. Oglądam Kacpra, wypisuję sobie plan działania przy chorym dziecku na kartce i wiem, jak pomóc żonie.

 

9. Leczenie przeziębienia u dziecka – dr n. med. Kacper Toczyłowski

Nic nie wkurza tak jak pierwsze krople kataru po 2 dniach w przedszkolu. W sezonie jesienno-zimowym rodzice prowadzą życie na krawędzi. Lekko nie jest. 

Nic więc dziwnego, że rzeczowe (jak zawsze!) szkolenie pediatry w trakcie specjalizacji z chorób zakaźnych niesie się szerokim echem po Parentflixie. Wiedzowy must-have.

Komentarz klubowiczki: Do Parentflixa trafiłam w okresie największej klęski chorobowej w moim domu i po jakimś czasie zauważyłam dobre zmiany. Przede wszystkim wiem, jak pomagać dziecku w przeziębieniu, jakie są konkretne sposoby na pomoc, przestałam się bać np. płukania nosa, nie wpadam w panikę, że nie wiem, co robić.

 

10. Jak ładować rodzicielskie baterie, czyli dbanie o siebie w rodzicielstwie – mgr Karla Orban

Kojarzysz te memy, na których mama jest na poziomie 0% energii, a dzieci oscylują wokół setki? Samo życie, co? Tylko jak tu się teraz doładować? 

Szkolenie Karli Orban pozwala lepiej zrozumieć ten stan poprzez znalezienie konkretnych przyczyn. Przede wszystkim jednak pokazuje, jak o siebie zadbać. Sztos!

Komentarz klubowiczki: Próbowałam wielu sposobów na ładowanie baterii. Zazwyczaj ładowały mnie na krótką chwilę. Karla nauczyła mnie jak zadbać o siebie lepiej, a w zasadzie to zacznijmy od tego, że nauczyła mnie, że ja mogę i mam prawo zadbać czasem o siebie, a nie o wszystkich dookoła.

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Podcięcie wędzidełka – jak się je robi?

Podcięcie wędzidełka – jak się je robi?

 

Jak wygląda podcięcie wędzidełka języka? Czy lepiej wykonać je metodą laserową czy tradycyjną? Co ze znieczuleniem? Czy do zabiegu trzeba się przygotować? 

Odpowiedzi na te pytania udzielił mi człowiek, który na temacie zna się jak mało kto: mgr Mateusz Borys – neurologopeda i terapeuta miofunkcyjny, ekspert Parentflixa. Poniższy tekst jest podsumowaniem fragmentu wywiadu, którego mi udzielił przy okazji drugiego otwarcia klubu. 

 

Przed zabiegiem – jak się przygotować?

Zanim wędzidełko zostanie podcięte, od 1–3 tygodni przed zabiegiem, warto udać się do neurologopedy, logopedy wczesnej interwencji lub do mioterapeuty, który poinstruuje, w jaki sposób należy stymulować język dziecka. W praktyce są to identyczne ćwiczenia jak te, które zaleca się wykonywać po zabiegu, choć warunki w jamie ustnej dziecka będą oczywiście inne. Dlaczego warto zacząć wcześniej? Dziecko nauczy się nowych ruchów, zapisując je w pamięci motorycznej. Dzięki temu po zabiegu będzie mniej zaskoczone i łatwiej podda się stymulacji. Jednocześnie rodzic będzie już przeszkolony – praca po przecięciu wędzidełka będzie mniej stresująca. 

 

Laser czy nielaser – oto jest pytanie! 

Na rodzicielskich grupach trwa zaciekła dyskusja. Jedni twardo bronią tradycyjnych metod, przeklinając wszelkie nowinki, inni ufają wyłącznie technikom laserowym. A co o tym myślą logopedzi? No cóż, ich zdania także są podzielone, choć opinie są znacznie mniej radykalne. 

Zacznijmy od tego, że nożyk i nożyczki chirurgiczne wciąż cieszą się większą popularnością wśród specjalistów przecinających wędzidełka języka. Część środowiska logopedycznego obdarza doświadczonych chirurgów laserowych zaufaniem. Sceptycy zwracają uwagę na fakt, że w przypadku nieudanego zabiegu, rana – pod wpływem ciepła generowanego przez laser – goi się zbyt szybko. To z kolei, przy braku stymulacji, może prowadzić do powstania zrostu.

 

Uwaga na zrosty!

Jeśli pojawi się zrost, zwykle trzeba powtórzyć zabieg. Kiedy? Chirurdzy zalecają odczekać od miesiąca do dwóch, aby dać tkankom czas na pełne zagojenie. Z kolei logopedzi ponaglają: ruchomość języka może stać się jeszcze bardziej ograniczona niż przed zabiegiem, a tym samym karmienie może okazać się jeszcze trudniejsze. Cóź… najlepiej jeśli decyzję o terminie podejmie cały zespół specjalistów. 

Niezwykle ważne jest informowanie rodziców o istotności stymulacji po zabiegu. To przede wszystkim ona chroni przed zrostami. Ryzyko pojawienia się zrostów jest szczególnie wysokie u dzieci z obniżonym napięciem mięśniowym, mniej manipulujących językiem niż ich rówieśnicy. 

 

Znieczulenie miejscowe czy ogólne?

Krążą różne opowieści. Słyszałam już o wędzidełkach przecinanych bez jakiegokolwiek znieczulenia, zabiegach w znieczuleniu ogólnym (gdy dziecko jest „uśpione”) i miejscowym. Jaka jest standardowa procedura i czy są od niej wyjątki?

W większości przypadków, bez względu na wiek pacjenta, stosuje się znieczulenie miejscowe. Znieczulenie ogólne będzie zarezerwowane dla szczególnie trudnych przypadków, u dzieci z większymi problemami, np. z poważnymi urazami okołoporodowymi. Może się jednak zdarzyć, że jeśli dziecko ma umówiony inny zabieg, wymagający znieczulenia ogólnego (np. wycięcie migdałka lub większa interwencja stomatologiczne), lekarz zasugeruje podcięcie wędzidełka „przy okazji”. 

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Jak pielęgnować pępek noworodka?

Jak pielęgnować pępek noworodka?

 

Kiedy zostajemy rodzicami i noworodek trafia w nasze ręce, możemy się czuć przytłoczeni. Zwłaszcza jeśli to nasze pierwsze dziecko. Wszystko jest nowe, nieznane. Trzeba poradzić sobie z płaczem malucha, nauczyć się karmienia i przewijania. Z zaciekawieniem i lekką obawą przyglądamy się zawartości pieluszki. Ostrożnie, a często nieumiejętnie, podnosimy i odkładamy malucha. 

Jakby tego wszystkiego było mało, noworodek w miejscu pępka ma sterczący twardy kikut pępowinowy, który trzeba jakoś pielęgnować. Tylko jak? 

Przy okazji drugiego otwarcia klubu dla rodziców Parentflix, zorganizowałam serię wywiadów z nowymi ekspertami klubu. Jeden z nich przeprowadziłam z Magdaleną Wilk – lekarką w trakcie specjalizacji z neonatologii, konsultantką laktacyjną i doradczynią chustonoszenia. Był on zatytułowany „Pierwsze dni z noworodkiem – porady neonatologa”. Poruszyłyśmy w nim temat pielęgnacji pępka. Poniższy tekst powstał w oparciu o naszą rozmowę. 

Jak pielęgnować kikut pępowinowy?

Aktualne stanowisko neonatologów zaleca tzw. suchą pielęgnację. Jak to wygląda w praktyce?

Samego kikuta nie myjemy. Ma się wysuszyć i odpaść. Należy natomiast dbać o higienę pierścienia skórnego wokół niego. Czym go przemywać? Na ten temat powstało mnóstwo teorii. Wpisz hasło w wyszukiwarkę, a przekonasz się, że każdy poleca co innego, a odradza wszystko inne. Tymczasem najlepiej sięgnąć po zwykłą wodę z łagodnym żelem/płynem/mydłem do mycia ciała dla niemowląt. Przemyty pępek wytrzyj do sucha czystym gazikiem. Wybierz taki, który nie będzie pozostawiał włókien. 

A co ze środkami antyseptycznymi? Dopóki nic niepokojącego się nie dzieje (pępek jest suchy, nie ma żadnej wydzieliny, nie śmierdzi), nie używaj ich. Spirytus, choć działa wysuszająco, może podrażniać skórę noworodka, a nawet przenikać do jego krwiobiegu. Niektóre łagodne spraye mogą z kolei wydłużać czas oddzielania się kikuta.

Kikut nie powinien być zawijany w pieluszkę. To dlatego pieluchy w najmniejszych rozmiarach często mają na środku specjalne wycięcie. Jeżeli go nie ma, po prostu zapnij ją nieco niżej i delikatnie wyciągnij kikut na zewnątrz. W gorące dni warto wystawić pępek na działanie powietrza. 

Jeszcze jedna przydatna informacja: nie musisz czekać na odpadnięcie kikuta, żeby zacząć układać maluszka na brzuchu. 

 

Czy sucha pielęgnacja oznacza brak kąpieli?

Nawet ten słodki, pachnący noworodek się brudzi, a każdy brud jest pożywką dla bakterii. Unikanie mycia w oczekiwaniu na odpadnięcie kikuta nie jest więc zalecane. 

Podczas kąpieli staramy się jednak nie zalewać pępka. Najlepiej po prostu nalać do wanienki mniej wody. Za odpowiednią głębokość obierz połowę wysokości leżącego ciała maluszka. Pamiętaj jednak, że jeśli wszystko ładnie się goi, drobne zamoczenie nie jest powodem do paniki. 

Wizja kąpieli mimo wszystko Cię przerasta? Zamiast omdlewać ze stresu, próbując jednocześnie nie moczyć kikuta i nie utopić wiotkiego, nietrzymającego główki człowieka, którego na dokładkę masz umyć… po prostu weź sobie mały ręczniczek, ciepłą wodę i łagodny środek myjący, połóż malucha na przewijaku i tam go przemyj. Z czasem poczujesz się pewniej i wtedy rozpoczniecie kąpielowe przygody.

 

Kiedy kikut pępowinowy powinien odpaść?

Wbrew oczekiwaniom niektórych rodziców, kikut wcale nie musi odpaść – i raczej nie odpadnie – w drugim czy trzecim dniu po urodzeniu. Średnio zajmuje mu to od czternastu do szesnastu dni, ale lepiej nie traktować tych dwóch tygodni jako pewniaka. Pępowiny mają różne grubości – te cieńsze szybciej wysychają i odpadają, grubsze – będą trzymać się dłużej. Z niewyjaśnionych dotąd przyczyn, u chłopców kikut odpada często później niż u dziewcząt. 

Do trzeciego, czwartego tygodnia życia dziecka – nie musimy się zanadto przejmować sterczącym kikutem. Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, coś cię niepokoi, najlepiej pokaż pępek położnej środowiskowej, która przyjdzie do Was z wizytą patronażową. Na pewno ma wyrobione oko i sporo doświadczenia w tym temacie. Natomiast jeżeli po upływie 28 dni od urodzenia dziecka kikut nadal nie zamierza odpadać – skonsultuj się z lekarzem. Czasami, choć rzadko, wymaga to interwencji chirurgicznej. 

 

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!