Zakrztuszenie i zadławienie – jak bezpiecznie rozszerzać dietę?
Mimo porządnego przygotowania, przy rozszerzaniu diety mojej córce, które to rozpoczęłam w 2015 roku, popełniłam mnóstwo błędów. Można by powiedzieć, że zrobiłam to, żebyś Ty nie musiała ich już popełniać. Dzielę się z Tobą nimi oraz wnioskami, które z tych błędów wyciągnęłam.
Być może już słyszałaś, że nie trzeba czekać aż dziecku wyrosną pierwsze zęby, żeby rozpocząć rozszerzanie diety. Pierwsze zęby, które dzieciom, czyli siekacze (jedynki, dwójki), służą do chwytania i odgryzania/ odcinania pożywienia. Zęby, które de facto służą do żucia, czyli zęby trzonowe (czwórki, piątki), wyrastają najpóźniej. Innymi słowy na liście oznak gotowości do rozszerzania diety nie ma posiadania zębów. Wynika to z tego, że niemowlaki całkiem dobrze radzą sobie z pokarmami stałymi i żuciem dzięki posiadaniu twardych dziąseł. Jeśli kiedykolwiek włożyłaś palec do buzi niemowlaka, to pewnie wiesz, że te dziąsła potrafią nieźle ukąsić. Jednak to, że nie musimy czekać na pojawienie się zębów nie oznacza, że możemy podać niemowlakowi jakikolwiek twardy pokarm i on na pewno sobie z tym pokarmem poradzi.
Czas na błąd, który popełniłam.
Otóż nie sprawdziłam czy przekąska, którą podaję mojej córce, ma odpowiednią dla niej konsystencję.
Kupiłam specjalne wafelki ryżowe dla niemowlaków. Wafelki były oznaczone jako zalecane dzieciom od 8 miesiąca życia. Moja córka miała już 10 miesięcy, więc myślałam, że są dostosowane do dzieci w tym wieku – również dla dzieci, które nie mają zbyt dużo zębów. Moja córka była wtedy posiadaczką zaledwie dwóch zębów.
Mój błąd polegał na tym, że nie spróbowałam tych wafelków, zanim podałam je córce… A ona już pierwszym włożonym do buzi wafelkiem zadławiła się! Dobrze, że znałam zasady pierwszej pomocy i potrafiłam jej udzielić, bo mogłoby się skończyć różnie…
Jaka jest różnica między zakrztuszeniem a zadławieniem?
- Często reagujemy panicznie i gwałtownie na zakrztuszenie, które jest głośnym zjawiskiem. Zakrztuszenie to jest taka sytuacja, w której kawałek jedzenia znalazł się gdzieś z tyłu gardła. Dziecko otwiera buzię, wysuwa język i próbuje go odkrztusić. Maluch kaszle, pluje, robi się czerwony. Czasami kończy się to nawet na wymiotach. I dopóki dziecko się krztusi, i słyszysz, że próbuje sobie poradzić z tym pokarmem, to nie należy mu pomagać. Nie trzeba dziecku kazać podnosić rąk do góry, nie należy go nagle wyciągać z krzesełka, klepać po plecach i robić innych, gwałtownych ruchów. Siedzimy, patrzymy, pozwalamy dziecku odkrztusić ten kawałek pokarmu samodzielnie.
- Natomiast przy zadławieniu dziecko potrzebuje pomocy. Cały problem polega na tym, że dzieci dławią się cicho. Zadławienie polega na tym, że kawałek pokarmu znalazł się tak głęboko w jamie ustnej dziecka, że dziecko może nie być w stanie kasłać, nie jest w stanie odkrztuszać, nie wydaje żadnych dźwięków. Dziecko robi się blade, a po chwili wręcz sine. To jest moment, w którym dziecko potrzebuje naszej pomocy.
Dlatego zasada numer jeden przy rozszerzaniu diety, ale również później – nie zostawiamy dzieci samych sobie, bez opieki dorosłego wtedy, kiedy jedzą. Dzieci dławią się w ciszy. Powinniśmy obserwować dziecko, które je. Mieć z nim kontakt wzrokowy, żeby wiedzieć, czy to jest ten moment, w którym należy mu pomóc, czy ono po prostu w ciszy spokojnie je.
Ważna rzecz, której nie zrobiłam, a którą Ty możesz zrobić, żeby ustrzec się tego błędu, to trzymanie się zasady – gdy podajesz niemowlakowi jakikolwiek stały produkt, to sama go najpierw spróbuj. Sprawdź, czy konsystencja jest odpowiednia dla dziecka. Ja tego nie sprawdziłam. Okazało się, że wafelki ryżowe, mimo że są reklamowane jako produkt dla niemowląt, są bardzo twarde, ale jednocześnie kruche. Zbyt duży kawałek tego wafelka ułamał się i wpadł głęboko do gardła. Nie rozpuścił się w buzi pod wpływem śliny, mimo że ja myślałam, że tak właśnie będzie.
Jak sprawdzić, czy produkt ma odpowiednią konsystencję? Włóż sobie kawałek brokułu, marchewki, wafelka czy innego pokarmu do buzi i sprawdź, czy Ty jesteś w stanie rozgnieść ten pokarm językiem o podniebienie. Jeśli tak, to znaczy, że to jest odpowiednia konsystencja dla malucha i on poradzi sobie z tym bez zębów trzonowych, samymi dziąsłami Jeśli nie rozgnieciesz pokarmu, to znaczy, że jest zbyt twardy i należy go albo pogotować dłużej, albo w ogóle nie podawać dziecku (np. orzechy w całości).
Kolejny wniosek z mojego błędu jest taki, że niestety nie można mieć 100% zaufania do gotowej żywności dla niemowląt. Mimo że wydawałoby się przecież, że jest przetestowana, bezpieczna, pewna, dobrze zbilansowana pod kątem potrzeb niemowlaków – trzeba wszystko sprawdzać samodzielnie.
Czwarty wniosek – warto jeszcze w ciąży, a już na pewno przed szóstym miesiącem życia dziecka, bo wtedy rozpoczynamy rozszerzanie diety, wziąć udział w kursie pierwszej pomocy dla niemowląt. Albo przynajmniej obejrzeć filmy związane chociażby z zadławieniem.
Kurs pierwszej pomocy dla dzieci i niemowlaków znajdziesz też w klubie dla rodziców Parentflix.
„Pani Od Snu”. Psycholożka, terapeutka poznawczo-behawioralna bezsenności (CBT-I), pedagożka, promotorka karmienia piersią i doula. Mówczyni i trenerka (pracowała jako ekspertka od snu m.in. z Google, ING, GlobalLogic, Agorą i Treflem), prelegentka TEDx. Certyfikowana specjalistka medycyny stylu życia – IBLM Diplomate – pierwsza w Polsce psycholożka z tym tytułem. Wspiera dorosłych i dzieci doświadczające problemów ze snem.
Więcej o Magdalenie TUTAJ.