Zaparcia u dzieci okiem mam

Zaparcia u dzieci okiem mam

 

Dziś oddaję głos dwóm Mamom, których dzieci doświadczyły zaparć nawykowych. Jeśli trudności z wypróżnianiem dotyczą i Twojej rodziny, zerknij koniecznie na to, jakie emocje i zachowania towarzyszyły obu paniom. To normalne, że czujesz bezradność, złość, smutek, napięcie. Na końcu zerknij na bezpłatny webinar związany z tą tematyką, który przygotowałyśmy dla Ciebie. Seria wpisów dotyczących zaparć oraz moczenia jest częścią kursu online „Zaparcia nawykowe i trudności w odpieluchowaniu”, którego 2 edycja rusza wiosną 2021 roku (więcej o kursie TUTAJ).

Gosia, mama niemal 4-letniej Ani:

Ania od urodzenia była dzieckiem totalnie rozregulowanym jeśli chodzi o wypróżnianie. Robiła kupę co 7-10 dni. Odbywało się to bez bólu, a że była karmiona piersią, to lekarka nie widziała w tym problemu. Czas mijał, rozpoczęło się rozszerzanie diety, częstotliwość wypróżniania zwiększyła się do 3-5 dni, nadal bez bólu. Pierwsze problemy z zaparciami pojawiły się w okolicach drugich urodzin. Początkowo, kompletnie nieświadomi, przypominaliśmy jej o zrobieniu kupy. Z perspektywy czasu uważam to za błąd. Nie pomagało również to, że Ania robiła kupę jedynie na stojąco, bo miałam wrażenie, że to pomagało jej wstrzymywać. Po drugich urodzinach trafiliśmy do pediatry i jedyne zalecenie, które otrzymaliśmy, to zmiana diety. Nie uważałam, że to dieta jest problemem. Ania nadal była karmiona piersią, a do picia dostawała jedynie wodę. W domu gotowałam sama, zwracając uwagę na dodawanie warzyw do posiłków. Rady osób z otoczenia również nie pomagały… Szczerze mówiąc, psychicznie jeszcze bardziej mnie dobijały. Kiedy kolejny raz słyszałam, żeby podać Ani jakiś specyfik/produkt/owoc, “bo mi pomaga”, miałam ochotę się rozpłakać z bezsilności. Czułam, że problem nie leży po stronie dietetycznej, a jest w jej głowie. Po kilku dniach bez kupy widziałam, że Ania jest nieswoja. Była płaczliwa, szybciej denerwowała się na wszystko, co nie szło zgodnie z jej planem. Kolejna wizyta u pediatry. Dostaliśmy lek. Pojawił się jednak inny kłopot. Po tygodniu wstrzymywania Anię tak bolało, że nie chciała w ogóle pójść do toalety. Wtedy w aptece farmaceutka poleciła mi użycie wlewki doodbytniczej. Długo zastanawiałam się, czy to dobre rozwiązanie, ponieważ wiedziałam, że takie ingerencje na dłuższą metę nie będą dobre. Wreszcie z bezradności i chęci ulżenia jej w bólu zdecydowaliśmy się ją użyć. Źle wspominam to wydarzenie… Pomogło, ale niestety później Ania przeraźliwie bała się jakichkolwiek zabiegów higienicznych w okolicach pupy.  Po kilku miesiącach podawania leku sytuacja poprawiła się na tyle, że odstawiliśmy go. Ania znów wypróżniała się co 2-3 dni. Przed trzecimi urodzinami odpieluchowała się na siku. Kupę nadal robiła na stojąco, do pampersa. Mimo uwag rodziny, nie próbowałam odpieluchować jej również na kupę. Widziałam, że kucanie czy siadanie do zrobienia kupy kompletnie nie wchodziło u niej w grę. Odpuściłam i uznałam, że poczekamy na właściwy moment, tak by nie wywierać na niej presji i by nie wróciła do wstrzymywania. Niestety, w okolicach trzecich urodzin zaparcia wróciły. Tygodniowe przerwy od robienia kupy, robienie z bólem, płaczem. Wróciliśmy do leku i jednocześnie umówiłam się na wizytę do gastrologa. Nie zdążyliśmy jednak na wizytę – zaczął się lockdown. Ania przestała chodzić do przedszkola i – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – zaczęła robić kupę codziennie! Nigdy nie reagowała źle na przedszkole, więc wydaje mi się, że wstrzymywała tam nie tyle z powodu samego bycia w placówce, co z tego, że nie prosiła cioci o założenie pieluchy. Gdy wróciła do przedszkola przez pewien czas było w porządku, jednak po kilku tygodniach znów zaczęły się zaparcia. Mi było z tym bardzo trudno. Widziałam jej cierpienie i zmęczenie, i nie mogłam jej pomóc tu i teraz. Z bezsilności pojawiały się prośby, namowy, częste przypominanie o kupie, aż wreszcie (z czego nie jestem dumna) zdania typu “Jak zrobisz kupę, będziemy mogły iść na lody”. Bardzo brakowało mi informacji co zrobić, aby pomóc jej wypróżnić się właśnie teraz, ale bez stosowania wlewki i innych ingerencji typu mydełko czy termometr, o których słyszałam.

Gdy miała ponad 3,5 roku po kolejnych 7 dniach przerwy zaproponowałam, żeby spróbowała usiąść na sedes. Niestety, moje emocje nie pomagały. Mimo że starałam się być spokojna, to Ania od zawsze idealnie wyczuwała mój nastrój. Dopiero kiedy miałam już tak dość, że wyszłam na spacer, żeby odetchnąć i złapać dystans, Ania pierwszy raz zrobiła kupę na toalecie. I tu duże brawa dla mojego męża, który zadbał o atmosferę w domu i był ogromnym wsparciem. Jego spokój był wtedy bardzo potrzebny. Gdy mnie i mojego napięcia nie było w pobliżu Ania się zrelaksowała i udało się 🙂  Dla niej to był przełomowy moment, bo przekonała się, że siedząc na toalecie jest znacznie lepiej niż stojąc z pampersem. Teraz, po kilku miesiącach od ostatnich zaparć, mam wrażenie, że w przypadku Ani znaczną rolę w tym problemie odgrywało jej robienie kupy na stojąco i współodczuwanie moich emocji. Większość okresów, w których zaparcia nawracały, nakładało się z momentami, w których byłam zestresowana lub generalnie w gorszej kondycji psychicznej.  

 

Kasia, mama trzyletniego Piotrusia

U mojego syna zaparcia nawykowe zaczęły się, gdy miał około dwóch lat. Początki nie do końca są dla mnie jasne, ponieważ byłam już wtedy w zaawansowanej ciąży. Pierwsze zaparcie pojawiło się, gdy Piotruś był w odwiedzinach u dziadków. Wtedy było to jeszcze spowodowane błędami żywieniowymi – mleko i czekolada jako podstawa diety wnuczka. Później urodził się mój drugi syn. Po porodzie zachorował, więc przez dwa tygodnie byłam z nim w szpitalu. Starszak ciężko to przeżył, ponieważ byliśmy bardzo zżyci. Po kilku tygodniach starszy syn znowu pojechał w odwiedziny do dziadków i został tam na dwa tygodnie – znów z powodu chorób i hospitalizacji młodszego. Po tym okresie mogę śmiało powiedzieć, że Piotruś zaczął robić wszystko, żeby nie zrobić kupy. Na początku objawy były subtelne: nerwowość, płaczliwość, kiepski sen, chodzenie na palcach. Zaczął coraz rzadziej robić kupę. Co drugi dzień, co trzeci. Zaczęła się też pandemia, więc konsultacja z lekarzem była krótka i dla mnie niewystarczająca. Dowiedziałam się, że mam podawać lek. Bywało tak, że Piotruś nie robił kupy przez 8 dni, mimo że dostawał naprawdę duże ilości syropu. To było straszne… Widziałam, jak się męczy. Prawie chodził po ścianach, a my razem z nim. Najgorsze było to napięcie, które towarzyszyło nam przez cały ten czas… i nadal towarzyszy. Kiedy to jest wywieranie presji, a kiedy nie? Czy mówić coś o kupie, czy lepiej się w ogóle nie odzywać? Czy podejmować próby odpieluchowania, czy lepiej poczekać? Byliśmy na jednej konsultacji u psychologa, ale nie uzyskaliśmy zbyt dużej pomocy. Cały czas błądzimy po omacku i próbujemy, czy jakiś sposób będzie dobry. Dostajemy sprzeczne komunikaty – czytaj książeczki o kupie, nie czytaj książeczek o kupie. Rady na forach też nie pomagają. Trudno się w tym wszystkim połapać. Doszło do tego, że ja – przeciwniczka kar i nagród – próbowałam przekupić swoje dziecko. Tylko raz, bo jednak syn szybko wyprowadził mnie z błędu, pokazując, że tym sposobem nic mu nie pomogę. Nie chcę nawet wspominać, jakie wywoływało w nas napięcie to, że Piotruś nie robi kupy. Teraz i tak jest już w miarę ok… Kiedyś powodowało to kłótnie między mną a partnerem, mną a babcią (zaangażowaną w opiekę nad dziećmi), partnerem a babcią… A świadkiem tego wszystkiego był ten mały człowiek. To strasznie frustrujące, kiedy tak bardzo chcesz pomóc swojemu dziecku, ale nie możesz. Chciałabym napisać, że już nie mamy takiego wyzwania w swoim życiu, jakim są zaparcia nawykowe, ale to jeszcze nie ten etap, że całkowicie się uwolniłam od myślenia o tym, dlatego nie mogę się doczekać szkolenia. Chociaż już jest zdecydowanie lepiej z naszymi emocjami wokół zaparć, synowi nadal czasami zdarza się wstrzymywać kupę. Mam nadzieje, że damy radę i już niedługo stanie się to tylko historią.

 

Dołącz do kursu autorstwa Karli Orban Zaparcia nawykowe i trudności w odpieluchowaniu!

Zaparcia u dzieci – wywiad z psychologiem

Zaparcia u dzieci – wywiad z psychologiem

Otrzymuję od Was dużo pytań o zaparcia nawykowe u Waszych dzieci. Aby móc przekazać Wam profesjonalną i rzetelną wiedzę na ten temat, postanowiłam porozmawiać z ekspertką, która każdego tygodnia pomaga kilku rodzinom z takimi trudnościami Karlą Orban.

Karla jest psychologiem i pracuje z dziećmi oraz ich opiekunami od ponad dekady. Pracuje i kształci się w podejściu systemowym, łącząc je z teorią więzi, ale dzięki odbyciu szeregu szkoleń zarówno z zakresu terapii poznawczo-behawioralnej, jak i NVC na rozwój dziecka patrzy wieloaspektowo. Udziela wsparcia w ramach własnej praktyki psychologicznej, superwizuje przedszkola i szkoły oraz prowadzi warsztaty dla rodziców i nauczycieli. Jest jedną z ekspertek w moim klubie online dla rodziców Parentflix. Jej główny obszar zainteresowań to regulacja procesów fizjologicznych u dzieci (jedzenia, wydalania, snu) oraz wspieranie dzieci w chorobach somatycznych. Prywatnie jest mamą trójki dzieci.

Magdalena Komsta: Czym różnią się zaparcia od zaparć nawykowych? Czy może to jest ten sam termin?

Karla Orban: Obie nazwy są poprawne, natomiast nie każde zaparcia są nawykowe. Stawiając diagnozę, lekarz będzie sprawdzał, czy zaparcia nie mają przyczyny organicznej, czyli nie wynikają np.  z choroby układu pokarmowego. Gdy nie ma przyczyny organicznej o zaparciach mówi się, że są czynnościowe lub – potocznie – nawykowe.
Nie każde zaparcie będzie też spełniało kryteria diagnostyczne zaparć czynnościowych, na przykład dlatego, że trwa zbyt krótko.

MK: Kto stawia taką diagnozę? Do kogo należy się udać, kiedy nasze dziecko doświadcza zaparć?

KO:Zawsze zaczynamy od lekarza pediatry. Może być tak, że skieruje nas na dodatkowe badania lub do gastrologa dziecięcego. To jednak ważne, żeby spróbować ustalić przyczynę i wykluczyć choroby, nie prowadzić leczenia na własną rękę. 

MK: Czy to jest częsty problem?

KO: Tak. Zakłada się, że dotyczy nawet 8% dzieci, co czwarta wizyta u gastrologa dziecięcego to konsultacja zaparć. Mimo to zaparcia nie są łatwym tematem terapeutycznym. Terapia może trwać bardzo długo, nawet kilka miesięcy czy lat. Mówi się, że nawet u połowy dzieci zaparcia nawracają.
W Polsce współpraca między specjalistami to wciąż rzadkość. Bywa, że rodzice słyszą, że mają zmienić dietę dziecka, bo duża wybiórczość może być jedną z przyczyn zaparć, ale wciąż nie wiedzą, dlaczego ich dziecko nie je tak wielu rzeczy. Takie zalecenia trudno jest wtedy wprowadzić w życie.
Może być tak, że rodzina potrzebuje wsparcia psychologicznego, żeby w domu wszystko przestało się kręcić „wokół kupy”. Zamiast tego słyszy, żeby dawać dziecku nagrody za wypróżnienia. Nagrody nie tylko nie adresują przyczyny, którą nie jest w ogóle motywacja, ale też mogą pogorszyć sprawę.

 

MK: Czyli psycholog jest potrzebny?

KO: Nie zawsze. Jeśli leczenie medyczne działa, dziecko prawidłowo się rozwija, a rodzina jest w stanie prowadzić normalne życie – nie ma potrzeby takiej konsultacji. Jeżeli jednak napięcie w rodzinie jest bardzo duże, różne metody zachęcania do wypróżnień nie działają, leki nie likwidują objawów albo dziecko zaczyna mieć trudności z samooceną czy emocjami, to zdecydowanie warto się zgłosić do psychologa dziecięcego. Zalecenie konsultacji psychologicznej jest także częścią rekomendacji Europejskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia (EPSGHAN) w przypadku nieefektywności leczenia.

MK: Dlaczego zaparcia są tak dużym obciążeniem dla rodziny?

KO: Dziecko może nie robić kupy przez bardzo długi okres czasu – rekordziści nawet po kilkanaście dni. W tym czasie widać, że cierpi, więc rodzice próbują wszystkiego, żeby pomóc. Napięcie w rodzinie spada tylko wtedy, kiedy dziecko się załatwi, czyli rzadko. Samo napięcie może sprawić, że dziecko wstrzymuje wypróżnienia, żeby jak najdłużej nie mierzyć się z upominaniem, prośbami, groźbami czy bólem. Im dłużej jednak wstrzymuje, tym trudniej się załatwić i tym więcej napięcia pojawia się w domu – mamy błędne koło. W pewnym momencie zaparć pojawia się także brudzenie bielizny kupą, co z perspektywy rodzica może wydawać się wręcz objawem biegunki. Wtedy dochodzą nowe zmartwienia i obawy: o reakcję rówieśników, przyszłość dziecka, kwestia prania brudnych majtek.

MK: Czy zaparciom można w jakiś sposób zapobiec?

KO: Zdecydowanie warto próbować. W pierwszej kolejności, nie przyśpieszajmy odpieluchowania – u dziecka najpierw powinniśmy obserwować oznaki gotowości psychofizycznej (znajdziesz je tutaj, KLIK!), co prawie nigdy nie dzieje się przed 18 miesiącem życia. Wczesne odpieluchowanie jest jednym z czynników ryzyka. Niemniej ważne jest to, żeby odpieluchowaniu nie towarzyszyła presja, a fizjologia nie była tematem tabu. Z punktu widzenia mięśni dna miednicy, niekorzystne będzie przesiadywanie na nocniku (np. z książką, zabawką czy bajką), nacisk na załatwianie się na zapas (często towarzyszy mu parcie) i nieprawidłowa pozycja toaletowa. Kolana dziecka powinny być zawsze nieco wyżej niż miednica, bo w pozycji kucznej mięśnie mają optymalne warunki do pracy. Częścią prewencji jest też picie wody zgodnie z zapotrzebowaniem, ruch fizyczny i dieta bogata w błonnik.

MK: A jeśli to nie wystarczy?

KO: Czasami nie jesteśmy w stanie zapobiec zaparciom mimo naszych starań. Miałam u siebie małych pacjentów, u których zaparcia zaczęły się od zatwardzenia czy odwrotnie, piekącej pupy z powodu biegunki infekcyjnej, czyli czegoś, co może się zdarzyć każdemu dziecku. U niektórych, zwłaszcza z historią trudności fizjoterapeutycznych, rozwojowych czy gastrologicznych, łatwiej o utrwalenie wstrzymywania. W takim przypadku możemy też nastawić się na dłuższą terapię i potrzebę opieki holistycznej, przez więcej niż jednego specjalistę.

 

Dołącz do kursu autorstwa Karli Orban Zaparcia nawykowe i trudności w odpieluchowaniu!